starego pisma. Jej pierwsze pytania na ten temat spotkały się z taką dezaprobatą i gwał-
towną niechęcią, że szybko nauczyła się nie przyznawać, iż sama potrafi odczytywać
ideogramy. Urzędnicy nigdy jej o to nie spytali. Stare pismo zostało zakazane wiele lat
temu; nikomu nie przyszło do głowy, że Satti może je znać. Nie wierzyła, że jako jedyna
osoba na planecie posiada tę umiejętność. Ta myśl budziła jej przerażenie. To tak jakby
przechowywała w pamięci całą historię ludzkości ludzkości innej planety. Gdyby za-
pomniała choć jedno słowo, jeden ideogram, jeden znak diakrytyczny, wszystkie te ist-
nienia, całe stulecia myśli i uczuć byłyby stracone na zawsze.
Z ulgą przekonała się, że w Okzat-Ozkat wiele osób, nawet dzieci, nosi w sobie to
cenne dziedzictwo. Potrafili odczytać i napisać parę dziesiątków znaków, może kilkaset.
Niektórzy byli całkowicie biegli w piśmie. W szkole dzieci uczyły się alfabetu i otrzymy-
wały wykształcenie odpowiednie dla producentów-konsumentów; ideogramów uczy-
ły się w domu lub na nielegalnych lekcjach w salkach na zapleczach sklepów, warszta-
tów, magazynów. wiczyły kaligrafię na małych tabliczkach, które można było wytrzeć
jednym ruchem. Rolę nauczycieli odgrywali robotnicy, gospodynie domowe, sklepika-
rze, zwykli ludzie.
Ci nauczyciele dawnego języka i dawnych obyczajów, ludzie uczeni , nosili miano
maz . Joz stanowił termin wskazujący na pełną sympatii równość; maz stosowano jako
wyraz szacunku. Oznaczało zawód stanowiący coś pośredniego pomiędzy duchownym,
nauczycielem, lekarzem i naukowcem. Wszyscy maz, których spotykała Satti, a w mia-
rę pobytu w Okzat-Ozkat poznała większość z nich, żyli w bardziej lub mniej uciążliwej
55
biedzie. Zwykle zajmowali się handlem lub mieli dodatkowy zawód, zapewniający im
dochód poza tym, co otrzymywali za aplikowanie lekarstw, porady dietetyczne i zdro-
wotne, odprawianie pewnych uroczystości, jak śluby lub pogrzeby, a także czytanie na
wieczornych spotkaniach, zwanych opowiadaniami.
Maz byli biedni nie dlatego, że dawne tradycje ginęły lub cenili je tylko ludzie starzy,
ale dlatego że ludzie, których uczyli, także nie mieli pieniędzy. Okzat-Ozkat było małym
miastem bez żadnego kapitału. A jednak mieszkańcy utrzymywali swoich maz, płacili
im regularnie miedziakami, drobnymi banknotami. %7ładna ze stron nie czuła się upoko-
rzona, nie było tu miejsca na hipokryzję. Płacono za otrzymywany towar. Na wieczorne
opowiadania przyprowadzano dzieci, które słuchały rozmów lub zasypiały. Do piętna-
stego roku życia miały bezpłatny wstęp. Potem płaciły tyle samo co dorośli. Młodzi lu-
bili spotkania z pewnym maz, który specjalizował się w recytowaniu i czytaniu eposów
i romansów, na przykład Wojny o dolinę i opowieści o Pięknym/Pięknej Ezid. Bardziej
energiczne i wojownicze ćwiczenia fizyczne ściągały młodzieńców i dziewczęta.
Jednak maz byli ludzmi w średnim wieku lub starszymi i znowu nie dlatego, że
ich grupa wymierała, ale dlatego że, jak powiadali, trzeba całego życia, by się nauczyć
chodzić po lesie.
Satti chciała się dowiedzieć, dlaczego wykształcenie zajmowało tak wiele czasu, jed-
nak samo zebranie wiadomości także wydawało się ciągnąć w nieskończoność. WT co
wierzyli ci ludzie? Co uważali za święte, najważniejsze? Ciągle szukała rdzenia praw-
dy, słów stanowiących duszę Opowiadania, świętych książek, które mogłaby przeczy-
tać i zapamiętać. Znalazła książki, lecz nie te. Nie było wśród nich Biblii. Nie było Kora-
nu. Dziesiątki Upaniszad, miliony sutr. Każdy maz dawał jej coś do czytania. Przeczyta-
ła lub wysłuchała niezliczoną ilość tekstów. Wiele lub nawet większość z nich ist-
niała w kilku postaciach i wersjach. Temat opowiadań był niewyczerpany, nawet teraz,
gdy tak wiele tekstów zniszczono.
W początkach zimy wydało się jej, że znalazła główny tekst systemu, zbiór wierszy i [ Pobierz całość w formacie PDF ]