Ciotka Bessie czekała na nich przy furtce.
- Och, Daniel - załkała, obejmując go. - Tak się cieszę, że wreszcie wróciłeś do domu.
Tutaj jest twoje miejsce. Jak mogłeś uciec?
Danny poczerwieniał i skrzywił się z bólu. Lisa wiedziała, że uściski ciotki nie były
dla niego łatwe do wytrzymania. Mimo to nie zaprotestował i nie odsunął jej od
siebie. Ciotka Bessie uściskała go raz jeszcze i wreszcie wypuściła z objęć.
- Och, witam was - zwróciła się do Lisy i Dixie. Dostrzegła podbite oko Dixie i
gniewnie zmarszczyła brwi. - Do licha, co z twoim okiem, dziewczyno? - Zbyt pózno
zdała sobie sprawę z tego, co powiedziała i machnęła nerwowo ręką. - Przepraszam,
musisz mi wybaczyć niedelikatność. Z pewnością to ty jesteś Dixie, prawda? - ciotka
Bessie uśmiechnęła się serdecznie. - Jestem ciotką Gabriela. Proszę, wejdzcie. Gabe
czekał na was, ale był zbyt zmęczony. Zasnął zaledwie parę minut przed waszym
przybyciem. Moim zdaniem powinien zostać w szpitalu, ale on nigdy nie słucha
dobrych rad. Chciał, żebym go obudziła...
- Nie, proszę - zaprotestowała Lisa. Nagle poczuła, że brak jej sił na spotkanie
twarzą w twarz z Jordanem. - Lepiej będzie, jeśli się wyśpi - dodała pośpiesznie. -
Chciałabym tylko go zobaczyć, oczywiście jeśli to możliwe. Wszyscy jesteśmy bardzo
zmęczeni. Odpoczynek dobrze nam zrobi.
Lisa zdawała sobie sprawę, że tchórzy i usiłuje odsunąć to, co nieuchronne.
Pomyślała jednak, że rozmowę z Gabe'em powinna przeprowadzić, gdy będzie w
dobrej formie, wypoczęta i przytomna.
- Idz prosto do salonu, kochanie. - Ciotka Bessie uśmiechnęła się domyślnie. - Gabe
zasnął na sofie. My będziemy w kuchni.
- Aha. - Lisa ruszyła we wskazanym kierunku, ale zaraz się zatrzymała i odwróciła
w stronę Bessie.
- Danny'ego powinien obejrzeć lekarz. Chłopak jest bardzo potłuczony.
- Twój ojciec nic o tym nie wspominał. - Ciotka prychnęła gniewnie i zacisnęła usta. -
Co ci jest i kiedy zamierzałeś mi o tym powiedzieć, młody człowieku? Wynoś się do
kuchni i natychmiast zadzwoń do doktora Fergusona. Powiedz mu, że będziemy u
niego za godzinę. Po drodze wszystko mi wyjaśnisz.
Całkowicie ujarzmiony Danny jeszcze bardziej poczerwieniał. Zerknął na Dixie i
pomaszerował do kuchni.
Dziewczyna patrzyła na niego z rozbawieniem i przygryzała dolną wargę. Lisa
pomyślała, że jeśli Dixie zacznie teraz z niego kpić, to Danny będzie jeszcze bardziej
nieszczęśliwy. Miała ochotę jakoś powstrzymać siostrę, ale nim zdążyła coś
powiedzieć, ciotka Bessie zaprowadziła Dixie do kuchni. Lisa zdążyła tylko posłać jej
ostrzegawcze spojrzenie.
Westchnęła ciężko. Wśród tylu wydarzeń zupełnie zapomniała o telefonach
Danny'ego do Dixie. Nawet ślepy by zauważył, że chłopak zadurzył się w niej po
uszy.
Lisa pokręciła głową myśląc o siostrze. Nim Dixie zorientowała się, z kim ma do
czynienia, z pewnością flirtowała z Dannym. Biedny chłopak - westchnęła Lisa.
Naprawdę wpadł. Teraz jeszcze ciotka będzie go besztać w obecności Dixie.
Weszła na palcach do salonu. Pomyślała, że pózniej porozmawia z siostrą o
Dannym. Teraz przede wszystkim musiała przekonać się na własne oczy, że Gabe
żyje i nic mu nie jest.
Leżał wyciągnięty wygodnie na sofie. Nawet we śnie na jego twarzy widoczny był
nerwowy grymas. Wyglądał na bardzo zmęczonego. Zdążył się przebrać, miał teraz
na sobie stare, wygodne dresy. Bandaż na głowie kontrastował z ciemnymi włosami
i opalenizną. Ten widok po raz kolejny przypomniał Lisie, że Gabe gotów był
zaryzykować życie dla Danny'ego, dla niej i nawet dla Dixie.
Poczuła, że coś ściskają w gardle. Parokrotnie zamrugała, usiłując powstrzymać łzy,
które mimo to zaczęły jej spływać po policzkach.
Od śmierci Barry'ego czuła w sobie ogromną pustkę, której nie mógł zapełnić żaden
inny mężczyzna. Patrząc na Gabriela, Lisa zrozumiała, że ta pustka właśnie
zniknęła.
Wiedziała, że w jakiś sposób zawsze będzie kochać zmarłego męża. To, co razem
przeżyli wciąż pozostawało dla niej ważne i cenne. Gabe jednak pozwolił jej zro-
zumieć, że jest jeszcze zdolna do miłości. To była inna miłość, niż ta, którą czuła do
Barry'ego, ale równie głęboka i satysfakcjonująca. Pomyślała, że niezależnie od tego,
jak ułożą się ich stosunki, i tak powinna być wdzięczna Jordanowi za to, że dzięki
niemu znów stała się normalną, zdolną do miłości kobietą.
Pochyliła się nad Gabrielem i delikatnie pocałowała go w zarośnięty policzek.
Poczuła pod wargami sztywną szczecinę. Gabe wprawdzie się nie ogolił, ale wziął
prysznic. Lisa przez chwilę rozkoszowała się jego męskim zapachem.
- Lisa? - szepnął Gabe podnosząc powieki. Kobieta od razu zesztywniała. - Zniło mi
się, że jestem w raju.
Uśmiechnęła się niepewnie, ale nim zdążyła coś powiedzieć, Gabe opuścił powieki, a
jego pierś zaczęła się unosić w miarowym oddechu. Zasnął.
- Kocham cię - szepnęła Lisa. Z trudem oderwała od niego spojrzenie, wstała i poszła
do kuchni.
Dixie, Danny i Bessie siedzieli przy kuchennym stole. Dziewczyna jadła ciasteczka i
wesoło gawędziła z Bessie, zaś Danny siedział sztywny, jakby połknął kij, ze
wzrokiem wbitym w talerz.
Pora jechać, pomyślała Lisa. Szczerze współczuła Danny'emu.
- Dixie, jesteś gotowa do wyjścia? - spytała.
- Tak, w każdej chwili - odrzekła z uśmiechem siostra. - Dziękuję za poczęstunek -
dodała wstając od stołu. - Cześć, Danny.
Dixie wyszła z kuchni nie oglądając się za siebie. Nawet nie zauważyła, że to
niefrasobliwe pożegnanie zraniło chłopca.
- Danny? - zagadnęła go Lisa. - Nawet ci nie podziękowałam za opiekę nad Dixie.
Wiem, że oberwałeś tylko dlatego, że chciałeś jej pomóc. Bardzo ci jestem wdzięczna.
- Przecież niczemu nie zdołałem zapobiec - odrzekł chłopak, ale na jego policzkach
pojawiły się rumieńce.
- Jestem pewna, że jeszcze się zobaczymy - dodała Lisa. Nie mogła spokojnie patrzeć
na jego rozpacz. - Monroe powiedział, że będziemy wszyscy zeznawać na procesie.
Danny kiwnął głową, ale nic nie odpowiedział.
- Dziękuję za wszystko. - Lisa położyła rękę na ramieniu cioci Bessie. - Powiedzcie
Gabrielowi...
- Urwała. Sama nie wiedziała, co mają mu powiedzieć. Wzruszyła bezradnie
ramionami. - Po prostu pozdrówcie go ode mnie.
Przez kilkanaście kilometrów Dixie siedziała w samochodzie milcząc, co
zaniepokoiło Lisę. Zazwyczaj była dość gadatliwa.
- Zakochałaś się w ojcu Danny'ego, prawda? - odezwała się wreszcie.
Lisa zerknęła na nią kątem oka, po czym znów spojrzała przed siebie. Powinna była
odgadnąć, że cisza nie potrwa długo. Dixie, jak zwykle, od razu przeszła do sedna
sprawy.
- A jeśli tak, to co z tego? - odrzekła Lisa.
- Nie musisz się tłumaczyć - zaśmiała się Dixie.
- To wspaniały facet. Niestety, trochę za stary.
- A co z jego synem?
- Och, to miły chłopak, ale z kolei za młody dla mnie. A poza tym, zrezygnowałam z
mężczyzn.
- Akurat w to uwierzę.
- Nie powiedziałam, że na zawsze.
- Rzeczywiście, nie powiedziałaś - uśmiechnęła się Lisa. Nie myśl, że wszyscy
mężczyzni są tacy jak Kevin Striker. Można znalezć lepszych.
- Takich jak Jordan? [ Pobierz całość w formacie PDF ]