[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Dwie z nas wam pomogą, żadna nie omami,
Jedna z siedmiu pozwoli pójść dalej przed siebie.
Inna pozwoli wrócić temu. który jest w potrzebie,
Dwie z nas kryją zacne wino pokrzywowe,
Trzy truciznę wsączą w serce oraz w głowę.
Wybieraj, jeśli nie chcesz cierpieć tutaj wiecznie,
Oto cztery wskazówki, jak przeżyć bezpiecznie:
 Pierwsza: jakkolwiek chytrze trucizna się skrywa,
Jest zawsze z lewej strony tego, co dała pokrzywa.
 Druga: różną mają zawartość butelki ostatnie,
Lecz jeśli chcesz iść naprzód, nie pij płynu z żadnej;
 Trzecia: różne mają flaszki kształty i wymiary,
Lecz najmniejsza i największa kryją dobre czary;
 Czwarta: obie drugie od końca smak podobny mają,
Choć wyglądem całkiem się nie przypominają.
Hermiona głośno westchnęła, a Harry ze zdumieniem zobaczył uśmiech na jej
twarzy.
 Wspaniale  powiedziała.  To nie jest magia, to logika. Zwykła zagad-
ka. Wielu najpotężniejszych czarodziejów nie ma pojęcia o logice. Dla nich to
pułapka bez wyjścia.
 A dla nas nie?
184
 Oczywiście, że nie. Mamy tu wszystko, czego nam potrzeba. Siedem bu-
telek: w trzech jest trucizna, w dwóch wino, jedna przeprowadzi nas bezpiecznie
przez czarny ogień, a jedna cofnie nas do ognia purpurowego.
 Ale skąd mamy wiedzieć, którą wypić?
 Daj mi minutę.
Hermiona przeczytała tekst kilka razy. Potem przeszła tam i z powrotem
wzdłuż stołu, mrucząc coś do siebie i wskazując palcem na różne butelki. W koń-
cu klasnęła w dłonie.
 Mam  oznajmiła.  Najmniejsza butelka przeprowadzi nas przez czarny
ogień, do Kamienia.
Harry spojrzał na mały flakonik.
 Tego płynu jest tak mało, że wystarczy tylko dla jednej osoby. Zaledwie
jeden mały łyczek.
Popatrzyli po sobie.
 A która pozwoli przejść z powrotem przez purpurowe płomienie?
Hermiona wskazała na pękatą butelkę, ostatnią po prawej stronie.
 Wypijesz to  rzekł Harry.  Tak, posłuchaj mnie. Wróć i zajmij się Ro-
nem. Wezcie miotły z komnaty z uskrzydlonymi kluczami. Pozwolą wam unieść
się tym szybem aż do klapy w podłodze i przelecieć nad Puszkiem. Potem lećcie
prosto do sowiarni i wyślijcie Hedwigę do Dumbledore a. Potrzebujemy jego po-
mocy. Może mi się uda powstrzymać Snape a przez pewien czas, ale chyba nie na
długo. Nie mogę z nim się równać.
 Ale, Harry. . . a jeśli jest z nim Sam-Wiesz-Kto?
 No cóż. . . Raz już miałem szczęście  odpowiedział Harry, wskazując na
swoją bliznę.  Może dopisze mi i tym razem. Hermionie drżały wargi. Nagle
podskoczyła do niego i zarzuciła mu ręce na szyję.
 Hermiono!
 Harry. . . wiesz, jesteś naprawdę wielkim czarodziejem.
 Ty jesteś o wiele lepsza  powiedział Harry, bardzo zmieszany, kiedy go
puściła.
 Ja! Książki! I trochę inteligencji! Są ważniejsze rzeczy.. przyjazń i mę-
stwo. . . i. . . och, Harry. . . bądz ostrożny!
 Ty wypij pierwsza  rzekł Harry.  Jesteś pewna, która jest która, tak?
 Oczywiście.
Ayknęła zdrowo z pękatej butelki i wstrząsnęła się.
 To nie była trucizna?  zapytał Harry z niepokojem.
 Nie. . . ale przypomina lód.
 Szybko, idz, bo to może działać krótko.
 Powodzenia. . . bądz ostrożny. . .
 IDy!
185
Hermiona odwróciła się i przeszła przez purpurowe płomienie. Harry wziął
głęboki oddech i podniósł mały flakonik. Stanął twarzą do czarnych płomieni.
 No to idę  powiedział i jednym łykiem wypił zawartość.
Poczuł się rzeczywiście tak, jakby krew zamieniła mu się w lód. Odstawił
flakonik i ruszył naprzód; zobaczył, jak czarne płomienie liżą mu ciało, ale ich
nie czuł  przez chwilę nie widział nic prócz ciemnego ognia  i oto był już po
drugiej stronie, w ostatniej komnacie.
Ktoś już tam był, ale nie był to Snape. I nie był to nawet Voldemort.
Rozdział 17
Człowiek o dwóch twarzach
Był to Quirrell.
 To pan?!  krzyknął Harry zduszonym głosem.
Quirrell uśmiechnął się.
 Tak, to ja  powiedział spokojnie.  Zastanawiałem się, czy spotkamy
się tutaj, Harry Potterze.
 A ja myślałem, że. . . Snape. . .
 Severus?  Quirrell roześmiał się, ale tym razem nie był to jego zwykły
nerwowy chichot, ale krótki, zimny i ostry śmiech.  Tak, Severus wygląda na ta-
kiego, prawda? Niezle mieć takiego Severusa, który krąży po szkole jak wyrośnię-
ty nietoperz. Kto by mógł podejrzewać tego b-b-biednego j-j-jąkałę, p-profesora
Quirrella?
Harry nie mógł w to uwierzyć. To nie może być prawda, to jakiś podstęp albo
żart.
 Ale Snape próbował mnie zabić!
 Nie, nie. To ja próbowałem cię zabić. Twoja przyjaciółka, panna Granger,
zupełnie przypadkowo wpadła na mnie, kiedy biegła, żeby podpalić Snape owi
szatę. No wiesz, na tym meczu quidditcha. Przerwała mój kontakt wzrokowy z to-
bą. A już tak niewiele brakowało! Jeszcze parę sekund, a strąciłbym cię z miotły.
Udałoby mi się to wcześniej, gdyby Snape nie mruczał przeciwzaklęć, żeby cię
uratować.
 Snape próbował mnie uratować?
 Oczywiście  powiedział Quirrell chłodnym tonem.  A jak myślisz,
dlaczego chciał sędziować w następnym meczu? Tylko dlatego, żeby się upewnić,
że nie zrobię tego po raz drugi. Zmieszne, doprawdy. . . I tak bym nic nie zrobił, bo
na widowni był Dumbledore. A wszyscy inni nauczyciele myśleli, że Snape chce
odebrać Gryfonom zwycięstwo! Nie przysporzyło mu to popularności. . . I po co
to całe marnotrawstwo czasu, skoro i tak zabiję cię tej nocy?
187
Quirrell strzelił palcami. W powietrzu pojawiły się grube sznury, które oplotły
całe ciało Harry ego.
 Jesteś za bardzo wścibski, Potter. Tacy długo nie pożyją. I po co włóczyłeś
się po szkole w Noc Duchów? Musiałeś mnie zobaczyć na trzecim piętrze?
 To pan wpuścił tego trolla?
 Oczywiście. Trolle to moja specjalność. Chyba widziałeś, jak urządziłem
tego tam, w komnacie? Niestety, kiedy wszyscy biegali jak opętani po całym zam-
ku, szukając trolla, Snape, który już zaczął mnie podejrzewać, poszedł prosto na
trzecie piętro i przeszkodził trollowi zatłuc cię na śmierć. No i ten głupi trójgłowy
pies. . . Nie udało mu się odgryzć Snape owi nogi, a powinien to zrobić gładko.
A teraz, Potter, siedz spokojnie. Muszę najpierw zbadać to interesujące zwiercia-
dło.
Dopiero teraz Harry spostrzegł, co znajduje się za Quirrellem. Było to Zwier-
ciadło Ain Eingarp.
 To lustro jest kluczem do odnalezienia Kamienia  mruknął Quirrell, przy-
glądając się uważnie ramie zwierciadła.  że też ten Dumbledore coś takiego
wymyślił. . . No, ale nasz kochany dyrektor jest w Londynie. . . Kiedy wróci, ja
będę już daleko.
Jedyne, co przyszło Harry emu do głowy, to odwrócenie uwagi Quirrella od
zwierciadła.
 Widziałem ciebie i Snape a w puszczy  wybełkotał.
 Zgadza się  rzekł beztrosko Quirrell, obchodząc lustro, by przyjrzeć się,
co jest z tyłu.  Zledził mnie, próbując odkryć, jak daleko się posunąłem. Przez
cały czas mnie podejrzewał. Chciał mnie nastraszyć. . . Mnie, który ma po swojej
stronie lorda Voldemorta!. . .
Wyszedł zza lustra i wpatrzył się w nie pożądliwym wzrokiem.
 Widzę Kamień. . . przekazuję go mojemu panu i mistrzowi. . . ale gdzie on
jest? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • arachnea.htw.pl