[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Rozumiem. Ale... - Zdjął marynarkę i rzucił ją na sofę. - Jeśli jesteś
gliną, to dlaczego Shannon nic o tym nie wie? Powinna orientować się we
wszystkim, co dzieje się w hotelu.
- Shannon nie może się dowiedzieć, kim jestem ani co robię. Czy to
jasne?
Luke zmarszczył brwi. Od tego wszystkiego zaczynała boleć go
głowa, zupełnie jakby chciała się dostosować do tego cholernego kolana.
57
RS
- Podejrzewacie ją o coś?!
Niemożliwe! Shannon to była po prostu... Shannon. Wspaniały
kumpel. Bardzo porządna dziewczyna. Nigdy nie brała do ust nawet kropli
alkoholu.
- Przykro mi, Luke, ale nie wolno mi udzielać żadnych informacji.
Powiem ci tylko jedno. Jeśli komukolwiek piśniesz choć słowo o tym, co
ci już powiedziałam, możesz bardzo utrudnić mi robotę. O narażeniu życia
mojej skromnej osoby nie wspominając. Dotarło?!
Trudno, żeby nie.
- Czyli Fuentes i ten drugi facet w korytarzu przed toaletą są
podejrzani?
- Luke, powtarzam. Nie wolno mi udzielać żadnych informacji.
- To też rozumiem. Czyli, reasumując, ten pocałunek w męskiej
toalecie był tylko częścią twojego zadania?
Spojrzała mu prosto w oczy. Zauważył, że zieleń jej oczu jakby
trochę zmieniła odcień.
- Tak. Ale ten... - Białe ramiona Cris po raz drugi tego wieczoru
owinęły się wokół jego szyi. - Ten nie ma nic wspólnego z moją pracą.
Pocałowała go. Powoli, zwracając wielką uwagę na szczegóły. Była
to cała seria gorących, długich, oszałamiających pocałunków.
Jednocześnie zaczęła rozpinać mu koszulę. Powoli i systematycznie, po
jednym guziku. Wyciągnęła koszulę ze spodni, wtedy on zapragnął nade
wszystko jak najszybciej pozbawić się całej garderoby. Ale ona zamierzała
mieć całość sprawy pod kontrolą. Zdecydowanym ruchem odsunęła jego
ręce i sama zsunęła koszulę z jego ramion. Dokonując tych wszystkich
czynności, napierała na niego, zmuszając, by się cofał.
58
RS
Wszystko to działo się podczas wspomnianej serii gorących
pocałunków.
- Spinki do mankietów - wymamrotał gdzieś wśród plątaniny ich ust.
Pomógł jej wyjąć spinki, koszula opadła na podłogę. Palce Luke'a na
plecach Cris natrafiły na cieniutki zamek sukni. Pociągnął. W dół i dalej w
dół, potem w tym samym kierunku pociągnął suknię. Opadła z cichym
szelestem, zmieniając się w połyskliwą szmaragdową plamę na białym
dywanie. Spojrzenie Luke'a również pomknęło w dół i zlokalizowało broń
przytroczoną do uda. Nie skomentował, pochłonięty kontemplacją całej
reszty.
Stanik, figi. Nic więcej. Ona jest naprawdę naga!
Odsunął się trochę, żeby ogarnąć wzrokiem całą postać i zadrżeć,
powalony jej urodą. Po czym, zmuszony do wykonania jeszcze jednego
kroku w tył, rąbnął plecami o futrynę.
A Cris... Cris podrapała się. Po boku, tam, gdzie już wcześniej
zauważył czerwone kropeczki.
- Wysypka. Od tego mundurka pokojówki. Ale to długa historia 
poinformowała i zajęła się jego spodniami. Czyli pozbawiła go ich, po
czym, kontynuując napieranie, przemieściła ich oboje do jego pokoju.
Kiedy tył kolan Luke'a zetknął się z materacem, bokserki znikły z
jego bioder. Także biustonosz z Cris, odsłaniając piersi. Perfekcyjne
zresztą.
Pchnęła go na łóżko i usiadła na nim okrakiem.
- Prezerwatywy?
59
RS
Sięgnął po omacku do szuflady w stoliku przy łóżku. Jej usta
drażniły jego usta. Skubały, lizały, obiecując rzeczy, od których jego serce
tłukło się w piersi jak szalone.
Wyjęła pakiecik z jego ręki, rozdarła. Kiedy jej chłodne palce
wsuwały niezbędny sprzęt na właściwe miejsce, palce Luke'a kurczowo
zacisnęły się na prześcieradle.
Potem opadła na materac.
- Teraz twój ruch, Luke.
Clarissa wstrzymała oddech, kiedy zobaczyła go nad sobą. Opierał
się na kolanach i łokciach. Przez sekundę trwał tak nieruchomo, na pewno
zastanawiając się, na czym najpierw położyć dłonie. Co w sumie dawało
jej jakiś rodzaj satysfakcji. Poczucie panowania nad nim. Wolała jednak
zdecydowanie, żeby ten moment stagnacji nie trwał zbyt długo. Na
szczęście Luke nie wystawił jej cierpliwości na ciężką próbę. Dotknął.
Jego dłonie przesunęły się w górę po jej torsie i zamknęły się na piersiach.
Westchnęła cicho, dając wyraz swojej aprobacie. Wtedy pochylił się,
ucałował jedną jej pierś, potem drugą, potem gorące wargi przesunęły się
wzdłuż szyi...
Potem jęknął i ten dzwięk wcale nie był oznaką przyjemności.
Kolano. Oczywiście. Przecież Luke klęczy nad nią.
Nacisnęła dłonią na jego pierś, żeby zwrócić na siebie uwagę.
- Luke, chcę być na górze.
W pierwszej chwili widać było, że jest zdezorientowany, zaraz
jednak zaskoczył.
- Nie jestem inwalidą - rzucił szorstko.
- Luke...
60
RS
- Nie.
Ułożył się na niej, splecione ciała podjęły odwieczny rytm.
Wszystkie myśli wywietrzały z głowy Cris. Była tylko rozkosz, rozkosz i
jeszcze raz właśnie to. Szczytowała pierwsza, Luke zaraz po niej.
Potem przez kilka długich chwil leżeli obok siebie, nie odzywając się
ani słowem. Ich oddechy powoli wracały do normy.
Wtedy pomyślała, że z tym pytaniem nie ma co dłużej czekać.
- Luke, co tak naprawdę dzieje się z twoim kolanem?
Wyczuła, że cały zesztywniał. Wtedy przysunęła się do niego
bliziutko, oparła się łokciami o jego twardą klatkę, potem na dłoniach
oparła głowę, i patrząc mu prosto w oczy, poprosiła jeszcze raz:
- Powiedz mi, Luke.
Milczał. Patrzył jej tylko prosto w oczy. Pewnie próbował z nich coś [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • arachnea.htw.pl