[ Pobierz całość w formacie PDF ]

niebezpieczne?
Kobieta zaczęła się trząść z gniewu, a jej oczy wypełniły
się łzami.
- Ona... ta czarnowłosa suka o czarnym sercu uwiodła
mojego narzeczonego! Obiecała mu władzę! Ale kłamała.
Odgrywa dla niej głupka, robi, co mu każe, śpi w jej łóż-
ku... - Głos załamał jej się i zamilkła. Kilka razy przełknęła
ślinę, zanim mogła znowu mówić. - Ten, którego przed-
stawili wam jako Simeona-Amosa, naprawdę nazywa się
Amos i jest przywódcą, który przywiózł nas tutaj z Bethelu.
Prawdziwy Simeon jest człowiekiem z kapsuły, czymś, co
nazywają mózgiem, i to on nadal kieruje tą stacją.
- Człowiekiem z kapsuły? - Belazir t Marid zamknął na
moment oczy- Ach! Słyszeliśmy o tym, ale nigdy nie
widzieliśmy.
Serig pochylił się do niego.
- Panie, to rodzaj proteinowego komputera, nie? Ale nasz
ślimak pokonał ich system i trzyma go w garści. Czy wobec
tego nie wiedzielibyśmy?
- To wyjaśniałoby anomalie - powiedział Belazir, zbie-
rając fakty, dzięki którym uwierzył w niemożliwe. - I... ach!
Jestem takim samym głupcem, jak Aragiz t Varak!
- Na pewno nie, panie - zaprzeczył Serig zaskoczo-
ny. - Nie w swój najgorszy dzień. Nie w mój najgorszy
dzień. Nie w najgorszy dzień w życiu tego tu brudnego robaka.
- Byłem bliski straty. Przeoczenia potencjalnie najcen-
niejszego łupu na tej stacji!
- Człowiek z kapsuły jest aż tyle wart?
- Ma znaczenie strategiczne - odpowiedział Belazir. -
Chodz, przyjrzymy się temu. W każdym razie, już czas.
Jego spojrzenie ponownie spoczęło na brudnym robaku.
w
Doszedł do wniosku, że jest maniaczką w stanie depresji,
wahającą się między zdrowym, normalnym przerażeniem
a egzaltowanym stanem absolutnej ufności w jego zaintere-
sowanie, w jego pomoc. Jakby był pionkiem w jej grze...
- Wariatka - stwierdził. - Chociaż... Może jestem próż-
ny, ale mała Channahap jest zbyt dobra w grach wojennych.
Zapuszkowany mózg podłączony do wielkich komputerów
i ich banków danych, tak? - Uniósł brew, patrząc na Rachel.
- Mogę tylko powiedzieć, co słyszałam - paplała kobie-
ta, pragnąc, by jej uwierzono. - Powiedziano mi, że to są
ludzie, których włożono w pudła jeszcze jako noworodki
i którzy potem stali się jakby komputerami. - Wyłamywała
palce i rzucała rozpaczliwe spojrzenia raz na jednego męż-
czyznę, raz na drugiego. - Mówię prawdę. Spiskują przeciw-
ko tobie, mistrzu i boże!
Belazir uśmiechnął się, uprzejmie przyznając jej rację.
- Oczywiście, że tak. - Przynajmniej co do tego byli
zgodni. Wstał. - Chodz, pójdziemy i porozmawiamy z nimi.
Niech Baila zawiadomi Channęhap, że zobaczę się z nią w jej
biurze - dodał, zwracając się do Seriga. - Powiedz jej, żeby
był tam również Simeon-Amos.
- Channo - odezwał się Simeon, przerywając jej pra-
cę. - Belazir t Drań podąża tą drogą z Rachel na holu. Nie
wiem, co się dzieje, ale sprawia wrażenie ponurego i jedno-
cześnie zadowolonego.
Zanim zdążyła odpowiedzieć, rozległ się dzwonek i na
ekranie ukazała się twarz Baili.
- Channohap- powiedziała- Lord kapitan t Marid
jest w drodze do twojego biura. Oczekuj go tam. %7łąda też
obecności Simeona-Amosa. Wykonać. - Ekran zgasł.
- Cholera - zaklęła Channa i zamyślona zastukała pal-
cami w blat. - Masz rację, Simeome, to nie wygląda dobrze.
Mam dość tej dziewczyny. Doprowadza mnie do szału.
- Masz rację co do stanu jej umysłu, Channo. Nasza
Rachel jest szalona, nawet nie po prostu szalona, lecz rzeczy-
wiście wariatka, świe...
- Sim!
- W porządku, polecę Chaundrze, żeby opisał ją jako
przypadek swego rodzaju szaleństwa. Uprzedz Simeona-Amo-
sa, a ja zajmę się resztą.
- Już się robi. Simeonie-Amosie - rzuciła przez mter-
kom. - Przyjdz tutaj.
- I wiesz co, Channo?
- Tak?
- Myślę, że się zaczęło. Platforma bojowa właśnie uru-
chamia napęd obowiązujący w strefie stacji. Mamy prawdziwą
okazję zadania im silnego ciosu, jeśli uda nam się pozbawić
Belazira łączności z jego ludzmi. To może mieć wielkie
znaczenie.
Channa przytaknęła. Była przygotowana na dokonanie pró-
by morderstwa na Pannie Młodej, mimo małego prawdopo-
dobieństwa skuteczności akcji. Strach wydawał się jej czymś
odległym - nie było na mego czasu.
- Simeonie-Amosie - zaczęła, kiedy wszedł do pokoju
gościnnego. - Belazir idzie tu z Rachel. - Jego twarz zamar-
ła. - Nie ma czasu na dyskusję, oto co musimy zrobić.
Skrzynie z cichym chlupotem wynurzyły się z głębokiej na
metr, zielonej wody basenów glonowych i teraz ociekały na me-
talowych kratownicach przejść. Statki posiadały zamknięty
system rur i zbiorników, ale ten układ - otwarte, metalowe
prostokąty ułożone jak tace- był dla stacji wydajniejszy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • arachnea.htw.pl