Dorbet poprawiła ubranie, obdarzając matkę zaciętym spojrzeniem. Brązowe oczy płonęły
ze złości.
- Nie możesz mi zwracać uwagi - rzuciła Mali prosto w twarz. - Ludzie mówią, że akurat
ciebie w tym przypominam.
Utkwiła w Mali świdrujący, pełen złośliwości wzrok.
Zanim Mali pomyślała, wymierzyła córce potężny policzek. W jednej chwili wiedziała, że
zle postąpiła. To tylko pogorszy sprawę. Kto by jednak dopuścił, aby przekorna, dojrzała nad
wiek dziewięcioletnia dziewczynka tak bezczelnie zachowywała się wobec własnej matki?
Mali z trudem chwytała powietrze. Może tego właśnie się obawiała? Może z latami rósł w
niej strach, że Dorbet będzie podobna do niej samej?
Mali patrzyła teraz, jak córka przykłada dłoń do palącej skóry. Oczy małej błyszczały.
Powinna powiedzieć, że się zdenerwowała. %7łe nie chciała uderzyć. Nie znalazła na to jednak
dość siły.
- Teraz wiesz, jak masz się zachowywać - oświadczyła krótko córce.
Dorbet milczała. Kopnęła leżące na ziemi wiadro tak, że tym razem uderzyło w ścianę i
potoczyło się na zewnątrz. Wychodząc, trzasnęła wściekle drzwiami. Mali usiadła bez sił,
obejmując dłońmi obolałą głowę. Miała wrażenie, że wszystko wymyka jej się spod kontroli.
I Sivert, i Oja, a teraz jeszcze ta smarkula Dorbet. Po jej twarzy spłynął strumień łez.
- Proszę - usłyszała Mali, kiedy zapukała do pokoju teściowej.
Zdążyła zajść do siebie na górę i trochę się ogarnąć. Najpierw opłukała poczerwieniałą,
mokrą od łez twarz, a potem położyła się na chwilę, przykładając na czoło zimny okład. Nie
na wiele się to jednak zdało. Nie mogła się uspokoić, nawet gdy przymykała oczy i
przekonywała samą siebie, że tak to już jest z dziećmi. Zawsze coś nabroją. Chodziło o coś
zupełnie innego. Nie o Siverta ani o Dorbet. Sprawy miały się znacznie gorzej.
- Chciałaś ze mną mówić - zaczęła Mali, zamykając za sobą drzwi.
- Ktoś musi tu zacząć rządzić - powiedziała Beret. - Bo tego już za wiele!
- Rozumiem, że... że się zdenerwowałaś z powodu Tordhild - ciągnęła Mali, przysiadłszy
na krawędzi krzesła, mimo że teściowa nie okazała gościnności. - Ja też nic o tym nie
wiedziałam, zanim się tu z nią nie pojawił - dodała.
- A co w takim razie zamierzasz? - spytała kobieta, utkwiwszy mroczne spojrzenie w
synowej. - Jedno ci powiem, Mali. Wystarczyło mi, kiedy Johan sprowadził cię do nas, taką
biedaczkę i służącą, i że zwykła sługa została gospodynią we dworze Stornes. Ale cóż,
chłopakiem nie dało się wtedy pokierować. Był naszym jedynym synem. Nie pozostawił nam
wyboru, a trzeba było zadbać o ciągłość rodu. Mówił: ty albo żadna.
Oddychała szybko, nerwowo przebierając palcami, w których trzymała robótkę na drutach,
a te, uderzając o siebie, wydawały metaliczny dzwięk.
- Szczęśliwy to on nie był - dodała. - Chociaż ty zachowałaś się nadspodziewanie dobrze.
Dwór zachował dobre imię, jak przystało na porządny, godny dom. Ale teraz...
Mali nie odpowiedziała. Kurczowo przyciskała dłonie do brzucha, nie podnosząc wzroku.
- Wszystko ma swoje granice, Mali - ciągnęła Beret. - Mam nadzieję, że i ty to rozumiesz.
Tym razem granicę przekroczono. Nie ma mowy o tym, żeby jakaś Cyganka została
gospodynią w Stornes. Nigdy! - podkreśliła stanowczo.
- Rozumiem, że... że ty... Mnie też to ani trochę nie cieszy, Beret. Ja... zgadzam się z tobą.
Gdyby Sivert... upierał się, żeby z nią zostać... nic dobrego z tego by nie wynikło.
Próbowałam już z nim rozmawiać - dodała cicho. - Ale on żadnego problemu nie widzi.
- No, tak, czegóż innego można by się spodziewać po takim lekkoduchu? - odparła Beret z
szyderczym uśmiechem. - Nigdy nic nie rozumiał. %7łyje w swoim własnym świecie. A tu, we
dworze, mamy dwóch synów. Jeśli Sivert nie uwolni się od tej Cyganichy, zanim się po wsi
rozniesie, to sama postaram się o to, by się go stąd pozbyć! A gospodarkę przejmie Ola Johan.
- Matko, nie masz prawa wyrzucać Siverta z domu - zaoponowała Mali. - Jest synem
Johana, i to najstarszym.
- Zrobię to bez względu na wszystko - oświadczyła kobieta z irytacją w glosie. - Już ja się
osobiście z tymi dwojgiem rozmówię i powiem, co o nich myślę, a wtedy Sivert sam wyjedzie
- dodała. - %7łebyś wiedziała!
Mali nawet nie drgnęła. Siedziała jak zamurowana. Wydawało jej się, że już nigdy nie
znajdzie dość sił, by się podnieść. O, Beret z pewnością nie zawaha się ani chwili. Bez
skrupułów wypędzi Siverta ze dworu. Kiedy już wyrzuci z siebie wszystko, co myśli o
Tordhild, Sivert nie zechce tu pozostać ani minuty dłużej. Zwłaszcza że i ona sama nie
zamierza go wspierać. Nie może. Jeden jedyny raz obie z babką się zgadzają.
Powoli podniosła się z miejsca.
- Co zrobisz? - spytała stara kobieta.
- Jeszcze raz spróbuję z nim pomówić - odpowiedziała ze smutkiem.
- A jeśli będzie się upierał?
- Nie wątpię, że tak będzie - rzekła.
Zamknęła za sobą drzwi, po czym zatrzymała się i oparła o ścianę. Owszem, Sivert
zrozumie powagę sytuacji, a w dodatku ona nie powie mu nic innego niż to, co usłyszy z ust
babki. Będzie musiał wybrać pomiędzy Tordhild a Stornes. Nie miała najmniejszych
wątpliwości, jaka będzie jego odpowiedz. Własna matka go zdradzi, ale musi to uczynić.
Tego ciężaru Sivert zaś nie uniesie.
To wszystko moja wina, pomyślała zdesperowana. Ale cóż innego mogłaby zrobić?
Poświęci syna, by ratować siebie i resztę rodziny.
Nie znalazła lepszego rozwiązania.
ROZDZIAA 13.
Tej nocy zle spała. Kłębiące się myśli nie dawały jej spokoju. Starała się nie kręcić, ale i
tak w środku nocy zbudziła Havarda. Nic nie powiedział, tylko przytulił ją mocno do siebie i
dotknął policzkiem jej włosów. Leżeli tak dłuższy czas, aż wreszcie Mali nieco się odprężyła. [ Pobierz całość w formacie PDF ]