zawołała: Daj mi tej wody, abym już nie pragnęła i nie przychodziła tu czerpać. Jezus jej
odpowiedział: Idz, zawołaj swego męża i wróć tutaj. Samarytanka nie chciała jednak dotykać
bolesnej dla siebie sprawy, którą była wielość mężczyzn w jej życiu. Nie chciała
zdemaskować się przed Jezusem. Odpowiada więc: Nie mam męża. Kobieta usiłuje kłamać.
Ale jak to często bywa w życiu właśnie wówczas, kiedy usiłuje kłamać, mówi prawdę.
Rzekł do niej Jezus: Dobrze powiedziałaś: Nie mam męża. Miałaś bowiem pięciu mężów,
a ten, którego masz teraz, nie jest twoim mężem. To powiedziałaś zgodnie z prawdą.
Jezus ukazuje kobiecie, że nigdy naprawdę nie kochała żadnego mężczyzny, ale jedynie
wypożyczała się im na jakiś czas. I właśnie dlatego nie może nazwać do końca żadnego
z nich swoim mężem. W prawdziwej miłości małżeńskiej istnieje bowiem całkowite i pełne
oddanie.
Jezusowi nie można jednak wypożyczyć się na chwilę, Jemu nie można oddać się na jakiś
czas. Jemu można tylko oddać się bezwarunkowo, oddać się do końca. Nie ma miłości na
jakiś czas. Nie ma miłości na próbę. Ten, którego masz teraz, nie jest twoim mężem,
ponieważ w tej relacji brakuje całkowitego oddania się. Wszyscy mężczyzni w życiu tej
kobiety byli jedynie kompensacją, próbą wypełnienia samotności i pustki życia. Przechodząc
z rąk jednego mężczyzny do drugiego kobieta udaje miłość, udaje życie małżeńskie, stwarza
pozory oddania.
Miłość, dar z siebie, jest trwała. Prawdziwe oddanie posiada znamiona dozgonności,
znamiona pełnej wierności. Miłości nie można odwołać. W Księdze Pieśni nad Pieśniami
oblubienica mówi do oblubieńca: Połóż mię jak pieczęć na twoim sercu, jak pieczęć na
twoim ramieniu, bo jak śmierć potężna jest miłość, a zazdrość jej nieprzejednana jak Szeol,
żar jej to żar ognia, płomień Pański (Pnp 8, 6).
Na zakończenie całego rozważania prośmy najpierw o głębokie pragnienie przyjęcia miłości
Jezusa oraz udzielenia odpowiedzi miłością na Jego miłość. Prośmy także, abyśmy
zdemaskowali w nas z jednej strony pokusę podejrzliwości, mówiącą, iż miłość w naszym
życiu jest niemożliwa z powodu naszej słabości i grzeszności, z drugiej zaś pokusę lęku
przed powierzeniem swojego życia Jezusowi.
XVIII. PO%7łEGNANIE W BETANII
Na sześć dni przed Paschą Jezus przybył do Betanii, gdzie mieszkał Aazarz, którego Jezus
wskrzesił z martwych. Urządzono tam dla Niego ucztę. Marta posługiwała, a Aazarz był
jednym z zasiadających z Nim przy stole. Maria zaś wzięła funt szlachetnego i drogocennego
olejku nardowego i namaściła Jezusowi nogi, a włosami swymi je otarła. A dom napełnił się
wonią olejku. Na to rzekł Judasz Iskariota, jeden z uczniów Jego, ten, który miał Go wydać:
Czemu to nie sprzedano tego olejku za trzysta denarów i nie rozdano ich ubogim?
Powiedział zaś to nie dlatego, jakoby dbał o biednych, ale ponieważ był złodziejem, i mając
trzos wykradał to, co składano. Na to Jezus powiedział: Zostaw ją! Przechowała to, aby
Mnie namaścić na dzień mojego pogrzebu. Bo ubogich zawsze macie u siebie, ale Mnie nie
zawsze macie (J 12, 1 8).
Obraz dla obecnej kontemplacji: Przedstawmy sobie najpierw Jezusa w domu Aazarza i jego
sióstr Marty i Marii, jak siedzi za stołem ze swoimi uczniami. Kontemplujmy następnie
niezwykły gest Marii, jakim było namaszczenie nóg Jezusa. Zauważmy jak Maria podchodzi
do Niego, wylewa na Jego nogi funt drogocennego olejku nardowego i namaszcza je,
a następnie włosami swymi je wyciera. Poczujmy woń olejku. Dostrzeżmy także
niezadowolonego Judasza, który z dezaprobatą patrzy zarówno na Marię, jak i na Jezusa.
Prośba o owoc kontemplacji: Prośmy o łaskę służenia Jezusowi z wielką radością
i przyjemnością wewnętrzną. Prośmy także, abyśmy cenili sobie nasze niepokoje sumienia
i przyjmowali je jako dar Boga, dzięki któremu możemy uwalniać się od naszych oporów
wobec Jezusa i Jego woli.
1. Bóg kocha tych, którzy dają z radością
Zw. Ignacy w wiczeniach duchownych uczy nas modlitwy z tak zwanym zastosowaniem
zmysłów. Widzieć osoby wzrokiem wyobrazni, rozważając i kontemplując w szczególności to,
co ich dotyczy. (...) Słuchać uszami (wyobrazni), co mówią. (...) Wąchać i smakować zmysłem
węchu i smaku (w wyobrazni) nieskończoną słodycz i łagodność Bóstwa, duszy i jej cnót
i innych rzeczy wedle okoliczności osoby, którą się kontempluje. (...) Dotykać zmysłem
dotyku, tak np. obejmować i całować miejsca, gdzie te osoby (święte) stawiają kroki lub
siedzą, a zawsze starając się o jakiś pożytek z tego (D, 122 125).
Niniejszą modlitwę rozpocznijmy od takiej właśnie kontemplacji pobytu Jezusa w Betanii
z zastosowaniem zmysłów. Przedstawmy sobie to wydarzenie ewangeliczne odwołując się do
opisu, jaki daje nam św. Jan. Rodzeństwo Aazarz, Marta i Maria zapraszają przyjaciela domu
Jezusa do siebie do Betanii. W czasie spotkania panuje przyjacielska, ale jednocześnie
bolesna atmosfera bliskiego już rozstania. Marta usługuje gościom, Aazarz jako gospodarz
siedzi przy stole. W gościnę zostali zaproszeni także Apostołowie. W pewnym momencie
Maria dokonuje niezwykłego gestu, którym wyraża hołd, oddanie i miłość mieszkańców
domu wobec Jezusa. Bierze funt szlachetnego i drogocennego olejku nardowego i namaszcza
Jezusowi nogi i włosami swymi je ociera. Dom wypełnia woń olejku. Tę uroczystą atmosferę
pożegnania psuje jednak Judasz. Głośno wyraża swoją dezaprobatę wobec gestu Marii.
Będąc wśród przyjaciół, Judasz zachowuje się jednak jak obcy. Nie rozumie i nie wyczuwa
atmosfery przyjazni i pożegnania. [ Pobierz całość w formacie PDF ]