promienny uśmiech i skierowała się w stronę drzwi, które
właśnie otworzył przed nią lord Howdrith. Powiedziała
jeszcze raz dobranoc i weszła na schody. Nie była zbyt
zadowolona, że lord Howdrith przyjechał w chwili, gdy ona i
Quintus byli nareszcie sami.
Kiedy Quintus dotknął jej dłoni, odniosła wrażenie, ze
nigdy wcześniej nic podobnie podniecającego nie zaznała.
Znów tak jak wcześniej, w powozie, gdy ją objął, zrozumiała,
że jest w nim zakochana.
Podejrzewała, że pokochała go w chwili, gdy wszedł do jej
pokoju na poddaszu, przywołany jej płaczem. Był taki
przystojny i elegancki. Wyglądał jak osoba z innego świata,
która przybyła, aby wyratować ją z otchłani rozpaczy. Potem
zabrał ją ze sobą, a każda spędzona z nim chwila była
zachwycająca i radosna. A przecież wówczas nic jeszcze nie
wiedziała o swojej miłości.
Kocham go!" - powiedziała do siebie patrząc w lustro
zawieszone na ścianie sypialni. Jej odbicie pokazało to, o
czym już wiedziała - w błękitnej sukni i z jasnymi włosami
błyszczącymi w świetle gazowej lampy wyglądała bardzo
atrakcyjnie.
Kocham go! - powtórzyła. - Ale on nigdy mnie nie
pokocha."
Miała tak niewiele do zaoferowania. Nie była dowcipna
ani błyskotliwa, nie miała specjalnych talentów. Nie potrafiła
flirtować, patrzeć prowokująco i kusząco jak inne kobiety,
które mu się podobały. A co najgorsze - nie miała pieniędzy!
Z bólem serca przypomniała sobie, ile już na nią wydał.
Jestem dla niego tylko zawadą" - pomyślała.
Jak nigdy przedtem zaczęła marzyć, że jest bogata i ma
odpowiednią pozycję, może też dom i majątek ziemski - co
mogłaby ofiarować mężczyznie, którego pokochała.
Quintus powinien mieć to wszystko... dom, majątek i
stajnię wspaniałych wierzchowców."
Była przekonana, że gdyby posiadał te wszystkie rzeczy,
przestałby się interesować hazardem, a może także takimi
pięknymi kobietami jak Caroline Letessier.
Jedno wspomnienie o tamtej było niczym cios sztyletem
prosto w serce... Ze zniecierpliwieniem odwróciła się od
lustra. Wydawało się jej, że to, co widziała, nie wystarczało,
było zbyt skromne, aby zdobyć ukochanego mężczyznę.
Po wyjściu dziewczyny w salonie zapadła cisza.
- Dlaczego chciałeś się ze mną widzieć, Howdrith? -
zapytał wreszcie Quintus.
- Chciałem porozmawiać o Selinie.
- Słucham - powiedział ponuro Tiverton.
- Gdy wyruszałem z Anglii - mówił lord - udałem się do
Dover, by wsiąść na statek do Calais. Podczas podróży
zatrzymałem się u kuzyna, który mieszka w Canterbury w
hrabstwie Kent. Ma on piętnastoletnią córkę. Gościła u niej
właśnie przyjaciółka. Dziewczyna nazywała się Annette
Tiverton!
W pokoju zapanowało milczenie.
- Selina nie jest moją kochanką - odezwał się w końcu
Quintus Tiverton. - Z pewnych względów, których nie mogę
teraz wyjawić, zostałem zmuszony do zaopiekowania się nią.
Najprostszym sposobem wyjaśnienia naszego związku było
przedstawienie jej jako mojej siostry.
- Nieszczęśliwie się złożyło, że akurat spotkałem
prawdziwą Annette - rzekł lord Howdrith.
- Chcę jeszcze raz powtórzyć, że mój związek z Seliną
jest dokładnie taki sam, jak gdyby była moją siostrą.
- Przyjmuję wyjaśnienie tylko dlatego, że poznałem
trochę Selinę. Mam nadzieję, że nie będziesz mnie uważał za
impertynenta, Tiverton, ale wiem, że twoja pozycja jest dosyć
niepewna. Chciałbym zaoferować Selinie moją opiekę.
Przez chwilę ponownie panowało głębokie milczenie.
- Jedyna opieka, na jaką jestem w stanie się zgodzić, to ta
ze ślubną obrączką - powiedział w końcu Quintus.
Lord Howdrith zamarł bez ruchu.
- Naprawdę chcesz znalezć dla niej męża? - spytał po
chwili. - I to w kręgach towarzyskich, w jakich się tu
obracamy?
- Selina jest damą, jak już z pewnością udało się
wszystkim zauważyć. Jej nieżyjący już rodzice także byli
ogromnie szacownymi osobami.
- A jednak obecnie przebywa pośród największych
ladacznic Paryża. I to ty ją wprowadziłeś do tego
towarzystwa!
- Nic się jej nie stanie, dopóki ja się nią opiekuję - głos
Quintusa brzmiał twardo.
- Można tak domniemywać - odpowiedział lord Howdrith.
- Byłbym ogromnie hojny dla Seliny. Jestem gotów przekazać
jej pewną sumę pieniędzy.
Tiverton wstał z krzesła.
- Nie mamy o czym mówić - rzekł ostro. - Zamierzam
znalezć Selmie męża, chociaż oczywiście ostateczną decyzję
ona sama podejmie. Ale mogę zapewnić, że nawet przez
chwilę nie zastanawiałaby się nad takim związkiem. - Zamilkł,
po czym dodał: - Jest ze mną, ponieważ przeraził ją pewien
łajdak, Francuz, który zrobił jej dokładnie taką propozycję jak
ty teraz.
Lord Howdrith także wstał. Nie wyszedł jednak; zaczął
wolno przechadzać się po salonie.
- Tiverton - powiedział w końcu. - Jestem bardzo
bogatym człowiekiem. Bez wątpienia mogę zapewnić Selinie
o wiele większe wygody i lepszą opiekę niż ty.
- A jak ci się znudzi? Co wtedy? - zapytał Quintus.
- Będzie niezależna finansowo. Przewiduję jednak, że
towarzystwo kogoś tak cudownie pięknego nie znudzi mi się
przez wiele, wiele lat.
- Selina nie należy do kobiet, z których można zrobić
cocotte. Do niedawna jeszcze żyła w wiejskim zaciszu. Nie
zna świata. Jej młodość i niewinność może ci się teraz
wydawać ogromnie atrakcyjna, ale kiedy zniknie...
- Jak już mówiłem - dopilnuję, żeby otrzymała pieniądze,
własny dom w Londynie i oczywiście powóz oraz konie.
Quintus roześmiał się szyderczo.
- Dokładnie to samo, co zaoferowałby pan młodej, ładnej [ Pobierz całość w formacie PDF ]