[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wymówiono przy mnie słowo  irys"  tym razem jednak było to znacznie silniejsze. Ni to
podniecenie, ni to strach przed czymś bardzo oczywistym, co jednak umykało mojej
świadomości.
 Peter?  powtórzyłem.  Ten pies nazywa się Peter?
 Ależ tak, kochanie  potwierdziła Selena.  To przecież twój pies. Pamięta cię, a ty go
sobie nie przypominasz?
 Peter... Tak... tak. Zdaje mi się, że coś pamiętam. Pierwszy raz /.daje mi się, że istotnie
coś pamiętam.
Spaniel przewrócił się na grzbiet i wywijał zalotnie w powietrzu wszystkimi czterema łapami.
Peter...
Gęsia skórka na ciele przyprawiała mnie o dreszcze. Znów zahuczały śmigła, głośno, prawie
ogłuszająco. Poczułem zawrót głowy. Nie zdając sobie niemal sprawy z tego, że mówię głośno,
rzuciłem jak we śnie:  Ten pies nie nazywa się Peter... To ja się nazywam Peter. Peter! Nie
jestem wcale Gordy Friend! Ja jestem Peter!
W rozsłonecznionym pokoju zjawił się nagle jakiś cień. Wszystko wydało mi się jakimś
koszmarnym snem; pogoda i bezpieczeństwo zmieniały się raptownie w grozę, chmury i dziwny,
przyczajony strach. Ta nagła zmiana dotknęła także i obie kobiety. Stały przy łóżku, patrząc na
mnie niespokojnie. Obie były w swoim rodzaju pięknościami... Selena cała lśniąca jak lato, a
matka wspaniałą, jak bujna jesień... Ale na ich twarzach zobaczyłem jakiś dziwny wyraz...
Bezwzględność... a może nawet... wrogość?
Wymieniły między sobą porozumiewawcze spojrzenia. Tak, byłem tego pewny.
Po chwili obie podeszły bliżej i usiadły na łóżku. Odczuwałem niemal ciepło ich ciał  ta
miękka kobieca bliskość niemal mnie dusiła. Matka ujęła mnie za rękę. Smukłe palce Seleny
dotknęły mego ramienia. Uśmiech matki był tak łagodny, że wydało mi się niemożliwe, abym
przed chwilą zobaczył na tej samej twarzy tak bardzo inny wyraz.
 Mój drogi chłopcze  odezwała się swym głębokim pieszczotliwym głosem.  Ależ
zapewniam cię, że jesteś Gordy Friend. Co za dzikie pomysły przychodzą ci do głowy?
Powtarzamy ci przecież bezustannie, że jesteś Gordy Friend. A któż może lepiej o tym wiedzieć,
jak nie matka i żona?
Rozdział V
Selena wyszła zabierając ze sobą psa, a matka została przy mnie. Jej piersi, opięte w czarną,
surową wdowią szatę były bardzo blisko mojej twarzy. Duszne, egzotyczne perfumy zagłuszały
woń róż. Nie wypuszczała z rąk mojej dłoni, a na jej twarzy gościł uśmiech, który zdawał się
mówić:  Wszystko będzie dobrze, mój chłopcze!"
 Moje biedne dziecko  powiedziała po chwili.  Wyobrażam sobie, jakie to musi być
dla ciebie straszne, że niczego sobie nie możesz przypomnieć...
Niedawny wybuch zacierał się powoli w mojej świadomości. Nie pamiętałem już, o co
właściwie poszło i co powiedziałem. Pamiętam tylko, że było to w związku z jakimś psem. Coś
na chwilę rozbłysło mi w pamięci, pozostawiając po sobie pustkę i niewyrazne uczucie
niepokoju. Gdzieś tam głęboko, na samym dnie świadomości, tkwiła jeszcze nieufność do
siedzącej obok kobiety. Nie potrafiłem jednak dotrzeć do zródła tego uczucia.
Gładziła mnie delikatnie po głowie, a jej miękkie, chłodne palce przesuwały się tam i z
powrotem po bandażach.
 Czy nie boli cię głowa, kochanie?
Biały dekolt, spokojna twarz, sztywno wyprostowany kark, niedbale rozrzucone i lekko
potargane kasztanowate włosy  wszystko to łączyło się w jedno kojące wrażenie. Nie miałem
najmniejszego powodu do podejrzliwości... Chyba, że zdołałbym sobie coś konkretnego
przypomnieć...
 Tak  przyznałem.  Trochę mnie boli głowa. Ale co to było przed chwilą z tym psem?
Co ja takiego powiedziałem?
 Ależ nic, kochanie, absolutnie nic  roześmiała się matka.
 Na pewno coś powiedziałem  upierałem się.  I to coś miało związek z imieniem psa...
 Nie męcz się, kochanie! Uspokój się...
Mówiąc to schyliła się i pocałowała mnie w czoło, a ja pomyślałem, że od chwili odzyskania
przytomności wszyscy się starają uśpić moją czujność pocałunkami.
 Nate uprzedził mnie  ciągnęła swoje matka  że możesz mieć jakieś urojenia, jakieś
halucynacje. %7łe będziesz kojarzył w myślach pewne rzeczy w przekonaniu, że jest to coś
realnego, podczas gdy w rzeczywistości będą to tylko urojenia. I to wszystko, synku... 
1'oklepała mnie po dłoni i podeszła do stolika z lekarstwami.  No, ale już czas na twoją pigułkę
 orzekła.  Krótka pokrzepiająca drzemka dobrze ci zrobi. Już i tak jak na pierwszy dzień
miałeś za dużo wrażeń. Ja, Marny, Selena  obawiam się, że za bardzo cię zmęczyłyśmy... 
Trzymając w jednej ręce pastylkę, a w drugiej szklankę wody, usiadła przy mnie uśmiechnięta.
 Otwórz usta kochanie!
Poczułem odruch buntu, żeby odmówić przyjęcia lekarstwa. Odruch ten był jednak bardzo
słaby, nie przychodziła mi na myśl żadna rozsądna wymówka. Poza tym było w tej kobiecie coś,
co mnie skłaniało do odgrywania roli inwalidy. Jej postawa, jej spokój  wszystko to razem
sprawiało, że przestałem zastanawiać się nad trapiącymi mnie problemami i poddałem się bez
reszty kojącemu działaniu poduszek. Jakież to były problemy? Pozwoliłem jej włożyć mi do ust
pastylkę i podać wodę do picia. Przełknąłem jedno i drugie.
Poklepała mnie po ręce.
 Kochany chłopak  powiedziała.  Uśmiechnij się jeszcze do mnie...
Uśmiechnąłem się, jak tego chciała. Nawiązała się między nami nić porozumienia.
 Kochanie  pocałowała mnie jeszcze raz.  Nawet się nie obejrzysz, jak spokojnie
zaśniesz...
Istotnie stało się tak, jak zapowiedziała. Jeszcze przez moment patrzyłem sennie, jak poprawia
róże w wazonie, a już w następnej chwili zapadłem w głęboki sen.
Gdy się przebudziłem, byłem sam w pokoju. Słońce już znikło, a szarozielone światło, sączące
się przez okna, napełniało cały pokój jakimś podwodnym spokojem. Głowa przestała mnie boleć.
Myśli układały się wyjątkowo jasno. Doskonale pamiętałem wszystkie osoby, które mnie tego
dnia odwiedzały. I każde wypowiedziane przez nie słowo.
 Jestem Gordy Friend  oznajmiłem głośno.  Miałem wypadek samochodowy i w
związku z tym utraciłem pamięć.
Leżałem nieruchomo na łóżku. Stopniowo zacząłem sobie uświadamiać sztywność nogi i
ramienia, uwięzionych w gipsie; po raz pierwszy zrozumiałem to unieruchomienie niejako
atrybut choroby, ale jako przeszkodę w swobodnym poruszaniu się. Leżę w łóżku  pomyślałem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • arachnea.htw.pl