jest? Twoim błaznem?
- Nazywam się Ingrid - odparła moja przyjaciółka, wyciągając rękę.
- Julia - odparła ta druga, patrząc na nas, jakbyśmy właśnie uciekły ze szpitala
psychiatrycznego. Zamiast podać Ingrid dłoń, cofnęła się dwa kroki.
- Miło cię poznać, Julio - powiedziała Ingrid. - Już znasz Jej Wysokość, Carinę.
- Cześć - skinęłam głową, a potem spojrzałam na Ingrid. Co ona kombinuje?
- Wiecie, że jesteście bardzo do siebie podobne - Ingrid najpierw okrążyła Julię, potem
mnie, cały czas trzymając się za podbródek.
Musiałam bardzo się postarać, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Tej dziewczynie
naprawdę potrzebny jest stylista. Nie wspomnę już o prysznicu i kilku lekcjach dobrych
manier.
- Nie sądzę, Ingrid - stwierdziłam, zapinając torebkę.
- Muszę stąd wyjść - odezwała się Julia.
- Czekaj! - Ingrid zatrzymała dziewczynę w pół kroku. - Julio, tylko... jedną sekundę,
zrób coś dla mnie. Podejdz tu i stań obok Cariny.
- Ingrid, do czego zmierzasz? - spytałam, tracąc cierpliwość. - Chcę już stąd wyjść.
- Pamiętasz o tym małym problemie, o którym mówisz bez przerwy, odkąd
opuściłyśmy pałac? - rzuciła Ingrid, patrząc na mnie znacząco. - Cóż, właśnie znalazłyśmy
rozwiązanie.
Skrzywiłam się z niedowierzaniem. W jaki sposób ta osoba miałaby mi pomóc
spotkać się z miłością mojego życia?
- Wcale mi się to nie podoba... - zaczęła Julia.
- Daj spokój - przerwała jej Ingrid. - Chcę tylko, żebyś stanęła obok niej. Nie ma
królewskich wszy.
Julia spojrzała na mnie i westchnęła, a potem podeszła powoli i stanęła po mojej lewej
stronie. Spojrzałyśmy na swoje odbicia w lustrze, ona rozzłoszczona, ja sceptyczna. Nasze
oczy miały zbliżony kształt i kolor, byłyśmy podobnego wzrostu, ale poza tym...
- Dobra, a teraz słuchajcie mnie i wyobrazcie sobie - Ingrid zaczęła krążyć wokół Julii
- więcej podkładu, kilka pasemek, trochę kremu na pryszcze. Trzeba tylko podciąć te
rozdwajające się końce, trochę się wyprostować, wyregulować brwi i voile. Mogłybyście być
blizniaczkami. Julia pobladła.
- Jedziecie taki kawał drogi z Vinelandii tylko po to, żeby obrażać losowo wybranych
Amerykanów? - warknęła. - Nie, ja...
Ale Julia nie czekała. Odepchnęła Ingrid i szarpnęła drzwi od łazienki tak mocno, że
trzasnęły o ścianę. Napad złości? To wygląda znajomo.
- Czekaj! - krzyknęła Ingrid. - Nie chciałam cię obrazić! Uważam tylko, że przy
odrobinie wysiłku...
Pobiegła korytarzem za Julią, a ja spojrzałam w lustro i westchnęłam. Nadal nie
miałam pojęcia, o czym myśli Ingrid, ale cokolwiek to jest, jasne się stało, że Julia nie zgodzi
się łatwo na współpracę. To nawet lepiej. Jak na mój gust jest trochę za ostra. I używa za
mało mydła. Och, przynajmniej mam chwilę, żeby...
- Carino? - Głos Froken Killroy przerwał ciszę niczym pocisk. Zajrzała do łazienki i
zaczęła węszyć. - Dziewczęta, paliłyście tu? - Otworzyła usta z przerażenia, a skóra jej szyi
zakołysała się obrzydliwe. To tyle, jeśli idzie o chwilę samotności.
W drodze ze szkoły do domu pedałowałam tak szybko, że myślałam, że rower całkiem
się rozleci. Zdarzały mi się już gorsze dni - na przykład wtedy, gdy ziemniak eksplodował w
mikrofalówce i wysadziło korki w całym budynku, a potem ludzie ze skwaśniałym mlekiem
walili do moich drzwi i wrzeszczeli w najróżniejszych językach. Ten dzień był niewiele
lepszy. Zamierzałam zostać po lekcjach w bibliotece i pouczyć się do zbliżającej się klasówki
z biologii aż do czasu, kiedy powinnam iść na rozmowę. A teraz muszę dostać się do domu,
wziąć prysznic, znalezć jakieś ubranie, które wyglądałoby względnie oficjalnie i dotrzeć do
biura Take Five Lighting na piątą. A przy tym wszystkim, gdy już tam dotrę, wyglądać na
spokojną i zrównoważoną. I pełną zapału, i szczęśliwą. Może powinnam była pogadać kilka
minut dłużej z Cariną? Mogłaby mi udzielić kilku rad.
Ale z drugiej strony na samą myśl o tych dwóch dziewczynach zaczynałam szybciej
pedałować. Skąd one się urwały, żeby się tak mnie czepiać? Co za pozerki! Carina nawet nie
wierzyła w jedno słowo z tego, co mówiła w auli, a teraz cała szkoła próbowała zapamiętać [ Pobierz całość w formacie PDF ]