[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zakochana?  spytała na koniec. Odpowiedziałam, że tak mi się zdaje.  A on, jest w tobie
zakochany? Na to też odpowiedziałam, że tak mi się zdaje. I dodałam:  Dam sobie radę,
mamo. Uświadomiłaś mi, że on ma więcej niż ja powodów do obaw. Dla niego ta sytuacja
jest bardziej ryzykowna niż dla mnie .  Jak to?  zdziwiła się.  No bo, jak sama
stwierdziłaś, ja próbuję tutaj czegoś nowego. Dla niego, co prawda, też jest to nowość,
jednak nie aż tak wielka jak dla mnie. Zaskoczyło mnie, jak znaczną czerpię z niej
przyjemność. Ale nie mogłabym przysiąc, że tej nowości nigdy mi się nie odechce . Matka
na to:  Dajmy już spokój, nie chcę rozdmuchiwać sprawy, która być może wcale nie jest aż
tak ważka. Po prostu czułam pilną potrzebę spotkania się z tobą i, jeszcze raz powtórzę,
jestem pod wrażeniem twojego wyglądu . Spytałam ją:  Czy patrząc teraz na mnie, znowu
myślisz, że wolałabyś mieć córkę heteroseksualną? .  Myślę  odpowiedziała  że to ty
wolałabyś już nie być lesbijką. Zrobisz, oczywiście, jak zechcesz. Nauczyłaś nas tego już
za czasów swojej buntowniczej młodości. Trudno mi jednak nie widzieć twojej przemiany
fizycznej. Dołożyłaś wszelkich starań, żeby wszyscy ją dostrzegli. Nawet malujesz oczy. To
doprawdy imponujące . Wtedy ją zapytałam:  A jak sądzisz, co pomyśli tata?  Nie
przyjechał ze mną, bo za parę dni szykuje się premiera nowej sztuki, której nie mógł
zostawić. Ale bardzo chciał przyjechać i zrobi to zaraz po premierze, jeżeli nie masz nic
przeciwko temu. Wtedy sama go zapytasz o zdanie. No to tyle. Skoczymy teraz razem na
zakupy? Strasznie mi się podobają twoje buty. Gdzie je kupiłaś? Podałam nazwę sklepu.
 Nie przeszkadzałoby ci  spytała  gdybym sobie kupiła takie same? Pojedziesz po nie ze
mną? Wzięłyśmy więc taksówkę na Madison Avenue, gdzie matka nabyła dla siebie
dwubarwne, różowo-beżowe czółenka z noskiem w szpic, na niskim obcasiku. Paraduje
teraz po Michigan w moich butach od Prądy. Spodobała jej się także moja spódnica, więc
udałyśmy się do sklepu w SoHo po podobną. Niezłe zakończenie, co? Ale wiesz, co mi
powiedziała póznym popołudniem, gdy odjeżdżała na lotnisko z torbami nowych zakupów?
Powtórzę ci, bo to właśnie, a nie buty od Prady, jest prawdziwym zakończeniem.
Powiedziała mi tak:  Podczas lunchu, Pegeen, przekonywałaś mnie, jak mogłaś, że wdałaś
się w najzdrowszy i najrozsądniejszy układ na świecie, chociaż tak oczywiście nie jest.
Ale głosy osób z zewnątrz, usiłujące wyperswadować ci to, czego pragniesz codziennie na
nowo i co wynosi cię ponad powszechną zwyczajność, mogą cię w tej chwili tylko
zirytować. Przyznam, że na pierwszą wieść o twoim związku pomyślałam, że robisz rzecz
szaloną i nieroztropną. A teraz, po rozmowie z tobą, po całym dniu spędzonym razem, po
wspólnych zakupach, pierwszych, odkąd poszłaś na studia  teraz, kiedy cię zobaczyłam
spokojną, racjonalną i rozumnie podchodzącą do sprawy  w dalszym ciągu uważam, że
robisz rzecz szaloną i nieroztropną .
Pegeen zamilkła. Pół godziny zajęło jej zrelacjonowanie rozmowy z matką, a on przez te
pół godziny ani się nie odezwał, ani nie wstał z krzesła, ani nie przerwał jej monologu,
chociaż kilkakrotnie poczuł, że usłyszał już dość. Nie było jednak w jego interesie
przerywać Pegeen  w jego interesie było dowiedzieć się wszystkiego, wysłuchać do
ostatniego słowa, włącznie ze zdaniem:  Ale nie mogłabym przysiąc, że tej nowości nigdy
mi się nie odechce .
 No to tyle. To wszystko  rzekła Pegeen.  Odtworzyłam rozmowę dość wiernie.
 Poszło lepiej czy gorzej, niż oczekiwałaś?  spytał on.
 Znacznie lepiej. Okropnie się denerwowałam, jadąc w tamtą stronę.
 Z tego, co usłyszałem, wnioskuję, że niepotrzebnie. Znakomicie sobie poradziłaś.
 A drugi raz strasznie się denerwowałam, jadąc z powrotem  tym, że mam ci to
wszystko powiedzieć i że jeżeli powiem prawdę, nie cała prawda ci się spodoba.
 I znów niepotrzebnie się denerwowałaś.
 Naprawdę? Mam nadzieję, że z powodu tego, co usłyszałeś, nie nabierzesz niechęci do
mojej matki.
 Twoja matka powiedziała to, co matka powinna powiedzieć. Rozumiem ją. 
Roześmiał się i dodał:  Nie powiem, żebym się z nią nie zgadzał.
Pegeen, rumieniąc się, rzekła ściszonym głosem:
 Mam nadzieję, że nie nabierzesz przez to niechęci do mnie.
 Nabrałem dla ciebie podziwu  zapewnił ją.  Nie uchyliłaś się przed niczym, ani
rozmawiając z matką, ani teraz, relacjonując tę rozmowę mnie.
 Poważnie? Nie czujesz się dotknięty?
 Nie.
Choć przecież, oczywiście, był dotknięty  dotknięty i zły. Przyjął monolog Pegeen w
cierpliwym milczeniu  słuchając intensywnie, tak jak słuchał przez całe swoje życie, na
scenie i poza sceną  i zabolał go zwłaszcza przedstawiony przez Carol opis starzenia się i
niebezpieczeństw, na jakie jego starość naraża jej córkę. Nie pozostał też obojętny 
chociaż się z tym nie zdradził  na zwrot:  szalona i nieroztropna . W sumie odczuł wielki
niesmak. Nie byłoby tak zle, gdyby Pegeen miała dwadzieścia dwa lata i była odeń o
czterdzieści lat młodsza  ale taki dziwny układ własnościowy z awanturniczo nastawioną
czterdziestolatką? Swoją drogą, która, do cholery, czterdziestolatka tak się przejmuje tym,
co powiedzą rodzice? Którzy powinni się wręcz cieszyć, że córka właśnie jego sobie
wybrała  choćby ze względów czysto materialnych. Trafił się dziany gość, który dobrze o
nią zadba. Przecież i ona też nie staje się coraz młodsza. Ustatkowała się przy kimś, kto
swoje w życiu osiągnął  co w tym takiego złego? A tymczasem rodzice dają jej wyrazny
sygnał: Nie pakuj się w rolę niańki starego wariata.
Lecz Pegeen najwyrazniej nie zgadzała się z matczyną oceną jego osoby, więc Axler
wstrzymał się od komentarza na ten temat; w ogóle zmilczał wszystko, co mu się nie
podobało w sprawozdaniu Pegeen. Cóż mu mogło przyjść z krytykowania matki za
wtrącanie się w sprawy córki? Lepiej wszystko obrócić w żart. A jeśli jednak kiedyś tak
się stanie, że Pegeen ujrzy go oczami swojej matki, to i tak nic się nie da na to poradzić.
 Jesteś dla mnie bardzo dobry  powiedziała Pegeen.  Jak najlepsze lekarstwo.
 A ty dla mnie  odrzekł, definitywnie zamykając temat. Nie dodał:  Co się tyczy
twoich rodziców, to chętnie bym ich oszczędził, ale nie mogę przecież organizować sobie
życia wedle ich stanów emocjonalnych. Ich stany emocjonalne niewiele mnie, prawdę
mówiąc, obchodzą, i nie powinny zbytnio obchodzić również ciebie . Nie, nie chciał
ciągnąć argumentacji w tym kierunku. Wolał zacisnąć zęby i cierpliwie poczekać, aż
wpływ rodziców osłabnie.
Następny dzień Pegeen poświęciła na zdzieranie tapet ze ścian swojego pokoju do pracy.
Tapety dobierała przed laty Victoria. Axlerowi były one obojętne, ale Pegeen nie mogła na
nie patrzeć i poprosiła go o pozwolenie zdarcia ich ze ścian. Odpowiedział, że pokój [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • arachnea.htw.pl