[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Complain.
Był to niewątpliwie Gregg. Odwiecznego wyrazu niezadowolenia, widocznego wokół oczu i
wąskich warg, nie zmieniła ani wielka broda, ani blizna na skroni. Gdy zbliżyli się Complain i
Vyann, wstał.
- To jest kapitan - oświadczył Hawl. Przyprowadziłem pańskiego brata i tę piękną damę,
kapitanie. Mają z panem pertraktować.
Gregg zbliżył się do nich przypatrując im się tak dokładnie, jakby od tego miało zależeć jego
życie. Zarzucił stary zwyczaj Kabin i patrzył im prosto w oczy. W czasie tej lustracji wyraz jego
twarzy nie uległ żadnej zmianie. Mogli być kawałkami drewna, on też mógł być drewnianym klocem;
więzy krwi nie miały dla niego żadnego znaczenia.
- Przybyłeś z Dziobu oficjalnie? - zwrócił się wreszcie do młodszego brata.
- Tak - rzekł Complain.
- Szybko się wdarłeś w ich łaski, co? Nie zajęło ci to dużo czasu?
- Co ty w ogóle o tym wiesz? - powiedział wyzywająco Complain. Upór i poczucie
niezależności brata wzrosły wyraznie od czasu jego gwałtownego rozstania z Kabinami.
- Wiem niejedno o Bezdrożach - rzekł Gregg. - Jestem kapitanem Bezdroży; co najmniej. Wiem,
że szliście w kierunku Dziobu. Nieważne, skąd wiem, przejdzmy raczej do interesów. Po co
przyprowadziłeś ze sobą tę kobietę? %7łeby ci wycierała nos?
- Jak to słusznie zauważyłeś, przejdzmy lepiej do interesów - powiedział ostro Complain.
- Przypuszczam, że przyszła z tobą,. aby mieć na ciebie oko i zobaczyć, jak się będziesz
zachowywał - mruknął Gregg. - To typowe dla Dziobowców. Lepiej chodzcie za mną, tutaj jest za
dużo jęków... Hawl, ty też chodz z nami. Davies, będziesz tu teraz dowodził, ucisz ich, jeżeli
potrafisz.
Podążając za lekko przygarbionym Greggiem Complain i Vyann weszli do innego pokoju, w
którym panował nieopisany bałagan. Na nielicznych meblach leżały pokrwawione szmaty i części
garderoby, przesiąknięte krwią bandaże walały się po podłodze jak rozdeptane naleśniki z
konfiturami. W Greggu musiały jeszcze drzemać resztki dobrych manier, bo widząc niesmak malujący
się na twarzy Vyann przeprosił za bałagan.
- Moja kobieta zginęła w czasie walki rzekł. - Rozszarpało ją na kawałki; nie słyszeliście
takiego wrzasku. Nie mogłem do niej dotrzeć, po prostu nie mogłem... Posprzątałaby już dawno ten
cały kram. A może pani by to zrobiła?
- Przedyskutujemy wasze propozycje i odejdziemy stąd natychmiast - powiedziała cierpko
Vyann.
- Co się zdarzyło w czasie bitwy, Gregg, że jesteś taki przestraszony? - zapytał Complain. - Dla
ciebie też jestem kapitan - odparł brat. - Nikt nie mówi do mnie Gregg. I zrozum jedno: ja się nie
boję, nic nigdy nie było w stanie mnie przestraszyć. Myślę tylko o moim szczepie. Jeżeli tu
zostaniemy, zginiemy wszyscy, to pewne. Musimy się stąd wynieść, a Dziób jest na to dostatecznie
bezpiecznym miejscem. Tak więc - usiadł znużony na łóżku i gestem zaprosił brata - tutaj już nie jest
bezpiecznie. Ludzi można pokonać, ale nie szczury.
- Szczury? - jak echo powtórzyła Vyann. - Tak, szczury, moja ślicznotko - Gregg wyszczerzył
zęby. - Wielkie, potężne, brudne szczury, które potrafią myśleć i działać jak ludzie. Czy ty wiesz, o
czym ja mówię, Roy?
Complain zbladł.
- Tak - powiedział. - Biegały już po mnie. Sygnalizują do siebie, ubierają się w łachmany i
więżą inne zwierzęta.
- Ach, więc ty je znasz? Zdumiewające... Wiesz więcej, niż przypuszczałem. To wielka grozba,
te stada szczurów, to największa grozba na statku. Nauczyły się wspólnego działania i atakują
zespołowo, tak właśnie zrobiły ostatniego snu, gdy nas napadły, i dlatego musimy się stąd wynosić.
Nie bylibyśmy w stanie ich pokonać, gdyby się znowu pojawiły w większej liczbie.
- To zadziwiające! - zawołała Vyann. - Na Dziobie nie było takich ataków.
- Może i nie, Dziób to jeszcze nie cały świat - rzekł ironicznie Gregg. Z jego hipotezy wynikało,
że stada szczurów trzymają się Bezdroży, ponieważ tam napotykają pojedynczych ludzi, których
łatwo atakować i likwidować. Ich ostatni napad był z jednej strony dowodem wyższej organizacji, z
drugiej zaś częściowo przypadkiem. Nie zdawały sobie sprawy z siły bandy Gregga. W tym miejscu
Gregg uznał pewnie, że powiedział już dosyć, bo nagle zmienił temat.
Jak twierdził, jego plany przeniesienia się na Dziób były bardzo proste. Miał utrzymać swoją
grupę liczącą około pięćdziesięciu osób jako autonomiczną jednostkę nie mieszającą się z innymi
mieszkańcami Dziobu, która miała wszystkie jawy spędzać jak dotychczas, penetrując Bezdroża, i
wracać na Dziób tylko w czasie snu. Wzięliby na siebie odpowiedzialność za pilnowanie Dziobu
przed Obcymi, Gigantami, szczurami i wszelkimi innymi napastnikami.
- A co chcesz w zamian? - spytał Complain.
- W zamian chcę zachować prawo karania moich własnych ludzi. Poza tym każdy musi się do
mnie zwracać per  kapitan".
- Czy to nie dziecinne żądanie?
- Tak sądzisz? Nigdy nie wiedziałeś, co jest dla ciebie dobre. W moim posiadaniu znajduje się
stary dziennik, z którego wynika, że ja - i ty też oczywiście - jesteśmy potomkami kapitana tego
statku. Nazywał się kapitan Complain, kapitan Gregory Complain. Należał do niego cały statek.
Wyobraz to sobie, jeżeli jesteś w stanie...
Twarz Gregga, zwykle grubiańską, rozjaśniła nagle duma; gdzieś głęboko tlił się w nim płomień
człowieczeństwa, pragnienie zgody z otaczającym światem... Po chwili znów był ohydnym dzikusem,
siedzącym na bandażach. Gdy Vyann zapytała o wiek dziennika, wzruszył ramionami i odrzekł, że nie
wie, gdyż nie przeczytał nic poza stroną tytułową. Complain pomyślał złośliwie, że i to mu pewnie
zajęło sporo czasu.
- Dziennik jest w szafce za twoimi plecami - rzekł Gregg. - Jak dojdziemy do porozumienia, to
ci go kiedyś pokażę. Czy podjęliście już decyzję?
- Oferujesz nam za mało, bracie, aby twoja propozycja była atrakcyjna - odpowiedział
Complain. - Ta grozba szczurów na przykład. Wyolbrzymiasz ją z sobie tylko znanych powodów.
- Tak uważasz? - Gregg wstał. - Więc chodz i zobacz sam. Zostań tu, Hawl, i miej oko na tę
damę, to, co mamy zobaczyć, nie nadaje się dla jej oczu.
Poprowadził Complaina zapuszczonym korytarzem, zwierzając mu się po drodze, jak bardzo [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • arachnea.htw.pl