- Możemy omówić warunki tutaj - powiedział, zapalając papierosa. Wymienił sumę, która
była zbyt wysoka jako zapłata za trzy noce tygodniowo, a mimo to za niska, aby zapewnić Annie
utrzymanie.
W tej chwili nie flirtował z nią, a mimo to Annie czuła silne podniecenie. Z trudem
powstrzymywała się od patrzenia na rysunek jego ust i rozpiętą koszulę, odsłaniającą ciemny
trójkąt włosów. Jake stał swobodnie i patrzył jej prosto w oczy. Miała wrażenie, że mężczyzna
czyta jej najskrytsze myśli. Uważaj, napomniała samą siebie. To jest twój pracodawca.
- Myślę, że to uczciwa oferta - stwierdziła. Kąciki jego ust uniosły się lekko.
- Zbyt łatwo cię przekonać, ale nie będę protestował. Masz świadomość tego, że chcemy
mieć standardowy kontrakt: kara za nieobecność na przedstawieniu, zezwolenie na używanie
twojego nazwiska w reklamach, razem ze zdjęciem...
Annie odruchowo odgarnęła włosy za ucho.
- Obawiam się, że żadnego nie posiadam - powiedziała.
- W takim razie trzeba to załatwić. - Wyjął z kieszeni portfel, przejrzał kilka wizytówek i
wręczył jedną Annie. - Tu jest numer telefonu zaprzyjaznionego fotografa. Zadzwoń tam i umów
się na spotkanie jutro lub pojutrze. - Przerwał i po namyśle wręczył jej drugą wizytówkę. - To
jest mój numer telefonu do biura. W normalnych godzinach pracy jestem architektem. Daj mi
znać, kiedy zorganizujesz spotkanie.
Wizytówka fotografa, wydrukowana na bladobłękitnym papierze, zawierała nazwisko i
zawód wypisane prostymi literami:,, Y. L. Carr, Fotografia". Annie przyglądała się dłużej
wizytówce Jake'a. Na beżowym tle umieszczone było brązowe logo i napis: Ashley Jacobsen St.
Arnold, A.I.A.
- Masz jakieś sugestie dotyczące tego, jak mam się ubrać do fotografii? - zapytała.
Uśmiechnął się.
- Jasne. Włóż najbardziej seksowną, wieczorową suknię. I uczesz włosy tak, aby opadały
ci na czoło w ten sugestywny sposób.
Nie była pewna, jak powinna zareagować.
- Kiedy zaczynam? - zapytała, czując się pewniej, gdy rozmowa zeszła na tematy
zawodowe.
- Nie powiedziałem ci, prawda? Co powiesz na sobotnią noc? Chyba zdążymy dać
ogłoszenie do gazety.
Poczuła lęk.
- Powinnam najpierw poćwiczyć...
- Możesz to robić rano z Oscarem, jeśli chcesz. Mieszka w pobliżu biura, na St, Peter
Street. Próby z całym zespołem będą się odbywać po godzinach... około trzeciej nad ranem w
czwartki lub soboty.
W jej oczach pojawiło się zdumienie.
- Powiedziałaś, że chcesz robić karierę jako piosenkarka - przypomniał jej, uśmiechając
się krzywo. - Lepiej przestaw się na tryb funkcjonowania sowy, jeśli zamierzasz przetrwać. No
więc, umowa stoi. Może pójdziemy na górę, do mojego mieszkania, i posłuchamy tej płyty?
Annie zgodziła się po krótkim wahaniu i ruszyła za nim po wąskich, żelaznych schodkach
na drugie piętro. Nie była przygotowana na widok, jaki zobaczyła. Piękne wnętrze
odzwierciedlało w jakiś sposób charakter właściciela.
Białe, wysokie ściany sprawiały, że pomieszczenie robiło wrażenie przestronnego.
Podłoga wyłożona była białymi kafelkami i nakryta dywanem w odcieniach beżu, brązu i błękitu.
W pokoju był kominek osłonięty kratą z mosiądzu i żelaza. Fotel i dwie pluszowe sofy
pokrywało beżowe obicie. Uwagę zwracały obrazy i kwiaty. Zciany zawieszone były szkicami i
akwarelami przedstawiającymi wybitnych artystów jazzowych, wokół stały doniczki z
orchideami. Mahoniowe schody z żelazną poręczą wiodły na górę. Annie odgadła, że na piętrze
jest sypialnia. Półokrągłe okno było uchylone i pozwalało dostrzec rośliny na parapecie.
- Jak tu cudownie! - wykrzyknęła. Jake uniósł brwi.
- Dziękuję - odpowiedział oschłym tonem. - To mój dom. Rozgość się. Zauważyłem, że
nie skończyłaś drinka. Może masz na coś ochotę? W lodówce mam mrożoną herbatę.
- Chętnie się napiję. - Opadła na miękką sofę. - Bez cukru i proszę o kilka plasterków
cytryny, jeśli nie sprawi ci to kłopotu.
- Wszystko, czego pragniesz. - Zniknął za drzwiami i po chwili wrócił z dwiema
szklankami herbaty.
- Wypij - polecił, stawiając swoją szklankę na niskim stoliku. - Włączę płytę.
Stereo ukryte było w szafce. Jake wyjął krążek z koperty.
- Firma Delta - powiedział. - Płyta nagrana z grupą Piątka z Bourbon Street. Mam
nadzieję, że nie rozczaruje cię jakość.
Włączył adapter i usiadł obok Annie. Na początku słychać było tylko trzaski, potem
rozległy się pierwsze dzwięki i wreszcie głos, bardzo podobny do głosu Annie, podjął melodię.
Poczuła dreszcz, choć nie było jej zimno. Zciskała szklankę z taką siłą, że w końcu Jake
odebrał jej naczynie i odstawił na stół.
Wyglądało to na cud. Słyszała Solange. Minęło więcej niż dwadzieścia trzy lata, odkąd
Annie siedziała na jej kolanach, i dwadzieścia lat od jej śmierci. A teraz głos jej matki rozlegał
się w pokoju. [ Pobierz całość w formacie PDF ]