[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mnie ojciec. Powiedział kategorycznie, że on popiera i że jego zdaniem samoobrona uczy
wewnętrznej dyscypliny czy czegoś w tym rodzaju.
A matka na to, że co to za szlachetna sztuka dyscypliny, jeżeli dziecku mowę odjęło. Oj-
ciec stwierdził, że dyscyplina jest właśnie wtedy, gdy młodzież nie odzywa się niepytana.
Między innymi.
24
Oczywiście na tym się nie skończyło. Dopiero koleżanka z apteki uspokoiła mamę, powie-
działa, że nic mi nie jest, że to po prostu dojrzewanie i że sama to miała przed rokiem. A mat-
ka znowu swoje: że moi bracią mówili dwa razy więcej. Zapomina, że w domu było dwa razy
więcej ludzi, bo przecież żyła jeszcze babcia. Wystarczyło, że każdy powiedział kilka słów i
już robiła się z tego kupa gadania.
Czuł, że coś go do niej przyciąga i zatrzymuje, dystans kilku kroków wydawał mu się od-
ległością niemożliwą do pokonania. Gdyby nie miał wobec niej żadnych zamiarów, rozmowa
nie sprawiałaby trudności. Zwykła rozmowa. Ale to nie mogła być przecież zwykła rozmowa.
Nie chciał być zwykłym facetem, który mówi rzeczy, o jakich zaraz się zapomina. Krążył
więc w jej pobliżu z wytrwałością drapieżnika. Chwilami wydawało mu się, że Marta coś
zaczyna podejrzewać, wtedy na pewien czas wycofywał się z zasięgu jej wzroku, ale wkrótce
pojawiał się znowu, cierpliwy i ostrożny.
W jego zachowaniu trudno było zauważyć oznaki adoracji, raczej skupienie i namysł, jak u
kogoś, kto jest na tropie tajemnicy.
Teraz też był w pobliżu. Stał oparty o ścianę wertując machinalnie książkę, w rzeczywisto-
ści łowił chciwie fragmenty rozmowy, którą prowadziły dziewczyny. Z uczuciem zażenowa-
nia uświadomił sobie, że po prostu podsłuchuje. Po krótkiej walce wewnętrznej ciekawość
zwyciężyła poczucie wstydu. Tłumaczył sobie, że słyszy tę rozmowę mimo woli, a poza tym
mógłby przecież zwyczajnie podejść  w gruncie rzeczy wiedział doskonale, że tego nie zro-
bi. W jego obecności rozmowa wyglądałaby na pewno inaczej, a przecież chciał wiedzieć...
Co? Nie miał pewności, co to ma być. Liczył w duchu, że dowie się w końcu, jak ma postę-
pować, że ten drobny grzech przybliży go do tej inności dziewczyn, z której podświadomie
zdawał sobie sprawę.
Telka opowiadała z ożywieniem.
 W sobotę byłam u rodziny w Warszawie. Mieli bilety na  Konfrontacje , a ponieważ
ciotka nie mogła iść, bo miała do pogadania z moim ojcem, więc wuj zabrał mnie na  Tessę
Polańskiego. Wszystkie filmy od osiemnastu lat, ale bileterka nawet okiem nie mrugnęła. A
za mną wchodził chłopak i od niego zażądała dowodu. Okazało się, że ma dziewiętnaście lat.
%7łebyście widziały jego minę!
 Nie chwaliłaś się, że chodziłaś na  Konfrontacje  powiedziała z zazdrością Marta.
Stefan intensywnie wpatrywał się w numer strony, ale gdyby go ktoś zapytał, co to za nu-
mer, na pewno nie potrafiłby odpowiedzieć.
 Widziałam tylko ten jeden film. Następnego dnia rano wyjechaliśmy  odrzekła Telka.
 Opowiedz, stara  to Kaśka odezwała się proszalnym tonem, który przypominał dziecię-
ce molestowanie o bajkę.
Telka krygowała się trochę, że nie wie, czy zdąży, a poza tym film jest artystyczny, więc
sama fabuła to nie wszystko, ale w końcu dała się namówić.
 Kto gra w tym filmie?  chciała wiedzieć Kaśka.
 Nastazja Kinsky  to Marta wyręczyła narratorkę.
 Ona gra taką dziewczynę z marginesu, wiecie, ojciec pijak, kurna chata oraz kupa nie-
domytych dzieci w różnym wieku. I nagle okazuje się, że pochodzą z arystokracji  Telka
mówiła z pewną emfazą żywo gestykulując.
 Dostają spadek?  zapytała Kaśka, która preferowała szybkie i korzystne dla bohaterki
obroty losu.
 Wszystko, co mają, to widelec z herbem  Telka uciszyła ją ruchem dłoni.  Na tej pod-
stawie okazuje się, że pochodzą z bardzo dobrej rodziny, tylko podupadłej i do tego z prze-
kręconym nazwiskiem.
 Jak to?  zdziwiła się Kaśka.
25
 Właśnie mówię, z przekręconym  zniecierpliwiła się narratorka.  Z tego powodu wcze-
śniej nie mogli mieć takiego pochodzenia. Wysyłają też córkę, czyli Kinską, do krewnych z
rodzinną wizytą przyjazni.
 Jako ubogą krewną  wtrąciła Kaśka. Obie dziewczyny spojrzały na nią z wyrzutem.
 Nawet gorzej  Telka machnęła ręką.  Okazało się, że ci krewni, to badylarze, którzy
kupili sobie dla szpanu nazwisko z herbem.
 Zdarza się  po raz kolejny włączyła się Kaśka.  Słyszałam o jednym... Zresztą, opo-
wiem wam pózniej  dodała pośpiesznie widząc przyganę w oczach koleżanek.
 Jak raz potrzebna im była siła robocza, więc dali dziewczynie robotę przy kurach.
Kaśka skrzywiła się i mruknęła:
 Specjalnie się nie wysilili. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • arachnea.htw.pl