— Nie podniecaj się. Do diabła, ja też wybiegłem w przyszłość i jakoś mnie to
nie zabiło. Poza tym, na rany Boga, jesteś jasnowidzem i powinieneś być do tego
przyzwyczajony. — W każdym razie. . . — Odchylił się w fotelu, okręcił, i założył
nogę na nogę. — Ja widziałem ten pomnik, wiesz? Zgadnij czyj. Mój.
Zerknął na Barneya i wzruszył ramionami.
— Niczego tu nie zyskam — rzekł Barney — w tym przedziale czasowym.
Chcę odzyskać żonę. Chcę Emily.
Wzbierała w nim wściekłość i rozgoryczenie. Dławiące w gardle rozczarowa-
nie.
— Emily — kiwnął głową Leo Bulero, po czym powiedział do interkomu: —
Panno Gleason, proszę, żeby przez chwilę nikt nam nie przeszkadzał.
Znów spojrzał na Barneya, przyglądając mu się uważnie.
— Ten facet, Hnatt. . . Jak on miał na imię? Został zgarnięty przez policję ONZ
razem z całą organizacją Eldritcha. Wiesz, Hnatt podpisał ten kontrakt z jednym
146
z agentów Eldritcha. No, dali mu do wyboru: kara więzienia albo emigracja. Przy-
znaję, że to nie w porządku, ale nie wiń mnie za to. Wyemigrował.
— A co z nią?
— Przy tym jej interesie z garnkami? Jak do diabła mogłaby je lepić w ba-
raku na marsjańskiej pustyni? Oczywiście rzuciła tego głupka. Zobacz więc, czy
czekałeś. . .
— Czy ty naprawdę jesteś Leo Bulero? — spytał Barney. — Czy też Palmerem
Eldritchem? A ta rozmowa ma sprawić, abym poczuł się jeszcze gorzej. . . o to
chodzi?
Podniósłszy brwi, Leo Bulero rzekł:
— Palmer Eldritch nie żyje.
— Przecież to nie jest rzeczywistość; to halucynacja wywołana narkotykiem.
— Diabła tam nierzeczywistość — spiorunował go spojrzeniem Leo. —
A więc czym ja, według ciebie, jestem? Słuchaj.
Ze złością wycelował palcem w Barneya.
— We mnie nie ma nic nierzeczywistego; to ty jesteś tym, który jest cholerną
halucynacją, jak sam powiedziałeś, z przeszłości. Pojmujesz sytuację zupełnie na
opak. Słyszysz?
Z całej siły rąbnął pięścią w blat biurka.
— Oto dźwięk rzeczywistości. I mówię ci, że twoja była żona rozwiodła się
z Hnattem; wiem o tym, ponieważ ona sprzedaje nam swoje naczynia, które mi-
niaturyzujemy. Prawdę mówiąc, w zeszły czwartek była w biurze Roni Fugate.
Ze złością palił cygaro, wciąż patrząc nieżyczliwie na Barneya.
— A więc pozostaje mi tylko ją znaleźć — powiedział tamten.
To było takie proste.
— O, tak- przytaknął Leo, kiwając głową. — Tylko jeszcze jedno. Co masz
zamiar zrobić z Roni Fugate? Żyjesz z nią w świecie, który zdaje się, że uznajesz
za nierealny.
— O d d w ó c h l a t?- wykrztusił zdumiony Barney.
— A Emily wie o tym, ponieważ od kiedy zaczęła sprzedawać swoje naczy-
nia, zaprzyjaźniła się z Roni; opowiadają sobie wszystko. Spójrz na to z punktu
widzenia Emily. Jeżeli pozwoli ci wrócić, Roni zapewne przestanie przyjmować
jej naczynia do miniaturyzacji. To ryzykowna sprawa i założę się, że Emily na to
nie pójdzie. Dajemy Roni całkowicie wolną rękę, tak samo jak w swoim czasie
tobie.
— Emily nigdy nie postawiłaby swojej kariery przed życiem osobistym —
powiedział Barney.
— Ty to uczyniłeś. Może nauczyła się od ciebie. W każdym razie nawet bez
tego Hnatta, dlaczego Emily miałaby do ciebie wracać? Odniosła duży sukces; jest [ Pobierz całość w formacie PDF ]