- Uh-huh. Taa. Wiem. Wszystko w porządku powiedziałam
donośnym głosem, by pan Winters myślał, że aktualnie rozmawiam
i słucham Kochanego Króliczka.
Przeszukałam wszystkie szuflady w biurku pana Wintersa i
podeszłam do małej szafy z boku pokoju. W środku było ogromna
skrzynka, taka z rodzaju szafki na ubrania mojego taty, które
trzymał w piwnicy ze swoimi wszystkimi rzeczami ze szkoły.
Oczywiście skrzynka taty nie była zamykana jak ta. Więc musiała
być
w niej coś dobrego, czyż nie? Mam na myśli, że oczywiście
musiałam rozwalić zamek. Ale to zrobi ogromny hałas. Winters
naturalnie mógł przybyć biegnąc.
- Shelby? Shelby? Głos Priscilli piszczał w telefonie.
- Taa. No cóż, pozwól mi z nim porozmawiać powiedziałam
wciąż grając, jakbym mówiła do telefonu. Byłam prawie
pozbawiona pomysłów, ale potem wyszpiegowałam walkie-talkie na
biurku. Bingo. Kliknęłam przycisk.
- Sven? Zgłoś się Sven powiedziałam, szczypiąc mój nos,
więc mogłam udawać głos Cynthii Crumb.
- Taa, to ja odezwał się.
- Wózek golfowy rozbił się przy głównej bramie! Przyprowadz
Wintera natychmiast! Wyłączyłam walkie-talkie i położyłam je na
biurku.
- Uh-huh? Powiedziałam, podnosząc słuchawkę, gdzie
190
Heather Davis
Priscilla skrzeczała, w razie gdyby Winters mnie sprawdzał.
Parę sekund pózniej, usłyszałam Svena wpadającego do
budynku administracyjnego i krzyczącego - Szybko! Pożar! Do
pana Wintersa.
- Wrócę powiedział pan Winters, wsadzając głowę w drzwi w
rogu Zostań tutaj!
Przytaknęłam, imitując nastolatkę totalnie pochłoniętą
rozmową. Kiedy tylko odszedł, odsunęłam telefon znowu,
podniosłam mosiężną statuetkę orła z biurka pana Wintersa.
Stękając z wysiłku, mordując się wyciągając skrzynkę z szafy.
Czego bym nie zrobiła, to będzie mój gwózdz do trumny na obozie
Crescent. Ale ocalenie Austina było ważniejsze. Wzięłam głęboki
wdech i dokonałam wyboru. Po zwięzły przeproszeniu orła,
zamachnęłam się na zasuwkę kłódki w skrzynce.
Aup! Głowa rzezby odpadła i poturlała się pod biurko, ale
zamek nie ustąpił.
- Głupi ptak powiedziałam, podnosząc się, by wziąć następny
wymach.
Aup! Trzasnęłam ptaszkiem w dół, który uderzył w metal
trzymający zamek.
- No dalej grzmotnęłam brązowym ptakiem znowu. Tym
razem kłódka ustąpiła. Upuściłam resztę po głowie statuetki na
podłogę, minimalnie opuszając nogi, a potem pociągnęłam zatrzask
i zamek w skrzynce otworzył się. Klęczałam nad nią jak by była,
jakąś skrzynią skarbów i otworzyłam ją.
To był skarb, naprawdę. Tony czekolady, Doritos, brudne
magazyny, wszystkiego rodzaju inne kontrabandy wypełniającego
skrzynkę. Wystarczająco dużo śmieci do przekazania zupełnie jak
pięciu z 7-Elevens. Było też parę komórek i rozpoznałam mojego
PDA.
Prawie upojona zapachem Hershey s Kisses i owocowych
191
Never Cry Werewolf
żelek, kopałam pośród rzeczy, dopóki nie znalazłam pośród nich
plastikowej torby lezącej pod komiksami mangi. Podnosząc to w
górę do światła, zobaczyłam proste fiolki, których potrzebował
Austin. TAK!
Włożyłam plastikową torbę za pasek spodni, razem z moim,
PDA. Potem wrzuciłam pozostałość po głowie orła do szafki.
Muszę iść! Wrzasnęłam do słuchawki, potem odłożyłam ją i
uciekłam. Miałam tylko kilka minut, by dostać się do Austina z
serum, zanim wrócą i zanim odkryją, co zrobiłam.
- Pomocy! Pomocy! Płonący wózek golfowy przy bramie!
Wrzasnęłam, kiedy wpadłam szpitala.
- Oh nie! Pielęgniarka złapała torbę z pierwszą pomocą i
potem popędziła w kierunku drzwi.
Austin jęczał w swoim łóżku, odwracając się.
- Hej powiedziałam, dotykając jego policzek.
Jego rzęsy zatrzepotały, potem otworzyły się Shelby?
- Wiesz& mam coś dla ciebie. Słyszysz mnie? Powiedziałam
wydobywając fiolki.
- Masz serum? Jak? Wymamrotał Austin.
- Szybko! Powiedz mi, co mam robić?
- Tutaj Austin otworzył usta szeroko.
Odetkałam zębami małą fiolkę i wlałam przezroczystą ciecz do
jego gardła. Przełknął i wyszeptał Jeszcze jedną, proszę.
Po rzucie okiem w kierunku drzwi, odetkałam zębami nową
fiolkę i wlałam mu do ust.
- Niedługo wrócą. Schowam resztę twoich fiolek w butach i
ubraniach, które Sven przyniósł ci, dobrze?
Austin przytaknął słabo Dziękuję powiedział z sapiącym
oddechem. Jego oczy zamknęły się znowu i odeszłam od stosu
ubrań.
192
Heather Davis
- Jeszcze jedna rzecz powiedziałam, patrząc z nad [ Pobierz całość w formacie PDF ]