[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dotarł do niego sens tej ostatniej porażki.
- Ona i tak umiera. Z twoją pomocą czy bez niej - Polyon wyraził ten fakt dobitnie. - A ty
jeszcze żyjesz. Okłamałem cię. Szpikulec został ustawiony na dawkę paraliżującą. Teraz daj nam
kod wejściowy, zanim Nancia przestanie oddychać i pogrzebie nas wszystkich.
Forister pokręcił głową wolnymi, bolesnymi ruchami.
- Fassa, kochanie, chodz tutaj! - rozkazał Polyon.
- Nie, zostanę z nim.
- Chyba nie mówisz tego poważnie - powiedział uprzejmie Polyon. - Wiesz, że za bardzo się
mnie obawiasz. Pamiętasz te rozpadające się budynki, które postawiłaś na Shemali? Zastąpiłaś je
nowymi za darmo. Pamiętasz? I nie musiałem nawet uciekać się do żadnej z tych interesujących
rzeczy, o których rozmawialiśmy. Jeśli jednak zagroziłem obdarciem cię żywcem ze skóry za
zdradę w fabryce, to tylko pomyśl przez chwilę, co ci zrobię teraz za nieposłuszeństwo wobec mnie.
Pętla transformacyjna okazała się pomocna. Przerwy, które wywołała, dały Fassie czas na
przemyślenie swojej odważnej postawy.
- Idz, Fasso - ponaglał ją Forister, kiedy znów można było normalnie mówić. - Nie możesz
mi teraz pomóc, a ja nic chcę, aby stała ci się krzywda z mojego powodu.
- Dziękuję za informację - rzekł Polyon z dworskim ukłonem. - Może spróbuję tego
następnym razem? Myślę jednak, że zaczniemy od starszego i cenniejszego przyjaciela... Darnell,
przyprowadz tu to dziwadło - nie, sam to zrobię. Ty wyceluj szpikulec w Fassę na wypadek, gdyby
miała niemądre pomysły.
Przytrzymując się fotela pilota, Polyon odwrócił się i wymierzył kopniaka w Micayę
Questar-Benn. Spadek grawitacji na statku uwolnił ją od ciężaru protez, które przytrzymywały ją na
dole, ale ramię i noga zwisały luzno bez jej kontroli. Była tyle warta, co kaleka - przedstawiała
odrażający widok.
- Chciałbym, aby Forister dobrze się temu przyjrzał - powiedział grzecznie Polyon. -
Zamknij protezy! - to do komputera; sygnał do hiperchipów spowodował złączenia się sztucznego
ramienia i nogi Micayi.
- Dotknij Mic tylko palcem - groził Forister, z trudnością zwalczając wpływ paravenonu.
- Nie będę musiał - rzekł Polyon ze wspaniałym uśmiechem. - Mogę zrobić to wszystko
stąd.
Seria szybkich komend słownych i wystukanych kodów spowodowała, że ta część
komputera statku, która poddawała się kontroli Polyona, przetransmitowała nowe, druzgocące
instrukcje do hiperchipów odpowiedzialnych za wewnętrzne implanty organiczne Micayi. Efekty
zmian dały się zaobserwować po przejściu pętli transformacyjnej. Kiedy wrócili do normalnej
przestrzeni, twarz Micayi była bezbarwna, a kropelki potu zraszały jej czoło.
- Zaskakujące, jak bolesnych może być kilka drobnych, organicznych zmian - skomentował
wesoło Polyon. - Na przykład takie drobiazgi, jak krążenie krwi - jest tam twoja ręka, Micaya,
kochanie? Troszkę boli?
- Podejdz bliżej - zaprosiła go Micaya. - I sprawdz sam.
Teraz jednak Polyon zwrócił uwagę na drugą rękę; wszyscy widzieli, jak zmieniła kolor.
Paznokcie zrobiły się prawie i czarne, a skóra nieco purpurowa i obrzmiała.
- Jeśli potrzymamy to tak przez tydzień - powiedział Polyon - to będziemy mieli wspaniały
przypadek gangreny. Oczywiście nie starczy nam czasu. Zdołałbym zgromadzić więcej krwi w ręce
i spowodować popękanie żył, ile to mogłoby zabić ją za szybko. Zatem zostawię to tak, jak jest, a
ty, Forister, przemyślisz to sobie. A może też zaczniemy pracować nad stopą? Na szczęście serce
jest jednym z cyborgowych implantów, więc nie musimy obawiać się zawału; będzie pracowało...
tak długo, jak ja sobie będę życzył. Chcesz usłyszeć, jak dobrze teraz pracuje?
Słowny rozkaz wzmocnił uderzenia sztucznego serca Micayi, bijącego z trudnością, i
słychać było przyspieszony puls. Desperackie, nierówne, podwójne echo bicia serca rozlegało się w
kabinie, ulegało przetworzeniu, dudniło i rozchodziło się przenikliwie przez kompletną pętlę
transformacyjną, ale nikt się nie poruszył i nie powiedział ani słowa.
Nancia przyjmowała ciszę i ciemność jako przyjemne ukojenie od przeszywającego bólu
informacji napływających z jej zdziczałych sensorów. Czy tak właśnie delikatnicy odczuwają
Osobliwość? Ale to było coś więcej. W momentach pomieszania, cały czas była świadoma istnienia
czegoś gorszego niż przestawienie kolorów i deformacje przestrzeni w Osobliwości; była świadoma
złośliwości innego mózgu, nieodwołalnie złączonego z jej własnym, uderzającego w nią z umyślnie
złą wolą.
On chce doprowadzić mnie do szaleństwa. Jeśli przywrócę funkcje moich sensorów, zrobi to.
Jeśli jednak będę dryfować w tej ciemności, ona również tego dokona. Ta słaba, desperacka myśl
wyłoniła jej się gdzieś z obrzeży pamięci. Kiedy i w jakich okolicznościach czuła się taka
całkowicie opuszczona? Nancia bezmyślnie próbowała przeszukać banki pamięci, ale zaprzestała
tego, nim połączenie było ukończone. Jeśli sensory zostały użyte jako broń przeciwko niej, to czy i
pamięć nie mogła podlegać infiltracji? Niech no tylko spróbuje się dostać do komputerowych
banków pamięci, a może okazać się, że jest podporządkowana temu drugiemu umysłowi i wierzy w
to, w co on chce, żeby wierzyła.
Czy to jest inny umysł? Czy to jest część mnie samej? Może ja już zwariowałam, a to jest
pierwszy symptom? Błyskające, nie skoordynowane światła i zniekształcone dzwięki, mdlące
uczucie wirowania, przekonanie, że jest zaatakowana przez inny umysł - to nie mogły być przecież
symptomy jednej z chorób na Starej Ziemi, która zniszczyła tak wiele ludzi, zanim terapia
elektrostymulacyjna i narkotyczna nie przywróciła równowagi ich udręczonym umysłom. Nancia
tęskniła za możliwością przejrzenia jednego z artykułów encyklopedycznych w swych bankach
pamięci; jednak obecnie zródło to było dla niej zakazane. Paranoidalna schizofrenia - to było to!
Oderwanie umysłu od rzeczywistości.
Zobaczmy teraz, argumentowała. Jeśli zwariowałam, to bezpiecznie można sprawdzić
symptomy i zdecydować, czy tak jest. Tyle że prawdopodobnie nie zaakceptuję dowodów na to. Jeśli
nie zwariowałam, to i tak nie odważę się sprawdzić pamięci, aby to udowodnić. Zatem lepiej będzie
zaakceptować wstępną hipotezę, ze jestem zdrowa na umyśle i od tego zacząć. Akcent humoru
zawarty w tym sylogizmie przywrócił jej emocjonalną równowagę. Tylko jak długo pozostanę przy
zdrowych zmysłach w tych okolicznościach...
Lepiej o tym nie myśleć. Lepiej będzie też nie pamiętać pierwszego partnera Caleba, który [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • arachnea.htw.pl