wszystko, co tylko było jadalne. W obozie w Aambinowicach było po-
dobno 200 000 radzieckich jeńców wojennych. Mieszkali oni przeważnie
w ziemiankach, które sami wykopali. Wyżywienie otrzymywali zupeł-
nie niewystarczające i nieregularnie. Gotowali sobie sami w dołach
ziemnych. Większość pożerała" bo jedzeniem nie można już było
tego nazwać swój przydział zaraz na surowo.
Wehrmacht nie był przygotowany w 1941 r. na to, że takie masy
jeńców wojennych znajdą się w niewoli. Aparat zajmujący się jeń-
cami wojennymi był zbyt sztywny i zbyt mało ruchliwy, aby potrafił
coś szybko zaimprowizować. Zresztą po klęsce w maju 1945 r. niemiec-
kim jeńcom wojennym także nie powodziło się lepiej. Z tym masowym
zjawiskiem także i alianci nie mogli sobie dać rady. Jeńców spędzano
po prostu na nadający się do tego kawałek pola, grodzono prowizorycz-
nie drutem kolczastym i pozostawiano własnemu losowi. Powodziło się
im dokładnie tak jak Rosjanom.87
Przy pomocy takich jeńców, często ledwie się trzymających na no-
gach, miałem budować obóz dla jeńców w Brzezince. Według zarządze-
nia Reichsführera SS do OÅ›wiÄ™cimia miano sprowadzić w tym celu tylko
takich jeńców radzieckich, którzy byli szczególnie silni i całkowicie na-
dawali się do pracy. Oficerowie konwoju mówili, że wybrali najlepszy
mlateriał ludzki spośród masy jeńców, którymi dysponowali.
Jeńcy radzieccy byli chętni do pracy, lecz z powodu osłabienia ni-
czego nie mogli dokonać. Wiem dokładnie, że dawaliśmy im, gdy byli
jeszcze w obozie macierzystym, stałe dodatki żywnościowe, ale nie od-
niosło to żadnego skutku wyniszczone organizmy nie mogły już nic
strawić, organizm był już niezdolny do funkcjonowania. Jeńcy wymierali
jak muchy z ogólnego wycieńczenia albo na skutek najlżejszej choroby,
przed którą organizm nie mógł się już bronić. Widziałem, jak wielu umie-
rało w czasie połykania buraków lub ziemniaków.
86
W Aambinowicach w woj. wrocławskim (niemiecka nazwa: Lamsdorf) w 1939 r. został
założony obóz jeńców polskich, a pózniej obóz dla jeńców narodowości zachodnioeuropej-
skich (Stalag VIII B). W 1941 r. założony został oddzielny obóz dla jeńców radzieckich,
w którym warunki były pod każdym względem o wiele gorsze niż w obozach dla jeńców
innych narodowości. Zginęło w nich z głodu, wycieńczenia i chorób około 40 000 jeńców
radzieckich.
87
W rzeczywistości zachodziła zasadnicza różnica między obu sytuacjami. Polegała ora
na tym, że jeńcy radzieccy byli skazani na zagładę, a jeńcy niemieccy, wśród nich także
i członkowie formacji SS, przeżyli te chwilowe, początkowe trudności i jeżeli ich nie
skazano sÄ…downie jako zbrodniarzy wojennych, zostali z niewoli zwolnieni.
Około 5 000 Rosjan zatrudniałem przez jakiś czas prawie codziennie
przy wyładowywaniu wagonów brukwi. Cały tor kolejowy był już za-
pchany, góry brukwi leżały na szynach kolejowych i nie można było dać
sobie z tym rady. Rosjanie nie byli już w stanie nic robić. Chodzili
wkoło bez żadnego celu i sensu albo chowali się w jakąś bezpieczną
dziurę, aby przełknąć cokolwiek nadającego się do jedzenia, albo szukali
jakiegoś cichego miejsca, gdzie mogliby spokojnie umrzeć.
Najgorzej było w czasie odwilży w zimie 1941 1942 r. Zimno znosili
lepiej niż wilgoć, nieustanne moknięcie. W prymitywnych, kamiennych
barakach na wpół gotowych, naprędce skleconych w pierwszym okresie
Brzezinki, śmiertelność wciąż wzrastała. Nawet spośród tych jeńców, któ-
rzy dotychczas wykazywali pewną odporność, z każdym dniem pozosta-
wało coraz mniej. Nie pomagały już dodatki żywnościowe; połykali
wszystko, co tylko mogli zdobyć, lecz nigdy nie byli syci.
Kiedyś widziałem, jak na drodze między Oświęcimiem a Brzezinką
cała kompania jeńców złożona z kilkuset ludzi nagle uciekła z drogi
w kierunku najbliżej położonych kopców ziemniaczanych, a całkowicie
zaskoczona straż nie mogła sobie dać rady. Na szczęście właśnie wów-
czas nadjechałem i opanowałem sytuację. Jeńcy rozkopywali kopce i nie
dawali się od nich odpędzić; niektórzy z nich umarli podczas jedzenia,
trzymając w dłoniach pełno ziemniaków. Nie mieli już dla siebie żadnych
względów; instynkt samozachowawczy w swej najjaskrawszej postaci nie
dopuszczał żadnych ludzkich odruchów.
Wypadki ludożerstwa nie należały w Brzezince do rzadkości. Ja sam
natknąłem się na Rosjanina leżącego pomiędzy zwałami cegły, któremu
rozpruto brzuch jakimś tępym narzędziem i w którego zwłokach brak
było wątroby. Zabijali się nawzajem, aby zdobyć coś nadającego się do
zjedzenia. Jadąc konno zauważyłem jakiegoś Rosjanina, jak drugiego,
skulonego za stertą kamieni i żującego kawałek chleba, uderzył cegłą
w głowę, aby mu porwać chleb. Zanim jednak dostałem się na miejsce
przez bramę znajdowałem się bowiem poza ogrodzeniem leżący za
stertą był już nieżywy: miał on rozbitą czaszkę. W kłębiącej się masie
Rosjan nie zdołałem, już wykryć sprawcy.
Podczas plantowania pierwszego odcinka budowlanego wielokrotnie
znajdowano przy kopaniu rowów zwłoki Rosjan, którzy zabici przez
innych i częściowo pożarci znikali w jakimś błotnistym dole. W ten
sposób wyjaśniło nam się zagadkowe zniknięcie wielu Rosjan.88
Z mojego mieszkania widziałem, jak jakiś Rosjanin wlókł kocioł po
88
O wypadkach spożywania przez głodzonych z premedytacją radzieckich jeńców wojen-
nych części ciała zmarłych współtowarzyszy wspomina także sprawozdanie radzieckiej Ko-
misji do Badania Zbrodni Niemieckich Popełnionych na Radzieckich Jeńcach Wojennych
w Twierdzy Dęblińskiej z dnia 28. 8. 1944 r.
jedzeniu za blok przy komendzie i łapczywie go wyskrobywał. Nagle zza
rogu ukazał się drugi, przystanął na chwilę, następnie rzucił się na wy-
skrobującego kocioł, pchnął go na ogrodzenie naładowane prądem i znik-
nął z kotłem. Strażnik na wieży także obserwował to, ale nie zdążył
strzelić do uciekającego. Natychmiast zatelefonowałem do służbowego
Blockführera, poleciÅ‚em wyÅ‚Ä…czyć prÄ…d z ogrodzenia i poszedÅ‚em do
obozu sam poszukiwać sprawcy. Pchnięty na druty był martwy. Tego
drugiego nie udało się odszukać. To już nie byli ludzie; zezwierzęceli
w ciągłych poszukiwaniach jedzenia.
Z liczby przeszło 10 000 radzieckich jeńców, którzy mieli stanowić
główną siłę roboczą przy budowie obozu jeńców w Brzezince, pozostało
przy życiu do lata 1942 r. zaledwie kilkuset. Tę resztę stanowili naj-
bardziej wytrzymali. Ci, którzy przetrwali, pracowali znakomicie i byli
zatrudnieni jako lotne drużyny robocze wszędzie tam, gdzie należało
szybko ukończyć prace. Nigdy jednak nie mogłem się pozbyć uczucia,
że ci, którzy pozostali przy życiu, przetrwali tylko kosztem swych
współwięzniów, ponieważ byli od nich bardziej bezwzględni i twardsi.
W lecie 1942 r. o ile sobie przypominam udała się tym jeńcom
masowa ucieczka. Większość z nich została zastrzelona, wielu jednak
udało się uciec. Ci, którzy zostali schwytani, jako powód masowej uciecz-
ki podawali lęk przed zagazowaniem, który ich ogarnął, gdy im oznaj-
miono, że zostaną przeniesieni na nowy, świeżo wykończony odcinek
obozu. Nie wierzyli w przeniesienie, uważali, że się ich oszukuje, cho-
ciaż tych jeńców nigdy nie zamierzano zagazować. Zapewne wiedzieli
o likwidowaniu radzieckich politruków" i komisarzy i dlatego obawiali
się, że i ich czeka podobny los. W ten sposób może powstać masowa psy-
choza, która pociąga za sobą takie skutki.89
89 [ Pobierz całość w formacie PDF ]