zainteresują się mną za bardzo, grozi to tym, że skończę, wykonując tylko zlecenia pro bono.
Musiałabym to robić, żeby nie mieć złej prasy. A nie chciałam być do tego zmuszona.
Kto mógłby nająć kogoś takiego? Jakiś niezadowolony klient? zapytałam sufitu.
Od czasu zlecenia Morgensternów odnalezliśmy wszystkich. Tak, ostatnio miałam długie pasmo
sukcesów we wszystkich przypadkach otrzymałam wystarczająco dużo pomocnych informacji i
wykazałam się dostateczną wytrwałością. Ciała odnalezione, przyczyny śmierci zdiagnozowane.
Pieniądze zainkasowane.
Może jakaś inspekcja uczelniana? Chcą sprawdzić, czy nikt nie wystawia studentów na
niebezpieczeństwo?
Możliwe. Albo ktoś ze Zwiętej Małgorzaty, kto bał się, że cmentarz może zostać zbezczeszczony.
Umilkliśmy, skonsternowani i zatroskani zbyt wieloma problemami naraz.
I tak się cieszę, że ją znalazłam oświadczyłam. Mimo wszystko. Brat jak zwykle zrozumiał,
co chciałam przez to powiedzieć, zupełnie jakby czytał w myślach. Tak.
To dobrzy ludzie.
Nigdy nie przyszło ci do głowy to, co podejrzewała policja...?
Nie. Nigdy nie wierzyłam, że zrobił to Joel. Teraz zawsze najpierw biorą pod lupę ojca. Czy
molestował córkę? powiedziałam tonem spikerki. Czy w tym pozornie normalnym domu
rozgrywał się dramat dziecka? Uśmiechnęłam się krzywo. Ludzie lubili wierzyć, że takie domy
kryją mroczne tajemnice uwielbiali dowiadywać się, że szczęśliwe, kochające się rodziny wcale
takimi nie są. Rzeczywiście, czasami dobre domy miały wiele sekretów, więcej niż trzeba, żeby
zadowolić wszystkich. Ale nie wątpiłam, że Joel i Diana byli naprawdę oddanymi rodzicami, a
napatrzyłam się wystarczająco na takich, których trudno w ogóle nazwać rodzicami.
Nigdy w to nie wierzyłam powtórzyłam. Ale teraz są tutaj... W Memphis.
Popatrzyliśmy po sobie. Jak to się mogło, do diabła, stać, że ciało dziecka zostaje odnalezione
w mieście, do którego przeprowadzili się rodzice? Chyba że ma to jakiś związek. Rozległo się
pukanie.
Przybyły posiłki stwierdził Tolliver.
Raczej posiłek.
Art miał aparycję wielce czcigodnego, jowialnego staruszka. Mocno łysiał czaszkę okalały mu
resztki kręconych, siwych kosmyków. Pomimo znacznej tuszy świetnie się ubierał.
Traktował mnie trochę jak przybraną córkę, choć ja zupełnie nie poczuwałam się do tej roli.
Harper! wykrzyknął, otwierając ramiona, a gdy podeszłam, przygarnął mnie do siebie.
Cofnęłam się, gdy tylko mnie puścił. Tollivera uraczył klepnięciem w ramię i uściskiem dłoni.
Zapytaliśmy co u jego żony, a on zreferował pokrótce, co Joanna teraz porabia (pomijając efekty tych
działań). A więc, że bierze lekcje rysunku, zajmuje się wnukami, udziela się aktywnie w kościele i
kilku organizacjach charytatywnych.
Nigdy nie mieliśmy okazji poznać Joanny osobiście.
Obserwowałam, jak Art usiłuje wymyślić, o kogo mógłby zapytać nas. Na pewno nie o rodziców
moja matka zmarła w zeszłym roku w więzieniu, na AIDS. Matka Tollivera zmarła na raka piersi
jeszcze zanim się poznaliśmy. Ojcu Tollivera, a mojemu ojczymowi, też niewiele brakowało odkąd
wyszedł z więzienia, gdzie odsiadywał wyrok za narkotyki. Mój natomiast nadal siedział w zakładzie
karnym i miał pozostać tam jeszcze pięć lat. Sprzeniewierzył pieniądze klientów, żeby mieć na
narkotyki, od których uzależnili się z matką. Naszych małych siostrzyczek nie widywaliśmy wcale,
ponieważ ciotka Tollivera, Iona, nastawiła je przeciwko nam. Jego brat, Mark, miał własne życie i
nie bardzo podobało mu się nasze, ale dzwoniliśmy do niego przynajmniej raz w miesiącu. Cameron
przepadła jak kamień w wodę.
Miło was widzieć. Zwietnie wyglądacie rzekł Art serdecznie. A teraz zamówmy sobie coś do
pokoju i opowiecie mi, co się tu dzieje. Art uwielbiał posiłki w naszym towarzystwie. Nie tylko
dlatego, że nie musiał płacić przy okazji zyskiwał pewność, że ja i Tolliver jesteśmy normalnymi
ludzmi, a nie jakimiś tam wampirami. Koniec końców jadaliśmy i piliśmy jak inni.
Jedzenie powinno być za minutkę poinformował go Tolliver, a staruszek zaczął pod niebiosa [ Pobierz całość w formacie PDF ]