[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Jedna iskierka wystarczy!
Z całego serca pragnęłam mu pomóc, ale nie spełniając tę prośbę. Po raz
pierwszy w życiu chciałam być jak najdalej od niego. Wyrwałam mu się i
biegłam, potykałam się w ciemności, nie do końca wiedząc, co robię.
Wpadłam do sypialni. Drżałam na całym ciele. Zamknęłam drzwi na klucz,
zastawiłam je krzesłem. Bałam się i jego, i siebie.
Ludzkie życie jest niezwykle ograniczone - zapewne dla naszego dobra.
To nasze zabezpieczenie, nasza kotwica, dzięki której nie popadamy w
próżnię chaosu. Ale co się stanie, jeśli S. zechce złamać odwieczne prawa? W
82
jego oczach było szaleństwo i desperacja, które nie dają mi spokoju. W głębi
serca wiem, że mogłabym dokonać tego, o co prosi. Z niewiadomych
powodów zostałam obdarzona, albo przeklęta, darem - mogę przyzwać
Zwięty Ogień. Ale to, że mogłabym tego dokonać, nie znaczy, że byłoby to
właściwe. Musiałabym posłużyć się mocą w służbie ciemności i wiem, że
skończyłoby się to zle. Cztery żywioły żywią i chronią, ale również niszczą.
Teraz już wiem, że moje obawy były słuszne, gdy nie chciałam poznawać ich
tajemnic.
Od tamtej strasznej kłótni mówię, że zle się czuję i nie przyjmuję nikogo.
Nie mogę spać, nie mogę spokojnie leżeć, nie mogę siedzieć. Nerwowo
przechadzam się po pokoju i cały czas czuję na ustach jego pocałunek.
Chciałabym udowodnić mu, że go kocham, nie spełnienie jego prośby byłoby
błędem.
Wczoraj wieczorem wstałam z łóżka, usiadłam przy oknie, wpatrywałam
się w ruiny i wydawało mi się, że widziałam S. nad jeziorem. Miał na sobie
pelerynę i rozmawiał z dziewczyną, ale oboje spowijała dziwna mgła. To ta
sama dziewczyna w krótkiej spódnicy, ktorą widziałam w wizjach. Już nie
jestem zazdrosna; nie wiadomo dlaczego ujęła mnie, jakby była mi droga jak
siostra. Otworzyłam okno i zniknęli w mroku. A dzisiaj rano, gdy
spacerowałam w ogrodzie, wydawało mi się, że znowu ją widziałam.
Chciałam ją zawołać, ostrzec, ale rozpłynęła się w powietrzu jak sen.
Dzisiaj się dowiedziałam, że S. wyjechał do Londynu. Domyślam się, że
zabrał Księgę ze sobą, bo nie ma jej w grocie. Nie chcę nawet myśleć, jakie
mroczne zaułki odwiedza w Londynie i w swoim sercu. Może już za pózno
dla mego ukochanego. Ale jeśli nie mogę zrobić niczego więcej, muszę
przynajmniej dowiedzieć się, kim jest ta dziewczyna i ją uratować. Przed nim
i przed tym, czym się może stać.
Rozdział 25
Evie Johnson! - Panna Schofield krzyczała na mnie z przeciwległego
krańca boiska do lacrosse'a. - To już czwarta piłka, którą dzisiaj zepsułaś.
Przestań dumać o niebieskich migdałach!
Zaskoczona uniosłam głowę. Do tego stopnia przejęłam się wczorajszą
kłótnią z Sebastianem, że nawet nie zauważyłam, że piłka wylądowała
niedaleko mnie.
83
- Wez się w garść, Johnson - syknęła Celeste i ukradkiem szturchnęła
mnie w bok swoim kijem. Po chwili India wpadła na mnie ze złośliwym
uśmieszkiem na ładnej buzi, ale niewiele mnie to obchodziło. To nic w
porównaniu z bólem po kłótni z Sebastianem. Nie chcę cię więcej widzieć.
Nie chcę cię więcej widzieć. Wiatr hulał wśród drzew, a ja poczułam się
jeszcze bardziej samotna.
- Szybciej! Dalej!
Biegłam i udawałam, że mnie to wszystko interesuje, gdy nagle światło
zbladło, jakby ktoś przekręcił kontakt. Odgłosy gry rozpłynęły się w
błękitnym powietrzu, aż słyszałam jedynie bicie mego serca. Wygrywało
melodię strachu. Stałam jak sparaliżowana, jakbym wrosła w ziemię, bez
słowa. Kij do lacrosse'a wysunął się z mojej dłoni. I wtedy spomiędzy drzew
za boiskiem wyszła dziewczyna w bieli. Wiatr rozwiewał długą suknię, rude
włosy swobodnie spływały na plecy, szare oczy szukały mojego wzroku.
- Trzymaj się od niego z daleka... Uważaj... - zawołała.
- Co to ma znaczyć? Od kogo? - Chciałam zapytać, ale zaschło mi w ustach
i nie wypowiedziałam żadnych słów. A potem dziewczyna zniknęła jak
przywidzenie.
Bum! Piłka do lacrosse'a uderzyła mnie w głowę. Zrobiło mi się słabo. Jak
przez mgłę pomyślałam, że Celeste zrobiła to specjalnie, ale wtedy
zobaczyłam, że Sara biegnie w moją stronę.
- Przepraszam, panno Schofield - sapnęła. - Nie udało mi się. Przepraszam,
Evie. Pewnie bardzo cię boli. - Spojrzała na mnie znacząco.
- Nie. Nie wiem - wymamrotałam.
Panna Schofield wyprostowała szerokie plecy i posłała mi grozne
spojrzenie.
- To twoja wina, nie obserwowałaś piłki, a to podstawowa zasada w
lacrossie.
- Zabiorę Evie do pielęgniarki - zaproponowała Sara. - Na wszelki
wypadek.
- Na pewno nic jej nie... - zaczęła panna Schofield. Sara boleśnie ścisnęła
mi rękę.
- Au! Boli!
- No dobrze - mruknęła panna Schofield.  Idzcie. Wracamy do gry,
dziewczęta. Becky i Sophie, zapraszam na boisko, ale na miłość boską,
rozglądajcie się na boki.
84
Sara ciągnęła mnie ścieżką, która prowadziła do ogrodu i ruin. Było mi
niedobrze. Wydawało mi się, że te dziwne wizje się skończyły, że Sebastian
przegnał je z mojej wybujałej wyobrazni, ale ta dziewczyna wydawała się
taka realistyczna. Trzymaj się od niego z daleka. Rozejrzałam się
niespokojnie. Czyżbym przeżyła załamanie nerwowe?
- Chodz tutaj - poleciła Sara stanowczo.
Nad naszymi głowami górowały ruiny kaplicy. Sara schyliła się, wchodząc
pod niskie sklepienie. Wilgotne kamienne schody prowadziły w dół.
- Co to jest? - zapytałam niespokojnie. Schodki kończyły się w niewielkim
wilgotnym pomieszczeniu o ścianach porośniętych mchem. Nienawidzę
takich miejsc. Usiłowałam wziąć się w garść, myśleć logicznie. - Dokąd
idziemy?
- Musimy porozmawiać w cztery oczy, gdzieś, gdzie nikt nas nie
podsłucha - odparła Sara. - Przepraszam, że w ciebie rzuciłam, ale nie miałam
innego wyjścia.
- Walnęłaś mnie piłką w głowę, żeby ze mną porozmawiać? Czy to aby
nie przesada?
- Evie, ja tylko chcę ci pomóc. Grozi ci niebezpieczeństwo.
- Błagam cię, nie wmówisz mi chyba, że jako Cyganka masz dar
jasnowidzenia. Co za bzdury!
- To nie są bzdury - odparła Sara poważnie. - To prawda. Nigdy nie
uważałam tego za coś wyjątkowego, bo zawsze miałam ten dar - ciągnęła. -
To nic specjalnego, po prostu wyczuwam, kto jest szczęśliwy, kto nie, i wiem
na pewno, jaka jutro będzie pogoda. Raz, kiedy babka złamała rękę,
wiedziałam o tym, zanim mama mi powiedziała. Ale od kiedy przyjechałaś do
Wyldcliffe, coś się zmieniło. Cały czas odbieram sygnały, że ktoś z daleka
usiłuje się z tobą skontaktować. Co naprawdę przed chwilą widziałaś?
Jak to? Czyżby ona także widziała tę dziewczynę? Nagle rozbrzmiały mi w
uszach słowa taksówkarza. Przeklęte miejsce, tak określił Wyldcliffe.
Dlaczego tu w ogóle przyjechałam, zastanawiałam się nerwowo. Tonęłam w
odmętach strachu, traciłam rozum, otaczali mnie wariaci. I jeszcze się
okazuje, że Sara jest jedną z nich.
- Powiedz, co widziałaś - nalegała.
- Niczego nie widziałam! Co cię ugryzło? Wydawało mi się, że ty jedyna
jesteś tu normalna, taka przyziemna. .. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • arachnea.htw.pl