należy spodziewać, i więcej się nie pokazali.
Rodzice Mary byli przez cały czas obecni podczas tamtego tygodnia, oczywiście, ojciec co
pół godziny wracał do domu z nowymi produktami, matka w kuchni gotowała, choć Gina
przypominała jej delikatnie, że już zadbała, by ktoś inny zajmował się przyrządzaniem obiadów.
Mara pamiętała, jak któregoś wieczoru siedziała w salonie z matką, Steph i Giną, piły wino i cicho
rozmawiały, podczas gdy Tom z Porim usypiali Laks. Mara powiedziała, że nie wie, dlaczego jest
w takim szoku. Już od jakiegoś czasu zdawała sobie sprawę, intelektualnie, że może istnieć tylko
jedno wytłumaczenie jej objawów. Wiedziała, logicznie, że właśnie taki będzie wynik badań.
W odpowiedzi Gina pokiwała głową, Neerja cmoknęła współczująco, natomiast Steph dolała im
wszystkim wina i stwierdziła:
Przypuszczam, że intelekt i logika gówno wiedzą, jak to jest otrzymać diagnozę
nieuleczalnej choroby.
12
Mara
Odeszła od szklanych drzwi, usiadła przy kuchennym stole i otwarła laptop. Komputerowy
zegar pokazywał drugą piętnaście po północy; minęły dwie godziny od chwili, gdy wymknęła się
z sypialni i przeszła do łóżka Laks. Pokręciła głową zdumiona, do jakiego stopnia jej godziny snu
stanęły na głowie od czasu diagnozy. Bezustannie zmartwiona tym, co może ją czekać za miesiąc
czy za tydzień, nie przespała całej nocy od ponad roku. Regułą stały się takie noce jak ta: reszta
domu śpi w najlepsze, a Mara siedzi w ciemnej kuchni i wspomina. Martwi się. Planuje.
Podniosła laptop i oderwała samoprzylepne karteczki ukryte pod spodem: listę ludzi,
z którymi miała się pożegnać, listę zadań do wykonania w ciągu najbliższych pięciu dni.
Przekreśliła długopisem imiona dwóch koleżanek z Uniwersytetu McGill, do których zadzwoniła
po lunchu pod pretekstem aktualizowania swojej listy kontaktów. Wykreśliła też nazwisko jednej
z najbardziej zaprzyjaznionych mam ze szkoły, do której wysłała e-mail przed powrotem Laks. E-
mail zaczynał się od wymyślonego pytania na temat zbliżającego się szkolnego dnia sportu, dopiero
potem następował akapit dziękuję Ci za Twoją przyjazń ; Mara przepisywała go cztery razy, nim
w końcu zadowolona uznała, że nie budzi podejrzeń. Pochwaliła się w duchu za całkiem niezły
postęp. Stchórzyła przed znajomymi z internetu, ale przecież miała jeszcze czas. Przykleiła kartkę
z powrotem do spodu laptopa, włączyła przeglądarkę i weszła na forum, żeby przejrzeć świeże
wpisy. Uśmiechnęła się, przeczytawszy, że MotorCity uważa ją za siostrę; uśmiechnęła się jeszcze
szerzej, widząc, jak wiele osób dołączyło do niej, żeby go wspierać przez ostatnie dni spędzane
z przybranym synkiem. Nie była religijna, ale zamknęła oczy i pomodliła się w duchu żarliwie, by
jej przyjaciel dał sobie radę po wyjezdzie chłopca. Na szczęście wkrótce mu się urodzi dziecko.
Przy okazji napisała e-mail do przychodni z prośbą, by ktoś z zespołu doktora Thiry ego do niej
zadzwonił, i niemal parsknęła śmiechem na myśl o swej złudnej nadziei, że jeden incydent
nietrzymania moczu nic jeszcze nie znaczy.
Weszła na stronę poświęconą HD, którą umieściła w zakładkach przed czterema laty, po
czym sięgnęła po papier i długopis. Przez kilka pierwszych miesięcy po usłyszeniu diagnozy
odwiedzała tę stronę codziennie i z przejęciem czytała o różnych zespołach badawczych na świecie,
które dokonują zdecydowanego postępu albo otrzymują znaczne środki na swoje działania
zmierzające do odkrycia przyczyn choroby i skutecznego na nią lekarstwa.
Kilka razy przyłapała Toma na tym samym, choć zawsze się wypierał, twierdził, jakoby
sprawdzał coś, co dotyczy jednego z jego pacjentów, nigdy też jej przekonująco nie wyjaśnił,
dlaczego zamyka laptop, zanim ona zdąży zobaczyć, co jest na ekranie. Od jakiegoś czasu już go
nie przyłapywała, a i sama zrezygnowała z odwiedzania strony. Obiecujące początki
i interesujące możliwości nie prowadziły do niczego konkretnego i w końcu miała wrażenie, że
szuka pieniążka pod poduszką w domu, gdzie nigdy nie słyszano o Zębowej Wróżce. Minęły wieki,
odkąd ostatnio była na tej stronie.
Teraz, podbudowana wiadomością, którą miała nadzieję usłyszeć przez telefon następnego
dnia, uniosła długopis nad notatnikiem i pstryknęła nim kilka razy; dodawała gazu jak kierowca
rajdowy przed startem, gotowa notować szczegóły o ostatnich dokonaniach, żeby opowiedzieć
o nich rano Tomowi, stworzyć inny plan na spędzenie jej urodzin. Przeczytała nagłówki na stronie
tytułowej, przedarła się przez szczegóły opisu każdego doświadczenia na zwierzętach, którego
ostatnio dokonano albo które właśnie trwało, każdej próby z udziałem pacjentów budzącej nadzieję.
Po dwudziestu minutach pstryknęła długopisem po raz ostatni i upuściła go na stół.
Nic nie znalazła.
Od jej ostatniej wizyty na stronie poczyniono mnóstwo wysiłków i poświęcono im
mnóstwo słów ale nic z tego nie wynikło. Pewna firma farmaceutyczna przerwała długotrwałe
badania po rozczarowujących rezultatach eksperymentów na zwierzętach. Laboratorium
opózniało rozpoczęcie badań nad wyjaśnieniem, jak neurony obumierają u pacjentów z HD;
pierwszą fazę planowano zakończyć za osiemnaście miesięcy. Ostatecznym efektem projektu miało
być (taką zespół miał nadzieję) powstanie substancji spowalniającej postęp choroby. Zatem nie
leku, tylko neuroregulatora. I nie prędzej niż za trzy fazy, każda długości sześciu do osiemnastu
miesięcy. To oznaczało, że dla Mary nie pojawi się w aptece cudowny eliksir.
Czemu się łudziła? Odpowiedzi na pytania dotyczące choroby jak się rozwija, jak można
ją powstrzymać pozostawały tak samo nieuchwytne jak dotąd. Skuszono ją, żeby jeszcze raz
sprawdziła pod poduszką, ale znalazła tam jedynie swój zepsuty, zakrwawiony ząb, a nie
błyszczący pieniążek.
Oderwała wzrok od ekranu laptopa, spojrzała na telefon na kuchennym blacie i pożałowała,
że zostawiła wiadomość w poradni doktora Thiry ego. Nie ośmielą się potwierdzić, że to, co jej się [ Pobierz całość w formacie PDF ]