wyraznie zmartwiony.
Katie podniosła do ust kawałek schłodzonej papai.
- Sześciu najbardziej chorych umieściłam w szpitalu.
Zleciłam rutynowe badania, ale na razie niczego nie udało
się ustalić.
- Chyba musimy przeprowadzić wywiad z każdym
chorym, żeby dowiedzieć się, co jedli i pili. Mogłabyś
sporządzić listę pacjentów?
- Mam ją przy sobie.
- To dobrze. Podzielimy ich między siebie. Poza tym
musimy sprawdzić stan wodociągów i przeprowadzić
JAK W BAJCE 83
kontrolę sanitarną w restauracji. Ale na razie w spokoju
skończmy śniadanie.
Pochylił się nad stołem i położył rękę na jej dłoni.
- Jak się czujesz po spotkaniu z Rickiem?
- Niezle. Na początku byłam rzeczywiście wstrząśnię
ta, ale teraz doszłam już jakoś do siebie.
- To dobrze.
Na szczęście cofnął rękę, dzięki czemu zdołała zebrać
myśli. Szybko zmieniła temat.
- Mówiłam ci, że Musa, wiesz, ten chłopaczek, które
mu zszyłeś nogę, kiedy spadł z drzewa, często mnie od
wiedza?
Odłożył widelec i z zainteresowaniem podniósł wzrok.
- Pierwsze słyszę. I co u niego słychać?
- W porządku. Z pewnością będzie miał bliznę na no
dze, ale chyba nie nastawia się na karierę modela.
- Przychodzi po prostu pogadać?
- Nie, wpada pod pretekstem zbierania śmieci, ale
zwykle mam dla niego jakąś czekoladę w lodówce.
- Zabiera od ciebie śmieci? - spytał zaskoczony.
- Nie tylko ode mnie. Z innych bungalowów też.
Oczywiście, dajemy mu tylko czyste rzeczy, wiesz, prze
czytane książki albo butelki po wodzie.
- Pewnie sprzedaje książki w wiosce, ale po co mu
butelki? Chyba że... Dobry Boże, to może być właśnie to,
czego szukamy!
- O czym ty mówisz?
- O tych butelkach. Musa pewnie napełnia je wodą
jakiegoś nieznanego pochodzenia i sprzedaje niczego nie
podejrzewającym turystom.
84 JAK W BAJCE
- Nigdy by czegoś takiego nie zrobił. Nie narażałby
zdrowia... - Urwała w pół słowa. Mając zaledwie osiem
lat, chłopiec może nie zdawać sobie sprawy, że picie nie
zbadanej wody jest potwornie niebezpieczne.
- Musa zapewne nie rozumie, że turyści z innych kon
tynentów nie są odporni na działanie mikroorganizmów
z miejscowej wody - wyjaśnił Tim spokojnie. - Nie
twierdzę, że na pewno uprawia ten proceder, ale musimy
sprawdzić i taką ewentualność. Chodz, poszukamy go.
Do wioski prowadziła wąska, zacieniona ścieżka wśród
palm. Katie podążała za Timem, obserwując jego nogi, bo
zamiast długich spodni miał dziś na sobie szorty.
- Nie jest ci za gorąco? - spytał.
- Jakoś wytrzymam.
- Już niedaleko.
Zcieżka zaprowadziła ich na polanę, gdzie wokół wy
deptanego placu, który zapewne stanowił miejsce spotkań
lokalnej ludności, stały chaty. Grupa kobiet gawędziła we
soło, czerpiąc wiaderkami wodę ze studni.
Tim i Katie wymienili znaczące spojrzenia. Jeśli turyści
rzeczywiście spożywają tę wodę, przyczyna ich dolegli
wości może się szybko wyjaśnić.
- Wiesz, w której chacie mieszka Musa?
Pokręciła głową.
- Zaraz kogoś zapytam.
Podeszła do kobiet przy studni. Jedna z nich wskazała
ścieżkę po drugiej stronie polany.
Rodzina chłopca mieszkała na skraju wsi, kilka minut
drogi od studni. Widok chłopca rozwiał wszelkie wątpli
wości. Musa właśnie siedział przed domem i samoprzy-
JAK W BAJCE 85
lepną, przezroczystą taśmą oklejał szyjkę butelki. Na wi
dok gości uśmiechnął się szeroko.
- Podoba się wam mój sklep? - zapytał z dumą, wska
zując mały stolik, na którym poukładał swoje towary.
Wzrok Katie padł na wielokroć czytane, usmarowane
olejkiem do opalania książki i plastry kokosa ułożone
równiutko na liściach palmy. Przeraziła się dopiero na
widok rzędu plastikowych butelek wypełnionych wodą.
Dzieciak obdarzył ich kolejnym czarującym uśmiechem.
- Chcecie coś kupić?
Tim pochylił się nad stolikiem i wybrał książkę.
- Ile za nią chcesz?
- Dolara.
Podobnie jak wielu lokalnych kupców, Musa wolał
określać cenę w dolarach amerykańskich niż w miejsco
wej walucie. Tim sięgnął do kieszeni i wyjął żądany
banknot. Podał go chłopcu, po czym kucnął przy nim na
piasku.
- Potrzebujesz wody? - zapytał chłopiec.
- Nie - odparł Tim spokojnie. - Słuchaj, Musa, nie
wolno ci już więcej sprzedawać wody turystom. [ Pobierz całość w formacie PDF ]