protestował. O zadłużeniu musiał wiedzieć. Poza tym na nim ciąży to, że system
nakazowo_rozdzielczy w wojsku był zawsze... on jest do tego przyzwyczajony, i nie wiem jak
będzie przeprowadzał reformę gospodarczą. Ale miał zdolnych doradców. Nawet ten, przepraszam,
wariat Górnicki, to jednak był niezły doradca... mający taki patriotyczny tonik. Urban był też
inteligentnym doradcą. No i on jakoś wylądował z tego wszystkiego, ale co z nim będzie dalej?
Chciałbym zobaczyć wróżkę, która by mu z ręKi przepowiedziała, co będzie dalej. To bardzo
dziwna sytuacja. Paweł Jasienica - mój wielki przyjaciel. Znana historia. Zgłosił się do
"Tygodnika", nikt nie wiedział, kto to jest - to znaczy wiedział chyba Gołubiew. Wiedzieliśmy, że to
jakiś partyzant. Potem wynikły historie... Sprawa eupaszki, który wpadł w Zakopanem z całym
archiwum i z fotografiami sztabu. Jasienica był jego zastępcą. Przy czym to było w ten sposób, że
komendant A$k w Wilnie Wilk_Krzyżanowski wysłał go, żeby się porozumiał z armią sowiecką.
Ale jak szedł, to mu w lesie powiedzieli: "Niech pan się nie wygłupia, bo pana wywiozą na Syberię.
Ale on dalej szedł i spotkał oddział akowski pod dowództwem Szendzielorza, czyli eupaszki.
Przyłączył się do nich, był jego zastępcą, bo miał stopień oficera rezerwy. Potem był ranny i został
w Puszczy Białowieskiej. Gdy wpadł ten Szendzielorz_eupaszko, znale%7ńLi fotografię. A Jasienica
przypadkiem w Krakowie poszedł do jakiegoś mieszkania, gdzie był kocioł i tam wpadł. Parę dni
ten kocioł trwał. Ja o tym wiedziałem, bo mi nawet Aleksander Bocheński, który był posłem
powiedział. Więc mówię: "To id%7ń tam, jak tam jest kocioł". On mówi: "No, raczej nie". Po tej
fotografii poznali, że to jest zastępca eupaszki. Wzięli go w kajdany, zawie%7ńli do Warszawy. Po
paru miesiącach został zwolniony - są różne wersje. NIe będę mówił, bo to bardzo długo. Ja o tym
napisałem w "Zeszytach Historycznych". Po prostu, jak się zorientowali, kto to jest, że to znany
literat katolicki z Krakowa, dziennikarz i tak dalej, postanowili go wypuścić, umorzyć całą sprawę.
Z tym, iż Gomułka w 1968 powiedział, że Jasienica wiedział za co został zwolniony, czyli, że za to,
że się zgodził być szpiegiem, co jest nieprawdą. Niemniej wystąpił z "Tygodnika". Pisywał w
"Paxie". Potem nagle, podobno pani Bristigerowa mu powiedziała: "Pan może wszędzie pisać" -
stał się bardzo znanym pisarzem, zaczął pisać książki. W 1968 roku, gdy Gomułka powiedział w
przemówieniu, że ten osobnik, ze względów sobie wiadomych został zwolniony, chociaż zasłużył
na karę śmierci, to Jasienica rozesłał listy po całej Polsce, ale te listy nigdzie nie doszły. I tak się
przejął, że właściwie z tego umarł, z tego oskarżenia. Było to chamstwo ze strony Gomułki.
Ciekawa historia. Konstanty Jeleński - to jeden z polskich talentów niewyzyskanych. Człowiek
szalenie inteligentny, wielki poliglota znający z osiem języków doskonale. Krakowianin z
pochodzenia, który właściwie stosunkowo mało pisał, doskonały krytyk. Kochał się w
Gombrowiczu i pisał o nim dużo. Był podporą "Kultury" paryskiej, jednym z jej założycieli, a
potem się pokłócił z Giedroyciem,
poróżnili się, coraz bardziej się oddalał, i w końcu już bardzo rzadko można go było tam spotkać.
Człowiek ogromnej kultury, ale dziwny... żonaty z malarką, też jakąś zwariowaną Francuzką i taki...
niewyzyskany geniusz. Najprzyjemniej było z nim pójść na obiad: dwie godziny rozmowy,
błyskotliwej szalenie, ale po dwóch godzinach się męczył i szedł spać. Zresztą miał właściwie
olbrzymie wpływy w paryskim światku intelektualnym, starał się je dla Polski wyzyskiwać. Dostał
kiedyś nagrodę P$e$n_$clubu, ale nie przyjechał już. A w czasie wojny był oficerem w formacji
generała Maczka, zdobywał Holandię z Maczkiem, no i między innymi jego podkomendnym był
Anglik, Auberon Herbert. Niesamowita postać, kuzyn Churchilla. To był Anglik, arystokrata,
katolik, pederasta..., który mówił po polsku, po litewsku i po ukraińsku, bardzo śmiesznie zresztą,
kochał się w Polsce. On chyba wywiózł Mikołajczyka z Polski. Wielki chłop taki. I on był oficerem
łącznikowym angielskim przy polskim sztabie. Jakiś mundur ułański sobie wykombinował, nie miał
żadnej szarży, a był przy formacji Maczka. Gdzieś w Bredzie chyba było wojenne Boże
Narodzenie, Wigilia. Auberon poszedł na Pasterkę, bo był bardzo pobożny, a potem zawitał do
knajpy. W tej knajpie go przyuważyli zarówno polscy jak angielscy żoÅ‚nierze... íe w mundurze
dziwnym, mówi po polsku dziwnie, potem wyjął portfel, a tu cała harmonia funtów szterlingów...,
no więc coś nie tego. Zawiadomili żandarmerię kanadyjską, a to była szalenie brutalna formacja.
Wzięli go i pytają: "Wy jesteście ułan?" "Tak". "A z którego pułku...? A pieniądze skąd...? A po
polsku to %7ńle mówicie..." No i chapnęli go jako szpiega. Jego dowódcą był właśnie Jeleński. Po
dwóch dniach alarm, więc Jeleński przyjechał, ale Herbert już miał wybite wszystkie przednie zęby
przez tych żandarmów... bo się nie przyznawał do niczego. Ciekawa historia. Przyjaciel Polski
prawdziwy. Stefan Jędrychowski - przed wojną w Legionie Młodych, ale komunista z Wilna. Tym
się odznaczył, że na Zje%7ńdzie Kultury Polskiej we Lwowie - to był 1937 rok - powiedział, iż
pozdrawia pisarstwo polskie w imieniu Zachodniej Ukrainy i Białorusi. Więc wynikło... że oni nie
należą do Polski. Miał proces, posiedział trochę. Ale był rządowym stypendystą, kolegą Miłosza. [ Pobierz całość w formacie PDF ]