Poczuła się zmęczona; zrzuciła z nóg buty i padła na łóżko, naciągając na siebie kołdrę.
Obudziła się po kilku godzinach. Jej walizka stała w nogach łóżka, zapewne przyniesiona przez
Demosa, jako że Feodore wrócił na stały ląd.
Byli sami. Sami ze swymi wspomnieniami, lękami i rozczarowaniami.
Rozległo się pukanie do drzwi.
- Altheo? JesteÅ› gotowa?
- Tak... jeszcze chwilkÄ™.
Kiedy zeszła na dół, Demos czekał w salonie, ubrany w szarą koszulkę-polo i ciemne spodnie. Na jej
widok uśmiechnął się i wyciągnął rękę, którą ujęła po ledwie zauważalnym momencie wahania.
Ruszyli w dół krętą uliczką; nim dotarli na promenadę, słońce całkiem zaszło i niebo przybrało odcień
fioletu. Niektóre z restauracji miały kolorowe światełka zawieszone na markizach.
Kiedy Demos wybrał lokal i weszli do środka, właściciel wyszedł z zaplecza i ucałował go w oby-
114
KATE HEWITT
dwa policzki, co Althei jakoś nie zdziwiło. Następnie została przedstawiona jako pani Atrikes" i
niemal od wszystkich stolików rozległy się gratulacyjne okrzyki. Obcy dla niej ludzie podchodzili,
żeby ją uściskać, ucałować i wyrazić podziw dla jej urody.
Nie mogła złapać tchu. Przed oczami wirowały jej jasne plamy, czuła ręce, oddechy, usta. Wiedziała,
że jej reakcja jest niedorzeczna. Ci ludzie byli mili, życzyli jej jak najlepiej. A mimo to paraliżował ją
strach, jakiego nie doświadczyła od dziesięciu lat, od tamtej pory...
- Dobrze się czujesz? - spytał Demos, nachylając się do jej ucha. Wydawało jej się, że słyszy w jego
głosie niezadowolenie.
- Tak, świetnie. - Zmusiła się do uśmiechu. A następnie podziękowała zwróconym ku niej twarzom,
uśmiechniętym, przyjaznym.
W końcu zostali sami przy stoliku; Althea ukryła się za ręcznie pisanym menu, wykorzystując okazję,
by trochę ochłonąć.
- Można odnieść wrażenie, że dobrze cię tu znają... i lubią - odezwała się, doszedłszy do siebie. -
Często tu przyjeżdżasz?
- Kiedy tylko mogę. Chciałbym tu zamieszkać na stałe, ale praca na razie mi to uniemożliwia.
- Dotarcie tu Å‚odziÄ… nie zajmuje wiele czasu.
- To prawda.
- Ale tęskniłbyś za wieczornymi wyjściami? - stwierdziła domyślnie. - Za klubami, imprezami...
Kobietami. Romansami.
NOCE POD AKROPOLEM
115
- Kiedyś może tak - przyznał Demos. - Ale teraz już nie.
- Dlaczego?
- Bo jestem żonaty, Altheo - odparł z nutą irytacji w głosie. - Jesteśmy małżeństwem.
Powróciła wzrokiem do menu.
- Małżeństwo chyba nie zabrania wychodzenia z domu?
- Mam nadzieję, że nie masz zamiaru kontynuować swoich wybryków, kiedy wrócimy do Aten.
- O jakie wybryki" ci chodzi?
- O hulanki z typami takimi jak Angelos Fotopoulos.
Althea nie mogła uwierzyć własnym uszom.
- Oświadczyłeś mi się, żebym nie musiała mieć do czynienia z Angelosem. Naprawdę myślisz, że
pożądam jego towarzystwa?
- Tamtego wieczoru w klubie odpowiadało ci to towarzystwo.
- Tak się składa, że nie bardzo ^ odparła sucho. - Nie rozumiem... - Urwała na widok wyrazu jego
oczu. - Jesteś zazdrosny? - spytała z niedowierzaniem, ale i jakąś głupią, niewytłumaczalną nadzieją.
- Nie jestem zazdrosny - zapewnił ją chłodno. Rzucił zmiętą serwetkę na stolik. - Ja po prostu nie
wiem, jaka ty naprawdÄ™ jesteÅ›.
- Nie wiesz - potwierdziła prawie szeptem.
- Więc mi powiedz. Coś przede mną ukrywasz. Coś, co sprawia, że boisz się mężczyzn. Seksu. Mnie.
116
KATE HEWITT
- Nie...
- Tak. Nie rozumiem tylko, dlaczego w takim razie chodziłaś do klubów? Dlaczego sypiałaś z takimi
jak Angelos? Dlaczego oddawałaś im się tak łatwo, a mnie odmawiasz?
Althea zamrugała gwałtownie, chcąc powstrzymać łzy.
- To nie tak...
- Więc powiedz mi jak.
Gardło ją bolało, oczy piekły, ale przemogła się i otworzyła usta, nie bardzo wiedząc, od czego zacząć.
Niemal w tym samym momencie poczuła dłoń ną ramieniu.
- Gdzie dotąd ukrywałeś tę piękność?
Odwróciwszy się sztywno, Althea ujrzała tęgiego mężczyznę po pięćdziesiątce; uśmiechnięty od ucha
do ucha przyglądał jej się oczami podobnymi do czarnych koralików. Być może jego uśmiech miał w
sobie ojcowską serdeczność i tylko ona widziała w nim lubieżność?
- Witaj, Esteban - powitał go chłodno Demos. - To moja żona, Althea.
- Jest cudowna, prawdziwa perła - zachwycał się Esteban, pożerając ją wzrokiem. A może jej się
zdawało, może tylko patrzył z uznaniem?
Czyżby dawała się ponieść wyobrazni? Miała wrażenie, że jej świat rozsypał się na kawałki i nie
potrafi ich ż powrotem poskładać. Nie wiedziała, co się dzieje, z Demosem, z tym obcym mężczyzną,
z niÄ… samÄ….
- Rzeczywiście. - Ton Demosa zniechęcał do
NOCE POD AKROPOLEM
117
dalszych uwag, co Althea przyjęła z ulgą i wdzięcznością.
- Pannie młodej należy się całus - oznajmił niezrazony Esteban, przyciągając Altheę do siebie i
jednocześnie zasłaniając jej Demosa. Tego było już za wiele.
Nie była w stanie znieść, by jakiś mężczyzna całował ją wbrew jej woli. Nie mogła znieść, by ten
człowiek jej dotykał. Dosyć!
Wyrywając się, usłyszała trzask rozrywanego materiału; Esteban zawadził tłustym paluchem o
ramiączko sukienki. Widziała skamieniałą twarz Demosa, ale nic nie było w stanie jej powstrzymać.
Musiała uciec.
Przebiegła między stolikami, wzbudzając pełne zdziwienia szepty i okrzyki. Nie słyszała stuku
przewracanych krzeseł, brzęku porcelany. Najważniejsza była ucieczka. Wolność.
Nie wiedziała, czy biegnie za nią Demos albo Esteban, gnała przed siebie promenadą, w usianą
gwiazdami noc.
ROZDZIAA ÓSMY
Nie miała dokąd uciec. Uświadomiła to sobie, kierując się do jedynego miejsca, które znała na tej
odludnej wyspie: do domu Demosa.
Serce chciało jej wyskoczyć z piersi, gdy wspiąwszy się krętą uliczką, w końcu resztką sił dopadła
drzwi, modląc się, żeby były otwarte.
Na szczęście były. Wbiegła od razu na górę, do łazienki wyłożonej błyszczącymi kafelkami, pełnej
puchatych ręczników. Odkręciła do oporu kurek prysznica, nastawiając wodę na maksymalną
temperaturę. Następnie zrzuciła z siebie ubranie i weszła pod parujący strumień. Zamknęła oczy i
zaczęła głęboko oddychać ciężkim od wilgoci powietrzem. Woda była tak gorąca, że niemal parzyła
jej skórę, ale to jej odpowiadało. Powoli zaczęło ją ogarniać odrętwienie, przyjemne, bo dające
namiastkę poczucia bezpieczeństwa.
Nagle zasłona prysznica została gwałtownie odsunięta.
Krzyk strachu zamarł Althei w gardle; rozpaczliwie próbowała zasłonić swoją nagość.
Demos stał przed nią zdyszany, czerwony ze złości.
NOCE POD AKROPOLEM
119
- Co ty, u diabła, wyprawiasz? - zaczął tonem pretensji, ale Althea prawie go nie słyszała.
- Wyjdz! - krzyknęła histerycznie. - Wyjdz, wyjdz, wyjdz!
Ani myślał zastosować się do jej żądania.
- Dlaczego wybiegłaś z restauracji, Altheo? Dlaczego uciekłaś ode mnie? Co...
- Wyjdz! - Waliła go po torsie mokrymi pięściami, mocząc mu koszulę. Nie zważała na to, że jest naga [ Pobierz całość w formacie PDF ]