- Trzymasz się, kochana? - Uścisnął Amy dłonie. Przytaknęła.
- Dziękuję, że zgodziłeś się zastąpić tatę. Nie wiem, czy sama bym sobie po-
radziła.
- To dla mnie zaszczyt - odrzekł Joe. - Jesteś dla mnie jak rodzona córka, a
jak twój ojciec nie zdąży, to pamiętaj, to nie twoja wina.
- Wiem. To ty i Cassie mnie tego nauczyliście. Dawaliście mi oparcie i oka-
zywali miłość.
- Bo cię kochamy.
Przed ołtarzem Tom nerwowo spojrzał na zegarek.
R
L
T
- Wyluzuj, stary. - Podjechał do niego Ben. - Przyjadą na czas. Amy nigdy
się nie spóznia.
- Uhm. - Zawsze jest jakiś pierwszy raz. Ben poklepał go po ręce.
- Najgorsze jest czekanie. Ale jak już ją zobaczysz, jak idzie ku tobie, to bę-
dzie najpiękniejsze wspomnienie, bo za chwilę rozpoczniecie nowe życie. I co-
kolwiek cię spotka, przetrwasz, bo będziesz miał ją przy sobie.
- To prawda.
Nagle w drzwiach kościoła powstało zamieszanie, a organy zmieniły melodię
na Kanon Pachelbela. W drugim końcu nawy stanęła panna młoda, wsparta na
ramieniu ojca, a za nimi jego Perdy i pozostałe trzy druhny. Bezgraniczna miłość
przepełniała mu serce.
Uśmiechając się pod welonem, Amy stanęła u jego boku.
- Kocham cię - szepnął.
- Kocham cię.
R
L
T [ Pobierz całość w formacie PDF ]