[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wygra.
- A jeśli nie zdołamy powstrzymać Koalicji? Na to pytanie nie
udzielił jej odpowiedzi.
- Zadzwoń do mnie jutro - poprosił. - Nie będę mógł spać
spokojnie, dopóki cię stamtąd nie wydostanę. - Roześmiał się. -
Wiesz, nie możemy się doczekać, ja i Marcus, żeby cię wreszcie
uściskać.
Marcus. Dawniej Mark.
- Jego najlepiej pamiętam - przyznała cicho.
- Wcale mnie to nie dziwi.
- No dobra. Odezwę się przed południem. Jeśli będę miała czas -
dodała lekko.
- Och, ty mały potworze! Chyba nie chcesz, żeby twój starszy
brat wykitował z niepokoju, co? - Wy-czuła w jego głosie autoironię. -
Najchętniej kazałbym ci dzwonić co pół godziny.
- W porządku, zadzwonię rano. Obiecuję. Wypuścił z płuc
powietrze.
- Powstrzymamy ich, Faith - rzekł, ale chyba sam nie bardzo w
to wierzył. - Musimy. Nie mamy wyjścia.
Luke zastał Faith w swoim gabinecie. Molly powiedziała mu, że
udała się tam ponad godzinę temu. Spodziewał się, że ujrzy ją ze
142
Anula
ous
l
a
and
c
s
słuchawką przy uchu albo pochyloną nad dokumentami. Dopuszczał
też możliwość, że postanowiła się zdrzemnąć. Ale nie. Siedziała
nieobecna myślami, wpatrzona w telefon, i bawiła się żółtym
ołówkiem.
- Cześć. - Zamknął drzwi. - Jak się czujesz? Poderwała głowę.
- Dobrze. Dlaczego wszyscy ciągle pytają, jak się dziś czuję?
Nie zraził go jej ostry ton. Jak mógł się na nią złościć, kiedy
sprawia wrażenie takiej nieszczęśliwej?
- Może dlatego, że wyglądasz, jakbyś lada moment miała
zemdleć.
- Niewiele spałam - powiedziała, czerwieniejąc.
- Chodz. - Wyciągnął do niej rękę. - Odprowadzę cię do motelu.
- Nie mogę! Mam mnóstwo pracy.
- Niektórzy pacjenci są już całkiem zdrowi. Zastanawiają się,
dlaczego nie pozwalamy im wrócić do domu.
Potrząsnęła głową.
- Muszą zostać w szpitalu. Przynajmniej dopóki...
- Wiem - przerwał jej w pół słowa. - Wszystko im wyjaśniłem. -
Uśmiechem próbował dodać jej otuchy. - Nawet Tyler czuje się na
tyle dobrze, że tęskni za domem.
A jeszcze kilka dni temu Luke był pewien, że młody policjant
nie przeżyje! Faith nie odezwała się.
- A więc pacjenci czują się dobrze, twoi koledzy lekarze pracują
w systemie zmianowym, pielęgniarki zdążyły nadrobić braki snu... -
Pociągnął ją za rękę. - Teraz czas na ciebie.
143
Anula
ous
l
a
and
c
s
Wstała. Nie puściła jego dłoni.
- Luke - szepnęła. - Tak dużo chcę ci powiedzieć, a nie mogę.
Chyba nie ma na myśli wirusa? A zatem? Coś natury osobistej,
ale co? I dlaczego tak bardzo chciał, by zdradziła mu swoje sekrety?
Mógł do znudzenia powtarzać sobie, że łączy ich tylko pożądanie, ale
sam wiedział, że to nieprawda.
- Możesz. O wszystkim możesz mi powiedzieć.
- Nie mogę.
Objął ją, a ona położyła głowę na jego ramieniu. Zrobiła to tak
naturalnie, jakby codziennie się przytulali.
- %7łałujesz wczorajszej nocy?
- Och nie! - odparła szybko.
- To dobrze. - Uśmiechnął się. - A czy kiedy cię dziś
odprowadzę, zaprosisz mnie znów do środka?
- Ja...
Zamknął jej usta pocałunkiem. Odprężyła się. Ich ciała zdawały
się tworzyć jedną harmonijną całość. Rozumieli się bez słów. Wczoraj
w łóżku intuicyjnie wyczuwali swe pragnienia, jakby jedno czytało w
myślach drugiego.
Pragnął jej do szaleństwa. Chciał się z nią kochać. Tu i teraz. Na
biurku, na kozetce w sąsiednim pokoju. Chciał doprowadzić ją do
rozkoszy, słyszeć krzyk.
- Cały dzień o tobie myślę - szepnął. - Widzę cię nagą...
- Wiem. Ja też nie mogę przestać myśleć o tobie.
- Naprawdę?
144
Anula
ous
l
a
and
c
s
Pocałował ją w usta. Po chwili jednak Faith zesztywniała i
odepchnęła go od siebie.
- Luke... To nie... nie powinniśmy. - Westchnąwszy, popatrzyła
mu w oczy. - Sądziłam, że to, co się stało wczoraj...
Przycisnął wargi do jej czoła.
- Chyba rzadko brakuje ci słów, co?
- Nigdy - przyznała.
- Więc odpręż się i powiedz, co cię dręczy. Wzięła głęboki
oddech.
- Zaskoczyłeś mnie.
- Ja? Ciebie? - Uniósł pytająco brwi. To ona jego zaskoczyła
swoim temperamentem.
- Tak. Bo widzisz nie spodziewałam się, że poznam tu kogoś
takiego jak ty. A wczorajsza noc... sądziłam, że to będzie przygoda.
%7łe zaspokoimy ciekawość i przejdziemy nad wszystkim do porządku
dziennego...
- Ale?
- Ale tak się nie stało.
- Wiesz, ja też się nie spodziewałem, że poznam kogoś nowego.
I nad tym, co się zdarzyło, też nie potrafię przejść do porządku. Więc
może nie warto próbować? Może powinniśmy cieszyć się sobą?
Przesunął rękę niżej i pogładził ją po udzie. Jęknęła, ale nie
kazała mu przestać. Czuła, jak jej ciało reaguje, jak oddech staje się
głębszy. Zaczęła go pieścić, odwzajemniać pocałunki. Ale kiedy
posadził ją na biurku i rozwarł jej nogi, ponownie zesztywniała.
145
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Co robisz?
- A jak myślisz? Oblała się rumieńcem.
- Dałam się ponieść emocjom - szepnęła. - Ale nie możemy się
tu kochać, Luke. Ktoś mógłby nas usłyszeć. Albo wejść... no, w
trakcie.
- Wystarczy przekręcić klucz.
Przez chwilę milczała, jakby rozważała propozycję, potem
potrząsnęła głową.
- Nie tutaj.
- Dzisiaj szaleństwo cię nie pociąga? - spytał z uśmiechem.
Pomógł jej zeskoczyć z biurka, po czym objął ją w pasie.
Parsknęła śmiechem.
- Jeśli nie zauważyłeś, jestem osobą twardo stąpającą po ziemi.
Szaleństwo nigdy mnie nie pociągało.
Powiedziała to z poważną miną i głębokim przekonaniem w
głosie. Luke uniósł zdziwiony brwi.
- Wczoraj wieczorem... - zaczął.
- Wczoraj wieczorem to była... aberracja.
- Aberracja?
- Nie jestem ostatnio sobą. - Przytuliła się.
- W porządku, więc nie będziemy uprawiać dzikiego seksu w
moim gabinecie. Ale kiedy odprowadzę cię do motelu, zaprosisz mnie
do środka?
Wahała się tylko przez chwilę.
- Tak - odparła szeptem.
146
Anula
ous
l
a
and
c
s
Oczy się jej zamykały, ale nie chciała pogrążyć się we śnie.
Gdyby zasnęła, nie czułaby Luke'a, który leżał obok niej. Nie
mogłaby obsypywać pocałunkami jego piersi, wsuwać palców w jego
włosy, słuchać bicia jego serca.
Chciała cieszyć się cudownymi doznaniami, mieć je stale w [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • arachnea.htw.pl