[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dodatkowo tylko czyha na każdy, nawet najmniejszy błąd z jej strony. Sytuacji nie
poprawiał fakt, że Kat nigdy w życiu nie przygotowała dla nikogo jedzenia.
Przypomniała sobie wszystkie ekskluzywne restauracje, aby zaczerpnąć inspiracji.
W słynnej na całym świecie restauracji w Paryżu jadła pyszną kaczkę polaną kremowym
sosem; wszyscy cmokali z zachwytu. Może uda jej się zrobić coś podobnego z wielką
rybą, która leży w lodówce. Mike powiedział, że kupił ją rano z przepływającego obok
kutra. Postanowiła zrobić do tego sałatkę oraz pudding.
Miała jednak mało czasu. Nie potrafiła nawet obsługiwać tutejszych sprzętów ku-
chennych. Poza tym trzeba jeszcze nakryć stół!
- Gdzie Carlos zazwyczaj jada? - zapytała Mike'a.
- Zależy - mruknął Mike, otwierając puszkę zimnej coli. - Czasami z nami, czasami
na górze. Kiedy ma coś do roboty, a prawie ciągle załatwia jakieś poważne interesy, jada
sam. Tak w ogóle to on jest raczej samotnym wilkiem. - Pokładowy inżynier uśmiechnął
się. - Kiedy jednak jada z nami, jest całkiem wyluzowany. Serio.
Kat nie uwierzyła w te zapewnienia. Dla niej Guerrero był tak wyluzowany jak
pirania.
- Mam zepsuty zegarek, a on życzy sobie śniadania o świcie - powiedziała
zrozpaczona.
- Spokojnie. Pożyczę ci mój budzik. Ale co prawda to prawda. Szef ma fioła na
punkcie punktualności.
Kat skrzywiła się.
- Zdążyłam zauważyć.
Wszystko szło nie po jej myśli. Kolacja zapowiadała się na totalną katastrofę. Ryba
upiekła się, zanim nawet zaczęła robić przystawki. Sos zaczynał już krzepnąć. Z głowy
wyleciały jej wszystkie warzywa. Kiedy podniosła wieko garnka, w którym gotowały się
ziemniaki, buchnęła jej w twarz chmura pary, tak silna, że niemal zemdlała.
Nawet nie miała czasu zrobić sobie makijażu ani uczesać włosów. Załoga już
zasiadała przy stole na zewnątrz, na którym Kat rozrzuciła chaotycznie sztućce, szklanki
i naczynia.
I nagle pojawił się Carlos. Wyglądał bosko. W przeciwieństwie do niej miał czas,
by wziąć prysznic i się przebrać. Miał mokre włosy i pachniał luksusowym mydłem.
Stanął w progu, omiótł wzrokiem kuchnię oraz stół. Jego usta wykrzywił grymas.
- Czyżby wybuchła tu bomba, kiedy brałem prysznic? - zapytał z miażdżącą ironią.
- A może specjalnie popsułaś posiłek, żeby coś mi udowodnić, princesa?
Kat była na skraju załamania. Zziajana i roztrzęsiona, zacisnęła zęby i uśmiechnęła
się bez cienia sympatii.
- Czy zechciałbyś... usiąść?
- Gdzie?
Kat uprzątnęła kawałek blatu stołu.
- Tutaj. Za chwilę podam obiad.
- Nie mogę się doczekać - mruknął bez entuzjazmu.
Co za okropny, sarkastyczny tyran! - zawołała w duchu.
Wróciła do kuchni i wyobrażając sobie, że celuje w Hiszpana, z całej siły wbiła
widelec w gotujący się ziemniak. Niestety nadal miał konsystencję kamienia. Nałożyła
sałatki na osiem spodków i polała je dressingiem, który uprzednio przygotowała, biorąc
składniki z sufitu.
W momencie kiedy mężczyźni zaczęli jeść, już wiedziała, że coś jest nie tak.
- Wszystko w porządku? - zapytała drżącym głosem.
Nastąpiła krótka, lecz ciężka cisza.
- Dressing, który smakuje jak płyn do mycia naczyń, jest interesującym novum,
querida, lecz łatwo zrozumieć, dlaczego nie dotarł pod strzechy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • arachnea.htw.pl