[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tym nic wspólnego.
- Bess mówiła mi co innego.
- I komu wolisz wierzyć, przyjaciółce czy swemu zięciowi?
- Nie mam zbyt wielkiego wyboru, prawda? Neil kieruje naszą
korporacją...
- I robi to świetnie, nie możesz zaprzeczyć! A jego dwaj byli
wspólnicy również doskonale prosperują dzięki temu, że Neil. udzielił
im rekomendacji. To znaczy, że klienci mieli do niego zaufanie!
- Ale to nie zmienia postaci rzeczy, że zrobił dobry interes,
żeniąc się z tobą.
- Co chcesz przez to powiedzieć, mamo? - spytała Deirdre przez
zaciśnięte zęby.
- Tylko tyle, że powinnaś być ostrożna. Może spróbować przejąć
naszą firmę.
- Neil nie zrobiłby tego.
- Skąd wiesz?
- Ponieważ jestem jego żoną. Ponieważ go znam.
- Kochasz go, a miłość czasami bywa ślepa.
- Nie w tym przypadku. Mam do niego zaufanie. - Matka nie
wiedziała o intercyzie, którą podpisali przed ślubem, ale Deirdre
wcale nie zamierzała jej wtajemniczać. -I ty również powinnaś mu
zaufać, a przynajmniej docenić jego wysiłki. Tata byłby dumny z jego
poczynań w Joyce Enterprises.
176
RS
Maria zmieniła temat rozmowy, ale jej słowa długo jeszcze
dzwięczały w uszach Deirdre. Ufała Neilowi, była chyba jednak
zazdrosna o czas, który poświęcał pracy. Wspominała dni spędzone w
Maine, kiedy miała Neila wyłącznie dla siebie i czasami marzyła, by
wróciły. Owszem, był czuły i pełen ciepła, odkładał pracę, gdy
przychodziła z nim porozmawiać, okazywał wiele cierpliwości, gdy
cierpiała z powodu przedłużającej się rekonwalescencji, ale każdego
ranka wychodził do pracy z radością. I nigdy nie powiedział jej, że ją
kocha.
Z drugiej strony zdawała sobie sprawę, że przyczyną jej
niepokoju mogą być zmiany, jakie zaszły w jej życiu w ciągu
zaledwie kilku miesięcy. Prace w domu zostały zakończone, ona zaś
nie należała do osób, które potrafiłyby po prostu spocząć na laurach i
przyglądać się swemu dziełu, spacerując po pokojach. Wieczorne
spotkania to za mało, by wypełnić czas.
Zaczęła chodzić do klubu rekreacyjnego. Choć prawdopodobnie
mogła już uczyć, jakoś nie miała ochoty. Czuła się zmęczona, poza
tym wciąż jeszcze dokuczała jej noga. Zaczęła się zastanawiać, czy jej
pasja do nauczania aerobiku nie wypływała po prostu z potrzeby
ucieczki z Joyce Enterprises.
Siedziała całymi godzinami w domu, tęskniąc za Neilem i
zastanawiając się, co ze sobą począć. Często jadała lunch z
przyjaciółmi, ale to poprawiało jej samopoczucie zaledwie na chwilę.
Brała udział w planowaniu imprez dobroczynnych, ale i to zajmowało
jej zbyt mało czasu.
177
RS
Wreszcie pod wpływem impulsu wsiadła któregoś dnia do
samolotu i poleciała, by spotkać się z Victorią. Nie widziały się od
dnia ślubu i Deirdre miała nadzieję, że przyjaciółka podniesie ją na
duchu.
- Jak długo znasz Neila? - spytała Deirdre, gdy tylko kelner
oddalił się, przyjąwszy zamówienie.
- Od trzech lat -odrzekła Victoria, przechylając głowę. -A czemu
pytasz?
- Czy dobrze go poznałaś?
- Nie widywaliśmy się zbyt często, ale mogę powiedzieć, że
jesteśmy bliskimi przyjaciółmi. Coś cię gryzie, Dee, wyrzuć to z
siebie.
- Nie wiem. To chyba dlatego, że wszystko stało się tak szybko.
Czasami się zastanawiam, czy nie za bardzo się pospieszyliśmy.
- Masz wątpliwości co do Neila?
- Nie. No, może czasami. Kilka tygodni temu moja matka
powiedziała coś, co mnie zaniepokoiło...
- Twoja matka - parsknęła Victoria - jest moją przyjaciółką, ale
to wcale nie znaczy, że nie widzę jej wad. Należy do wiecznie
niezadowolonych osób. Zbyt się nią przejma jesz, Dee, zawsze ci to
powtarzam.
- Wiem, ale w jej słowach tkwi ziarnko prawdy. Nie mogę
przestać o nich myśleć. - Spojrzała na przyjaciółkę błagalnym
wzrokiem. - Victorio, czy uważasz, że Neil jest ambitny?
- Mam nadzieję. Ludzie bez ambicji nie odnoszą sukcesów.
- Ale czy nie dąży do jej zaspokojenia po trupach?
178
RS
- Nie - odparła bez zastanowienia Victoria. - Gdyby było w nim
choć trochę z drania, nie miałby prawdopodobnie problemów z
Wittnauer-Douglass.
- Ale wtedy nie pojechałby do Maine i nie spotkałabym go -
uśmiechnęła się Deirdre. -To moja matka podejrzewa go i twierdzi, że
pewnie ma zamiar przejąć Joyce Enterprises.
- A ty też tak uważasz?
- Nie. A przynajmniej wolę myśleć, że tak me jest. Ale on
czerpie z pracy tyle... tyle radości, że czasami jestem zazdrosna.
- Nie można mieć wszystkiego naraz, Dee. Kierowanie firmą to [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • arachnea.htw.pl