[ Pobierz całość w formacie PDF ]

i wybaczono mu wyłącznie ze względu na niewłaściwe zachowanie Valancy podczas
wspomnianej uroczystości. Jednak\e pani Fryderykowa i kuzynka Stickles ju\ przed tym
pamiętnym obiadem zauwa\yły parę niepokojących rzeczy. Wszystko oczywiście zaczęło się
od ró\anego krzewu i od tej pory Valancy nigdy ju\ nie była  całkiem jak nale\y .
Prawdopodobnie dlatego nie przejmowała się tym, \e matka się do niej nie odzywa.
Stanowczo odmówiła za\ywania Gorzkiej Mikstury i Czerwonych Pigułek Redferna.
Oświadczyła te\ stanowczo, \e nie ma zamiaru dłu\ej odpowiadać na imię Doss. Kuzynce
Stickles zaproponowała, by ta przestała wreszcie nosić broszkę z puklem włosów kuzyna
Artemasa Sticklesa. Aó\ko w swym pokoju przestawiła na przeciwną stronę. W niedzielne
popołudnie trzy godziny czytała Czarodziejskie Skrzydła. Gdy kuzynka Stickles zwróciła jej
uwagę, odparła obojętnie.  Och, zapomniałam, \e to niedziela  i zaczęła czytać dalej.
Kuzynka Stickles widziała rzecz niesłychaną; przyłapała Valancy na zje\d\aniu po
poręczy schodów! Kuzynka nic o tym nie powiedziała pani Fryderykowej  biedna Amelia i
bez tego ma dość kłopotów.
Z kamiennego milczenia wytrąciło panią Fryderykowa oświadczenie Valancy, \e nie
pójdzie więcej do anglikańskiego kościoła.
 Nie będziesz chodzić do kościoła?! Doss, ty chyba postradałaś&
 Och, do kościoła będę chodzić  odparła pogodnie Valancy  ale do
prezbiteriańskiego. Do anglikańskiego nie.
To była powa\na sprawa. Pani Fryderykowa przywołała na pomoc łzy, okazało się
bowiem, \e poza ura\onego majestatu nie skutkuje.  Co masz przeciwko anglikańskiemu
kościołowi  wyszlochała.
 Nic, poza tym, \e właśnie tam musiałam zawsze chodzić.
 Czy to ładnie tak mówić do matki? Och, ile\ prawdy jest w stwierdzeniu, \e bardziej od
wę\a zrani cię niewdzięczne dziecko!
 Czy to ładnie tak mówić do własnej córki?  odparła niewzruszona Valancy.
Tak więc po czymś takim zachowanie Valancy na srebrnym weselu nie było dla pani
Fryderykowej i Christine Stickles taką niespodzianką jak dla innych. Obie panie miały
wątpliwości, czy nale\y ją zabierać na uroczystość. Obawiały się jednak plotek i domysłów,
gdyby tego nie zrobiły. Poza tym mo\e zachowa się przyzwoicie i nikt nie zauwa\y, \e coś
jest z nią  nie tak . Dzięki specjalnym staraniom Opatrzności, przez całe niedzielne
przedpołudnie lało jak z cebra, dlatego Valancy nie spełniła straszliwej grozby i nie poszła do
kościoła prezbiteriańskiego.
Nie odczułaby przykrości, gdyby pozostawiono ją w domu. Rodzinne uroczystości były
bowiem przerazliwie nudne. Lecz Stirlingowie świętowali ka\dą mo\liwą okazję  był to
dawno ustalony zwyczaj. Nawet pani Fryderykowa wydawała obiad w rocznicę swego ślubu,
a kuzynka Stickles zapraszała przyjaciół na kolację w dniu urodzin. Valancy nienawidziła
tych okazji, bo z ich powodu musiały potem oszczędzać i tygodniami odmawiać sobie
wszystkiego. Na srebrne wesele jednak chciała pójść. Gdyby się nie zjawiła, stryjowi
Herbertowi byłoby przykro, a ona go lubiła. Poza tym chciała obejrzeć krewniaków z nowej
perspektywy. Będzie to tak\e znakomite miejsce, jeśli nadarzy się sposobność, do
wygłoszenia deklaracji niepodległości.
 Włó\ brązową, jedwabną suknię  powiedziała pani Stirling. Zupełnie jakby miała co
innego do wyboru! Valancy posiadała jedną jedyną odświętną sukienkę w tabaczkowo
brązowym kolorze, podarowaną przez ciotkę Isabel. Ciotka zdecydowała, \e Valancy nie
powinna nosić sukien w jasnych kolorach. Gdy była młoda, pozwalano jej ubierać się na
biało, ale ju\ od dłu\szego czasu przestała to robić. Tak więc ubrała się w brązową suknię ze
stojącym kołnierzykiem i długimi rękawami. Nigdy nie miała sukienki z dekoltem i krótkimi
rękawami, choć było to modne i od dłu\szego czasu noszone nawet w Deerwood. Nie uło\yła
jednak włosów w wałek wokół głowy. Zwinęła tylko węzeł na karku i zasłoniła uszy. Uznała,
\e jej w tym bardziej do twarzy, choć węzeł był \ałośnie malutki. Pani Fryderykowej fryzura
się nie podobała, ale pomyślała, \e tu\ przed przyjęciem lepiej licha nie budzić. Było bardzo
wa\ne, aby nie dra\nić Valancy, dopóki uroczystość się nie skończy. Pierwszy raz w \yciu
pani Stirling wzięła pod uwagę nastrój i humory córki. No, ale przecie\ dotychczas Valancy
nie była  dziwna .
W drodze do stryja Herberta obie starsze panie szły przodem a za nimi dreptała skromnie
Valancy. Minął je Ryczący Abel, jak zwykle wstawiony, choć nie  na rycząco , a na tyle, by
być wyjątkowo uprzejmym. Uniósł zniszczoną, kraciastą czapkę gestem monarchy witającego
swych poddanych i zło\ył im niski, zamaszysty ukłon. Obie panie nie śmiały udać, \e go
wcale nie widzą, poniewa\ tylko on w Deerwood potrafił dokonywać niektórych napraw
domu. Dlatego nie nale\ało go sobie zra\ać. Odpowiedziały więc sztywnym i ledwo [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • arachnea.htw.pl