Była zupełnie naga. Jeśli o mnie chodzi, nie założyli mi nawet obroży, co oznaczało, że muszę
zważać pilnie na jej polecenia, bo nawet nie mogła mnie ciągnąć za sobą.
Wiedziałem już dokładnie, co mnie czeka, nie wątpiłem też, że księżniczka Lynette zechce się
wykazać jak największą dozą pomysłowości, a swą złość wyładuje na mnie, wołając: Pośpiesz
się!", Szybciej!", za najmniejszą zaś oznakę nieposłuszeństwa zbeszta mnie jak naj suro wiej. W
ten sposób zyska uznanie widzów. Lord Gregory miał rację: im bardziej będę oporny, tym lepiej
wypadnie ona. I zaćmi mnie.
Aby odnieść triumf, musiałem okazać całkowite posłuszeństwo, wykonywać bezbłędnie wszystkie
jej polecenia. Nie mogłem stawiać oporu; ani w głębi duszy, ani na zewnątrz. Jeśli zacznę ronić łzy,
trudno, niech i tak będzie. Ważne jest, abym robił dokładnie wszystko, czego ona ode mnie zażąda,
nawet gdyby na samą myśl o tym moje serce zaczęło walić jak szalone.
I wreszcie nastał ten moment: wszyscy byli gotowi. Kilka ślicznych młodych księżniczek
serwowało wino, kołysząc swymi ponętnymi bioderkami i oferując mi upojne widoki, kiedy
nachylały się, by napełnić szklanki. One też miały być świadkami wymierzania mi kary.
Po raz pierwszy tego typu widowisko miał obejrzeć cały dwór.
Królowa klasnęła w dłonie, poleciła, by wprowadzić jej pieszczoszka, księcia Aleksego, którego
księżniczka Lynette będzie poskramiać" i tresować" na ich oczach.
Lord Gregory swoim zwyczajem trzepnął mnie kilkakrotnie po pośladkach.
W jednej chwili znalazłem się w jasno oświetlonym kręgu. Przez moment blask światła oślepił
mnie, a potem ujrzałam zbliżaj ące się buty na wysokich obcasach. Lynette. Pod wpływem nagłego
impulsu rzuciłem się ku niej i ucałowałem jej stopy. Widzowie zareagowali głośnym pomrukiem
aprobaty.
Nadal obsypywałem ją pocałunkami, myśląc przy tym: Moja zła Lynette, moja silna i okrutna
Lynette, teraz ty jesteś moją królową". Miałem wrażenie, jakby żądza rozlała się po całym moim
ciele, nie ograniczając się tylko do obrzmiałego członka. Wygiąłem plecy w łuk i lekko rozsunąłem
nogi; nie czekałem nawet na odpowiednie polecenie.
Natychmiast rozpoczęła się chłosta. Ale ta mała spryciara, Lynette, zdążyła jeszcze powiedzieć:
- Książę Aleksy, musisz udowodnić swojej królowej, jaki jesteś bystry i uległy. Masz wykonywać
wszystkie moje rozkazy. I odpowiadać z należnym szacunkiem na moje pytania.
Miałem mówić. Czułem, jak krew uderza mi do głowy. Ponieważ jednak ona nie dała mi czasu na
strach, czym prędzej skinąłem głową i powiedziałem:
- Tak, księżniczko - co znowu wywołało wśród widzów szmer uznania.
Jak już mówiłem, była silna. Potrafiła bić mocniej niż królowa, tak mocno jak kucharze lub
stajenni.
Na ten taboret, jazda! - rozkazała w pewnej chwili. - Klęknij na nim, ale rozsuń szeroko kolana, a
dłonie załóż na szyję!
- Kolejne uderzenia zmobilizowały mnie do posłuszeństwa i pośpiechu. Wskoczyłem na taboret,
gdzie zdołałem szybko, choć z dużym trudem, zachować równowagę. Była to taka sama okropna
poza, w jakiej się znajdowałem, gdy karę wymierzał mi stajenny. A teraz cały dwór mógł popatrzeć
na moje genitalia, jakby wystawione na pokaz.
Obracaj się powoli - komenderowała księżniczka Lynette, chcąc pokazać mnie wszystkim obecnym
- tak aby szlachetni panowie i panie mogli zobaczyć małego pupilka, który występuje dziś dla nich!
- I znowu jej trzepaczka kilkakrotnie wylądowała z trzaskiem na moich pośladkach. Usłyszałem
aplauz widzów i odgłos napełniania szklanek winem. W moich uszach rozbrzmiewał jeszcze ostry
trzask trzepaczki, kiedy księżniczka kazała mi obrócić się szybko na czworakach, z podbródkiem
tuż przy podłodze, tak jak robiłem to dla niej już wcześniej.
Nie wolno mi było zapomnieć o moim postanowieniu. Czym prędzej wykonałem polecenie.
Wygięty w łuk, z rozsuniętymi kolanami, poruszałem się szybko, obok mnie stukały obcasy jej
butów, a moje pośladki dygotały pod razami. Nie próbowałem nawet trwać w zupełnym bezruchu;
mięśnie napinały się, biodra unosiły się i opadały rytmicznie, jakby cofały się przed uderzeniami i
przyjmowały je. I kiedy tak sunąłem po białej marmurowej podłodze, widząc nad sobą twarze
widzów niczym zamazane smugi, uświadomiłem sobie, że to jest mój stan naturalny, tym właśnie
jestem, nie ma nic przede mną ani za mną. Słyszałem reakcje dworu: śmiali się z mojej okropnej
pozy, w ich głosach narastało podniecenie. To drobne widowisko zaabsorbowało ich wszystkich,
zżeranych już przez nudę. Moje bezgraniczne oddanie spodobało się im. Stękałem na głos w takt
uderzeń, nie myśląc nawet o tym, aby zamilknąć. Pojękiwałem do woli i jeszcze bardziej prężyłem
plecy. Po wykonaniu zadania zostałem wepchnięty ponownie na środek areny przy głośnym
aplauzie widowni.
Mój okrutny treser wydawał się niezmordowany: miałem teraz wskoczyć na inny taboret, a z
tamtego na wyższy. Na każdym z nich kucałem, a kiedy trafiała mnie jej trzepaczka, biodra
podskakiwały mi w rytm uderzeń, a własne jęki wydawały mi się zaskakująco donośne.
- Tak, księżniczko - powtarzałem po każdym poleceniu drżącym i cierpiętniczym, choć głębokim
głosem. - Tak, księżniczko - powiedziałem znowu, kiedy kazała mi stanąć przed sobą w szerokim
rozkroku i kucać powoli do wysokości, która jej odpowiadała. Potem, z rękami na karku, musiałem
przeskoczyć przez pierwszą obręcz. Udało mi się jakoś ponownie przykucnąć, tak jak chciała. -
Tak, księżniczko - powtórzyłem i posłusznie przeskoczyłem przez następną obręcz. I jeszcze jedną.
Robiłem to gorliwie i bez najmniejszego wstydu, jakkolwiek mój penis i jądra, dyndając na
wszystkie strony w trakcie mych skoków, z pewnością nie prezentowały się w tym momencie
najlepiej.
Księżniczka biła mnie teraz mocniej i mniej regularnie, a ja jęczałem już bardzo donośnie,
prowokując widzów do śmiechu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]