po prostu przyjaznić się z kobietą. - Twarz Glorii rozjaśnił uśmiech, odejmując jej na moment
dwadzieścia lat. - Taka jest natura bestii. Jednym z największych błędów, jakie może popełnić
kobieta, jest wiara w możliwość prawdziwej przyjazni z mężczyzną. Mężczyzni prawie zawsze chcą
więcej, nawet jeśli nic na to nie wskazuje.
- Mamo, to bardzo staroświeckie, i dobrze o tym wiesz!
- Tak uważasz? To spytaj jakiegoś mężczyznę.
Zanim - Amy zdążyła znalezć na to odpowiedz, w drzwiach stanął Jed. Rzucił Glorii pytające
spojrzenie.
- O co? - zagadnął.
Amy wbiła w niego wściekły wzrok. Przez myśl przemknęło jej, że być może matka prawidłowo
zrozumiała wyraz jego oczu, ale zaraz odpędziła od siebie to przypuszczenie. Nie, to nie miało sensu.
Jed nie mógłby być zaborczy wobec kobiety, bo nie miał ochoty na żadne więzy.
- O nic! - niemal warknęła. - Idz z powrotem na dwór i pobaw się jakąś męską zabawą. Możesz
sobie pochodzić po rozżarzonych węglach, albo coś w tym rodzaju.
Zaraz przyjdziemy. Gloria roześmiała się.
- Omawiałyśmy z Amy kwestie damsko-męskie.
Oparł się ramieniem o futrynę i skrzyżował ręce na piersiach.
- No, no! To zawsze fascynujący temat.
- Amy uważa, że między kobietą a mężczyzną możliwa jest czysta przyjazń. Ja twierdzę, że takie
czyste, platoniczne przyjaznie są bardzo rzadkie. Mężczyzni nie są stworzeni do takiego rodzaju
związków z kobietami.
- Niewątpliwie to jakaś forma upośledzenia umysłowego - zgodził się Jed.
- Chcesz przez to powiedzieć, że według ciebie mama ma rację? - spytała agresywnie Amy.
Spojrzał na nią spokojnie.
- Na podstawie własnego doświadczenia powiedziałbym, że tak. Można mieć wiele znajomych, ale
niewiele kobiet może być bliskimi przyjaciółmi. - Zawiesił na chwilę głos, po czym dokończył z
rozmysłem: - Chyba że w grę wchodzi coś jeszcze.
- Seks?
- Taak - uśmiechnął się łobuzersko.
- O cholera! - mruknęła Amy i zaczęła mieszać sałatę z sosem. - Ale w takim wypadku ja też myślę,
że masz rację. To jest upośledzenie umysłowe. Chyba że oboje jesteście wykopaliskami z czasów
przedpotopowych.
Jed oderwał się od futryny, szybkim ruchem zbliżył się do Amy i pocałował ją w czoło.
- Nie martw się o to. Według mnie jesteśmy przyjaciółmi. Bliskimi.
Twarz Amy oblała się rumieńcem. Dziewczyna naprawdę się zawstydziła. Wepchnęła salaterkę w
ręce Jeda.
- Masz i zabieraj się razem z tym na werandę. Pokręcił głową z udaną rezygnacją.
- I pomyśleć, że zawsze lubiłem stanowcze kobiety! Posłusznie zniknął za drzwiami.
Gloria odprowadziła go zamyślonym spojrzeniem.
- Interesujący mężczyzna.
- Można to i tak ująć.
- Myślę, że mógłby z niego być naprawdę dobry przyjaciel - dla odpowiedniej kobiety. - Gloria
uśmiechnęła się spokojnie i zaczęła rozstawiać talerzyki na dodatki.
Amy wpatrzyła się w matkę i uświadomiła sobie nagle, jak bardzo zawsze polegała na jej
umiejętnościach. Od kiedy sięgała pamięcią, Gloria zawsze kierowała swym życiem i nie pozwalała,
by fale ją unosiły. Zawsze wiedziała, co będzie robiła za godzinę, za dwa dni, za trzy miesiące.
Wychowywała swe dzieci i planowała życie towarzyskie swojego męża z tą samą chłodną
skutecznością. I równie metodycznie uczyła Amy nurkować.
A mimo to ani trochę nie straciła elastyczności. Fenomenalnie dostosowywała się do zmian w
ostatniej chwili, nawet jeśli trzeba było zmienić zaakceptowane przed wieloma miesiącami plany.
Była po prostu z natury świetnie zorganizowana i zawsze patrzyła w przyszłość.
I właśnie dlatego przetrwała, pomyślała Amy w nagłym olśnieniu. Ona nie oglądała się za siebie,
ciągle parła w przód. Nowe plany, nowe życie, nowe kierunki. Niemal widziała w myślach Glorię
Slater, jak spokojnym krokiem odchodzi od sceny śmierci w pewności, że zadbała o każdy szczegół. I
planuje już sposoby reorganizacji przyszłości.
W przeciwieństwie do niej Amy wciąż oglądała się za siebie. Jakby ją schwytano w jakąś koszmarną
pętlę czasową. W okropną pułapkę. Amy z rezygnacją stawiła czoło oczywistej prawdzie, że [ Pobierz całość w formacie PDF ]