tego dnia poczuła się bezpiecznie.
S
R
- To cud, że nic poważnego ci się nie stało. Tak się
martwiłem - mówił, patrząc na nią czule, jakby wciąż nie mógł
uwierzyć, że jest cała i zdrowa. Kiedy na niego patrzyła,
największy ból jej sprawiało, że nie jest jej. Zwłaszcza teraz.
Pragnęła, żeby Elan nie martwił się o nią tylko ze względu na
dziecko, ale dlatego, że ją kocha.
- Muszę cię zabrać do domu - stwierdził i zacisnął zęby z
determinacją.
- Zdaje się, że pielęgniarka ma przynieść mój wypis ze
szpitala. Lekarz chciał mnie tu zatrzymać na jedną noc ze względu
na utratę przytomności, ale ponieważ dziecko się rusza i badania
wyszły dobrze, zgodził się mnie wypuścić.
- Zwietnie. - Elan klasnął w dłonie z radości. - Gdzie ta
pielęgniarka? A przy okazji, wracasz do domu ze mną. I nawet nie
myśl o tym, żeby się sprzeczać.
- Wręcz przeciwnie, będę ci bardzo wdzięczna, jeśli mnie
odwieziesz.
Spojrzał na nią i zmarszczył groznie brwi.
- Kiedy powiedziałem do domu", miałem na myśli mój dom.
Sara niemal podskoczyła na łóżku.
- Och, nie. To niemożliwe.
- Czy pytam cię o zdanie? - Po czym ruszył na poszukiwanie
pielęgniarki.
S
R
Sara próbowała wstać, ale ból w kostce był nieznośny. Jedna
zdrowa noga nie udzwignie całego ciężaru jej ciała, które w
ostatnim czasie zaczęło gwałtownie przybierać na wadze. Jęknęła.
Elan szybko wrócił.
- Co się stało?
- Próbowałam wstać - pisnęła.
- Nie ma potrzeby, żebyś gdziekolwiek chodziła. Wezmę cię
na wózek, a do samochodu i z samochodu cię przeniosę. Proszę,
nie pogłębiaj urazu. Ja się wszystkim zajmę.
- Naprawdę chcę wrócić do siebie. - Marzyła tylko o tym,
żeby się już położyć we własnym łóżku.
- To niemożliwe - powiedział, odwracając od niej wzrok.
Kiedy przyszła pielęgniarka i wypełniła dokumenty, a Sara je
podpisała, Elan zwrócił się do pielęgniarki.
- Sara została uderzona w głowę. Nadal istnieje ryzyko
wstrząśnienia mózgu, prawda?
- Tak, to doprowadziło do utraty przytomności. Wprawdzie
nie ma rany otwartej, ale...
- A więc teraz istotne jest, żeby ktoś z nią był, kto w razie
pierwszych symptomów odwiezie ją z powrotem do szpitala?
- Jak najbardziej.
Elan zapewnił pielęgniarkę, że Sara będzie miała dobrą
opiekę, a starsza kobieta uśmiechnęła się, mówiąc, że chyba nigdy
S
R
nie widziała nikogo tak troskliwego jak on.
Gdy pielęgniarka wyszła, spojrzeli na siebie. Sara zagryzła
wargę.
- Rozluznij się, Saro. Napięcie spowalnia proces leczenia -
powiedział i jego oczy zaśmiały się.
Spakował jej rzeczy do torby, po czym najspokojniej w
świecie wziął ją ostrożnie w ramiona i wyniósł ze szpitala.
ROZDZIAA DZIESITY
- Muszę ci coś wyznać, Saro.
Sara została usadowiona pośród poduszek na jego wygodnym
łóżku, które znajdowało się tuż przy werandzie. Na stoliku przy
łóżku Elan postawił pojemnik z lodem i kilka soków owocowych,
stertę książek i czasopism oraz położył pilot od telewizora
znajdującego się naprzeciw łóżka. Lekko uchylone drzwi
balkonowe dawały przewiew. Sara czuła się bardzo dobrze.
Patrząc na nią, Elan miał satysfakcję, że udało mu się
wszystko tak zorganizować, żeby czuła się tu jak w domu.
Na jego słowa oczy Sary się zwęziły i odwróciła wzrok.
- Co takiego?
- Jest duże prawdopodobieństwo, że nieumyślnie zdradziłem,
S
R
kto jest ojcem twojego dziecka.
Przechyliła głowę, ale nic nie powiedziała. Elan przesunął
dłonią po włosach.
- Kiedy na parking wjechała karetka, było tam mnóstwo
ludzi. Zdaje się, że spanikowałem. Krzyczałem coś, że jestem
ojcem twojego dziecka. Sam nie wiem, jak mogło do tego dojść. -
Patrzył z napięciem w posmutniałe oczy Sary.
- Trudno. I tak prędzej czy pózniej by się wydało - po-
wiedziała cicho.
- Zabierali cię i nie wpuścili mnie do karetki. Nie pamiętam,
co dokładnie mówiłem. Wiem tylko, że chciałem powiedzieć: to
moja żona.
Twarz Sary złagodniała i spojrzała na niego niemal wesoło.
- Wyobrażasz sobie to poruszenie w biurze? - Zamyśliła się.
- Prawdę mówiąc, zupełnie mnie nie interesuje, co ludzie
pomyślą. Obchodzisz mnie tylko ty i dziecko. Czy masz wszystko,
czego potrzebujesz? Przynieść ci coś?
- Tak. - Sara roześmiała się, pokazując białe zęby. - Księżyc [ Pobierz całość w formacie PDF ]