[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie chcesz o tym rozmawiać. Teraz rozu­
miem, że to może być dla ciebie problem.
- Rozumiesz? - Jinx aż zamrugaÅ‚a ze zdu­
mienia.
- Och, tak. - UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ do niej ze współ­
czuciem. - Ale mój wspaniały brat ciągle jeszcze
nic nie pojÄ…Å‚, prawda?
Jinx poczuła, że blednie.
- O czym ty mówisz? - Jednak bardzo się
obawiała, że dobrze wie, o czym Rik mówi.
- Zanim rano wyjechaliśmy, Nik powiedział
mi o... waszej tragedii. - RzuciÅ‚ znaczÄ…ce spo­
jrzenie na tył samochodu, gdzie siedział jej ojciec.
- I?
- Jinx, ja też jestem pisarzem.
- I? - ponagliła go jeszcze raz.
- Porozmawiamy pózniej - mruknął. - Teraz to
nie jest odpowiednia chwila.
Rzeczywiście, to nie była odpowiednia chwila.
Ale faktycznie muszą porozmawiać. Rik dawał do
zrozumienia, że odgadÅ‚ prawdziwÄ… tożsamość au­
tora książki. W jakiś sposób domyślił się, że to nie
ona, już nie mówiąc o jej ojcu.
- Rik... - zaczęła z trudem.
- Mogę poczekać. - Lekko uścisnął jej rękę.
- Jesteśmy na miejscu - dodał raznie, gdy czekali,
aż otworzy siÄ™ brama. Potem ruszyli dÅ‚ugim pod­
jazdem i zatrzymali siÄ™ przed imponujÄ…cÄ… wik­
toriańską willą. - Stazy potrzebuje dużo miejsca na
FILMOWA OPOWIEZ 121
te pół tuzina dzieci, które sobie zaplanowaÅ‚a -wy­
jaśnił, a w głosie miał niekłamaną serdeczność.
- Mam nadzieję, że jej mąż życzy sobie tego
samego. - Jinx podjęła niezobowiÄ…zujÄ…cÄ… roz­
mowÄ™.
Stazy wybiegła z domu, by ich powitać, a zaraz
potem rozległ się zgrzyt żwiru, gdy zielony jaguar
z ponurym Nikiem za kierownicą zatrzymał się
obok nich.
- JechaÅ‚em okrężnÄ… drogÄ… - wyjaÅ›niÅ‚ Rik, za­
uważywszy zdziwienie Jinx tym, że Nik tak szyb­
ko się pojawił. - I nie obawiaj się - szepnął tak, by
tylko ona usłyszała. -Na razie niech to będzie nasz
wspólny sekret. Dobrze?
Nie! To wcale nie było dobrze. Jak długo może
potrwać to  na razie"? I czy Rik porozumie się
z niÄ…, zanim opowie o wszystkim Nikowi?
- Jinx, wszystko w porzÄ…dku?
Poderwała głowę. Nik stał przed nią, na twarzy
malowała mu się troska.
- Tak. Ja... Czy wszystko się udało? To znaczy,
u mnie, w domu?
Nik uśmiechnął się cierpko.
- Na pewno doprowadziłem tych pismaków do
furii, pomagajÄ…c ci uciec tylnymi drzwiami, ale
poza tym? Tak, wszystko się udało.
Jinx do tej pory nie pomyślała, że pomagając jej,
Nik ściąga na siebie uwagę wszystkich brukowych
mediów.
Ale pomyślała o tym teraz.
122 CAROLE MORTIMER
- Chyba nie podziÄ™kowaÅ‚am ci tak, jak powin­
nam, za to, że rano przyszedłeś mi z pomocą
- powiedziała zawstydzona.
Uniósł kpiąco brew.
- Wspomniałaś, że to bardzo uprzejmie z mojej
strony.
Jinx przez chwilę patrzyła na niego, aż wreszcie
uÅ›wiadomiÅ‚a sobie, że żartuje sobie z jej pompatycz­
nej wypowiedzi.
- Czy mogłabym wam na sekundę przerwać?
- wtrąciła się Stazy. - Twój ojciec chyba chciałby
wejść już do domu, napić się herbaty i może
również zjeść śniadanie?
Jinx z trudem oderwała spojrzenie od Nika
i obejrzała się na ojca. Stał z Rikiem przy stawie
z rybkami. ZaczerwieniÅ‚a siÄ™ z zakÅ‚opotania. Rze­
czywiście, przez kilka ostatnich minut całkowicie
zapomniała o całym świecie. Aącznie z ojcem.
- Oczywiście. Przepraszam, Stazy. Pewnie
uważasz, że jestem całkiem bezmyślna.
- Wcale nie. Nik na ogół tak działa na ludzi.
- Ha, ha! Bardzo śmieszne - parsknął Nik,
chwytajÄ…c Jinx za ramiÄ™. - A poza tym masz racjÄ™,
Stazy. Dziś chyba nikt jeszcze nie jadł śniadania.
Nik widział, jak na pięknej, wyrazistej twarzy
Jinx walczÄ… ze sobÄ… najrozmaitsze uczucia. Mimo
podziękowania sprzed kilku minut, ciągle jeszcze
nie mogła się pogodzić z tym, że to on przybył jej
rano z pomocÄ….
FILMOWA OPOWIEZ
123
Jego usta zacisnęły siÄ™ zÅ‚owróżbnie, gdy przy­
pomniaÅ‚ sobie pierwszÄ… stronÄ™ gazety, którÄ… prze­
glądał przy porannej kawie.
 Czy to jest J.I. Watson?" - krzyczał nagłówek,
a pod spodem widniało zdjęcie Jinx wychodzącej
ze Stephens Publishing. A wÅ‚aÅ›ciwie nie wycho­
dziła. Ona biegła do taksówki. Biegła, bo uciekała
przed nim.
Ale rano potrzebowała jego pomocy. I czy
chciała tego, czy nie, on jej tej pomocy udzielił!
- Zniadanie - powiedział stanowczo, nadal
trzymajÄ…c jÄ… za ramiÄ™ i ciÄ…gnÄ…c do domu. - Z peÅ‚­
nym żołądkiem wszystko zawsze przedstawia się
lepiej. Tak mawiała moja matka.
- Moja też - powiedziała Jinx. - Ale matki nie
zawsze muszą mieć rację, prawda?
- Moja na ogół miała - zapewnił ją, gdy siadali
przy stole. - Co podać twojemu ojcu? - spytał.
Jackson, absolutnie niezainteresowany nowym
otoczeniem, łagodnie się uśmiechał.
- Ja się nim zajmę - oświadczyła.
Nik przyglądał się, jak rozmawiają. Jackson
Nixon był inteligentnym człowiekiem i Nik po
prostu nie mógł się pogodzić z tym, że nikt nie
pomaga mu wrócić do równowagi.
- Nik, może nie powinieneÅ› siÄ™ wtrÄ…cać - ode­
zwał się cicho Rik, który siedział obok.
Nik rzucił bratu wściekłe spojrzenie.
- Nie uważasz, że ktoś musi się tym zająć?
Rik zastanowił się przez chwilę.
124 CAROLE MORTIMER
- Nie, niekoniecznie - odparł w końcu.
- Niekoniecznie! - wykrzyknÄ…Å‚ Nik zdumiony.
- Uspokój się. Chciałem po prostu powiedzieć,
że to nie twoja sprawa. A może jednak twoja?
Nik zacisnÄ…Å‚ usta, wzrokiem piorunowaÅ‚ mÅ‚od­
szego brata. Rik zawsze zachowywał rezerwę, nie
mówił wiele, ale gdy już się odezwał, ludzie brali
jego słowa pod uwagę. Tak jak Nik słuchał go teraz.
Może Rik ma rację i stan umysłu Jacksona
Nixona to nie jego sprawa? Jednak...
Póki jej ojciec będzie w tym stanie, Jinx, która
jest jedyną bliską osobą, jaka mu pozostała, nigdy
nie pozwoli sobie na prowadzenie własnego życia.
A to znaczy, że z nikim się nie zwiąże. Nie zwiąże
siÄ™ z nim...
Nik nagle uznaÅ‚, że nie podoba mu siÄ™ ta niewin­
na mina, z jaką Rik na niego patrzy. Może usłyszał,
co działo się w hotelu?
- Rozmawiałeś ostatnio z Zakiem?
- Dlaczego pytasz?
Nik roześmiał się ponuro.
- Kiedy wy dwaj wreszcie dorośniecie?
- Może wtedy, gdy naszego najstarszego brata
powali miłość?
- Na to dÅ‚ugo bÄ™dziecie musieli czekać - parsk­
nął Nik. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • arachnea.htw.pl