[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nia podsuwała jej oczywistą odpowiedz.
Lyssa była bystra i szybko się zorientowała, że Ian nie
Ian objÄ…Å‚ jÄ… i przyciÄ…gnÄ…Å‚ do siebie.
wspomina nic na temat przyszłości, a ona starała się nie
- Uchroniłem jej syna przed kulą. - Wziął od niej puszkę
okazywać lęku, który ją trapił. Liczyło się tylko tu i teraz.
i wrzuciÅ‚ jÄ… z powrotem do plecaka leżącego na ziemi. - ChÅ‚o­
Chociaż nie padło słowo  kocham", Lyssa i tak wiedziała.
pak znalazł się tam, gdzie nie powinien i omal nie został
Wiedziała, co czuje, chociaż nie miała odwagi pierwsza tego
postrzelony przez francuskiego snajpera.
wyznać.
- Och. - Lyssa odwróciła od niego wzrok. - Czyli nie jestem
Następnego dnia też nie wyruszyli w drogę. Deszcz ustał, ale
pierwszą osobą, której uratowałeś życie?
- Ale jesteś najważniejszą - odparł, całując ją w skroń.
- Posłuchaj, a jak nazwiemy naszego ogiera?
Naszego ogiera? Lyssa odchyliła się, żeby na niego spojrzeć.
- A miałaś wątpliwości?
- Nie wiem. Musi nosić dostojne imię, ale nie jakieś cel
Pokręciła głową, chociaż zaraz przyznała:
tyckie.
- Nie mogłam być pewna.
- Duma Davidsonów nie będzie dobra? - droczył się z nią
- Moja ty słodka, cudna Cailin. Myślę, że zakochałem się
a Lyssa dała mu kuksańca w bok.
w tobie już wtedy, gdy zobaczyłem, jak rozbijasz ten blaszany
- A może Fortuna? Irlandzka Fortuna?
dzbanek na głowie właściciela zajazdu.
Oparł brodę na jej głowie.
- To było straszne.
- Nie wiedziałem, że istnieje coś takiego.
- Nikczemne - zgodził się z nią i uśmiechnął się szeroko,
- Istnieje - potwierdziła, kładąc dłonie na jego rękach.
a jej radość nie miała granic.
- Właśnie spotkałam dobrego Irlandczyka, który tworzy coś
Położyła dłonie tam, gdzie biło jego serce.
takiego. I prawda jest taka, że mam słabość do mężczyzn, którzy
sami do czegoś dochodzą. - Naprawdę poprosisz ojca o moją rękę? - upewniła się.
- Tak. Jeśli mnie zechcesz.
Wykonała pierwszy niepewny krok, by wyznać, co kryje się
- Och, co za głupie pytanie.
w jej sercu. Wstrzymała oddech, oczekując odpowiedzi.
- Wcale nie takie głupie, Lysso. Nic nie mam...
- Chciałbym w to wierzyć - powiedział łagodnie.
Przerwała mu pocałunkiem.
- Ja też - wyznała.
- Masz mnie - szepnęła. - I zawsze mnie będziesz miał.
Uścisnął ją mocniej.
- A będziesz potrafiła żyć z myślą, że twój ojciec może nas
- Lysso, musimy wracać do Londynu.
nie pobłogosławić? - spytał, z nutką wątpliwości.
Poczuła, jak podskoczyło jej serce.
- Muszę stawić czoło twojemu ojcu. - Tak - odparła z przekonaniem.
- Musimy stawić mu czoło - poprawiła go. Ale tym razem Ian się nie uśmiechnął. Zamyślił się.
- Oczywiście.
- A wyznamy mu to przed czy po tym, jak oskarżymy jego
- Nie będzie zadowolony.
żonę o próbę zamordowania ciebie?
- Nie.
- Już siÄ™ tym w ogóle nie przejmujÄ™ - powiedziaÅ‚a. I korzys­
Lyssa obróciła się w jego ramionach. Wiedziała, co miał na
tając z chwili, wyznała: - Ian, kocham cię.
myśli, mówiąc to.
Te proste słowa całkiem zmieniły jej świat.
- Ian, a co będzie, jeśli nas nie pobłogosławi?
I jego.
- Wtedy powiem mu całą prawdę. %7łe zhańbiłem jego córkę,
- Jesteś dla mnie wszystkim - szepnął do niej żarliwie.
odbierając jej dziewictwo i że się z nią ożenię bez względu na to,
- Wszystkim. - Cofnął się, nie wypuszczając jej dłoni. - Lysso
czy mu się to spodoba, czy nie... chociaż wolałbym dostać jego
Harrell, czy zechcesz zostać moją żoną, kochać mnie i być mi
błogosławieństwo.
wierną aż do końca moich dni?
LyssÄ™ ogarnęła niewypowiedziana radoÅ›ci. ZarzuciÅ‚a mu ra­
- Czy to nasz ślub?
miona na szyjÄ™.
- A czy nie stoimy przed samym Bogiem?
- Kochasz mnie!
- Tak - zgodziła się i serce zaczęło jej bić jak oszalałe.
- I tak, biorę cię za męża, Ianie Campion. Będę cię kochać
żeby wiedzieć, że i on tłumił własne. Wierzyła także, że oboje są
i szanować... - przerwała, a po chwili jej przekrona natura
na tyle uparci, żeby postawić na swoim i żyć własnym życiem.
kazała jej dodać: - I będę ci posłuszna.
Następnego ranka wyruszyli w drogę do Londynu. Lyssa
- W to akurat wątpię - powiedział bliski śmiechu. - Ale nie
dosiadła kasztanka. Była niezłym jezdzcem, chociaż nie tak
martwiÄ™ siÄ™ niczym, Lysso, i zapewniam ciÄ™, że bÄ™dÄ™ wystar­
dobrym jak Ian, ale z powodzeniem mogła długo wytrzymać
czajÄ…co silny i odważny, by troszczyć siÄ™ o ciebie przez wszy­
w siodle.
stkie moje dni. Nawet jeÅ›li teraz nie mam ci nic do zaofiaro­
Mieli dotrzeć do miasta w czasie krótszym niż trzy dni.
wania.
- Masz mnie. Nie wiedziała, co ich czeka, ale ufała łanowi na tyle, żeby
Z radosnym irlandzkim okrzykiem chwyciÅ‚ jÄ… na rÄ™ce i za­
złożył swoją przyszłość w jego ręce.
kręcił się w koło. Kręcili się tak i kręcili, aż w końcu upadli na
trawę spleceni w uścisku.
Zamilkli oboje. To była magiczna chwila, którą Lyssa chciała
zapamiętać na całe życie. Nie chciała, żeby umknął jej nawet
najmniejszy szczegół, jak odcieÅ„ nieba za biaÅ‚ymi i srebrzys­
tymi chmurami, albo delikatny powiew wiatru, który czuła na
policzku. Chciała na całe życie zapisać w pamięci pełne miłości
spojrzenie Iana. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • arachnea.htw.pl