[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nie możemy zrobić.
Adele i Benedikte z obrzydzeniem patrzyły na łóżka. Zmurszałe deski, pokryte resztkami
słomy i mysimi odchodami.
Klepisko kusiło jeszcze mniej.
81
Tylko Sander wydawał się w całkiem niezłym humorze.
- Ale najpierw musimy coś zjeść! A potem Livor będzie opowiadał.
Na myśl o jedzeniu wszystkim zabłysły oczy. Wyciągnęli zapasy i przyrządzili z nich skromny
posiłek, a potem usiedli na zamiecionych łóżkach przy jedynym w całym domu stole i jedli,
popijając gorącą wodą, zagotowaną nad ogniem. Sander wyciągnął butelkę wina, którą niósł
w tajemnicy przed wszystkimi. Uznał, że nadeszła właściwa chwila, by ją otworzyć.
Nastrój wyraznie się poprawił. Tylko Benedikte nadal siedziała sztywno, wsłuchana w
osobliwą ciszę.
Livor nabił fajkę i głośno ją cmoktał, zanim wreszcie zaczął:
- Nie wiem nic ponad to, co ludzie gadają.
- To wystarczy - burknął lensman Sveg.
Livor kiwnął głową. Benedikte siedziała zapatrzona w profil Sandera, który uważała za
skończenie doskonały i niezwykle interesujący. Odwrócił głowę i napotkał jej wzrok. W jego
oczach błyskały iskierki wesołości i odrobina drwiny. Skierowała spojrzenie w inną stronę i
wsłuchała się w słowa Livora.
- Podobno tu, po Fergeoset, zawsze krążyła legenda o boginkach, topielicach i innych
podziemnych stworach, o krzykach, które słychać nocą, i nie wiem o czym jeszcze.
Właściwie nie ma o czym opowiadać, wszystko jest tak niejasne, rozmyte. Ale potem coś się
wydarzyło, było to... zaraz, zaraz, mniej więcej dwadzieścia pięć lat temu, miałem wtedy pięć
lat.
Sander i Benedikte spojrzeli na siebie porozumiewawczo. Trafnie odgadli czas.
- Mieszkałeś tutaj wtedy? - zapytał Sveg.
- Tak. Jest więcej rodzin, które pochodzą stąd, a które teraz mieszkają w wiosce w dolinie,
bo, prawdę mówiąc, uciekły z tego miejsca. Nie wiem dokładnie, co się stało, ale w wiosce
zapanowało nagle wielkie poruszenie. Szeptano coś o kobiecie, którą znaleziono martwą z...
panie wybaczą, z poderżniętym gardłem, całkiem opróżnioną z krwi.
- Gdzie ją znaleziono? - ostrym głosem zapytał Sveg.
Livor zagłębił się we wspomnienia.
- Nie pamiętam za dobrze, bo nie pozwolono mi iść wraz ze wszystkimi. Myślę jednak, że
znaleziono ją w jeziorze, bo ludzie zgromadzili się nad brzegiem. I w tym samym czasie...
pojawił się przewoznik. To przed nim wszyscy uciekli, on był prawdziwie niebezpieczny.
Nigdy się jednak nie dowiedziałem dlaczego. Wtedy nie. Pózniej pojawiali się tu różni obcy,
82
którzy chcieli się przeprawić na drugą stronę, a potem znajdowano ich w wodzie, martwych.
Nie wszyscy, rzecz jasna, zostali znalezieni. Ja sobie jakoś radzę, bo nigdy go nie wołam, a
kiedy się pojawia, udaję, że go nie widzę. - Zmarszczył czoło. - Ale przedtem także coś się
wydarzyło...
- Przed czym? - zapytał lensman.
- Zanim znaleziono tę pierwszą martwą kobietę. Nigdy się nie dowiedziałem, co się
właściwie stało, ale niejasno pamiętam, że szeptano o jakimś znalezisku. Znalezisku, które
potem znów zniknęło...
- Ale ktoś w dolinie musi chyba znać te wydarzenia?
- Chyba nie. - Livor, zastanawiając się, przeciągał słowa. - Niczego nie jestem pewien, bo
miałem wtedy zaledwie pięć lat, ale sądzę, że to właśnie ta kobieta i jej przyjaciel coś
znalezli.
- Ale ten przyjaciel chyba...
- On był pierwszym, którego zabrał przewoznik.
Widziano, jak wsiadał do łodzi, której nikt tutaj nie znał, a potem ta łódz zatonęła na środku
jeziora Nette. Utopił się.
Lensman Sveg wyjął brakteat.
- To, co oni znalezli... Czy to mogło być to?
Livor drgnął tak mocno, że dostrzegli to wszyscy.
- Skąd to macie?
Lensman opowiedział pokrótce o zwłokach znalezionych w odległym jeziorze.
Młody wieśniak pokiwał głową.
- A więc jeszcze jeden. Nie, to nie może być to, co oni wtedy znalezli, bo ta blaszka jest tylko
jedną z wielu. Wszyscy, których znaleziono martwych, nosili takie.
- Wszyscy, powiadasz? - zdziwił się Sveg. - A ilu ich właściwie było?
- No, nie tak wielu. Ludzie nieczęsto tu zaglądają. Najpierw ta para, a pózniej ze dwu, trzech
ludzi.
- I nikt tego nie badał? - dopytywał się lensman Sveg.
83
- Owszem, ale nigdy niczego nie znaleziono. A amulety zniknęły.
- Podobno byli tu w zeszłym roku jacyś Niemcy? - zapytał Olsen tonem, który świadczył, iż [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • arachnea.htw.pl