Mae podsunęła mi ten pomysł. Powiedziała, że to coś, co
uwielbiasz, lecz od dawna tego nie miałaś.
RS
83
Ostrożnie, by nie uszkodzić wstążki ani papieru,
odpakowała prezent. W jej oczach pojawiły się łzy.
- Och, Judd, musisz je oddać.
- yle trafiłem? - zapytał. - Myrtle Mae mówiła, że to twoje
ulubione. Perfumy Joy. Zgadza się?
- Skąd wziąłeś pieniądze?
- Nie ukradłem ich.
Boże, z pewnością nie sądziła, że to on jest złodziejem.
- Wiem, że tego nie zrobiłeś. - Wyciągnęła rękę, ujęła jego
dłoń i uścisnęła uspokajająco. - Dostajesz ode mnie
minimalną płacę. Musisz kupić jedzenie i... i uparłeś się, że
będziesz mi płacił czynsz za spanie w magazynie na piętrze.
Miałam nadzieję, że wszystko, co ci zostaje, oszczędzasz na
przyszłość, kiedy... kiedy... - Resztę jej słów stłumiły łzy.
Nie mógł znieść tego, by płakała z jego powodu. Nikt nigdy
tak się o niego nie troszczył.
- Daj spokój, Leah. Chcę, żebyś przyjęła ten prezent. Nie
martw się o to, ile kosztował.
Kiedy zobaczył, że patrzy na niego z wyrazem czułości i
autentycznej miłości, pomyślał, iż chyba zaraz umrze z
pożądania. Ujął jej dłonie, w których ściskała flakonik.
- Pożyczyłem pieniądze od Jareda. To mój przyjaciel -
wyjaśnił. - Przyjechał tu w interesach i natknąłem się na
niego przypadkiem. Jest moim dłużnikiem.
- Dziękuję. Będę myślała o tobie zawsze, kiedy się nimi
skropię.
Przyszło jej do głowy przynajmniej z tuzin pytań. Tak
wielu rzeczy chciała się dowiedzieć o nim, jego życiu i
ludziach, którzy byli dla niego ważni. Wiedziała jednak, że
nic jej nie powie, dopóki nie będzie gotowy. Judd Barnett
miał swoje sekrety, a ona kochała go i szanowała. Nawet jeśli
znaczyło to, że nigdy go nie zrozumie.
- Nie będziemy wam przeszkadzać? - zapytała Pattie,
siadając przy Leah.
RS
84
Jared również do nich dołączył.
- Zastanawialiśmy się z Pattie, czyby nie pojechać do
Memphis, żeby zabawić się przez całą noc - interesuje was
to?
- Hej, Judd, twój przyjaciel to świetny facet. Powiedział, że
znacie się od dzieciństwa. - Przysunęła się do Jareda i objęła
go ramieniem. - Jest nadziany. Prawda, kotku? Na zewnątrz
czeka na niego limuzyna.
Judd spojrzał na Leah, dostrzegając zdziwienie w jej
oczach. Zapewne zastanawiała się, w jaki sposób Judd
Barnett, włóczęga bez grosza, mógł się przyjaznić z facetem
tak bogatym, że stać go na limuzynę z szoferem.
- Twój szef jest naprawdę hojny. Pożycza ci nawet własną
limuzynę - odezwał się.
Jared roześmiał się. Dołek w jego brodzie stał się głębszy.
- To prawda. Mam szczęście. Traktuje mnie jak brata.
- Poznaliście się z Juddem w szkole? - spytała Leah. - Czy
też wasze rodziny były zaprzyjaznione?
Judd poruszył się nerwowo na krześle, przenosząc wzrok z
Jareda na Leah. Zabije brata, jeśli ten powie coś, co ich
zdemaskuje.
Jared odchrząknął.
- Nasze rodziny były zaprzyjaznione. Bardzo
zaprzyjaznione.
- Hej! Witam, pani Marshall.
Przy stoliku zatrzymał się Trey Woolton. Chwiał się na
nogach. Za jego plecami stało jeszcze dwóch nastolatków.
- Tak myślałem, że to pani była przed chwilą na parkiecie,
ale powiedziałem sobie, że to niemożliwe. Pani Marshall nie
ocierałaby się publicznie o jakiegoś łachmytę.
Obaj koledzy Treya parsknęli śmiechem. Leah położyła
dłoń na ręce Judda, błagając go, by nie dał się wyprowadzić
z równowagi.
RS
85
- Jestem tu z przyjaciółmi, Trey - odpowiedziała
spokojnie. - A co ty robisz w barze? Masz dopiero
siedemnaście lat. Ojciec będzie na ciebie zły i babcia też.
- Przyszliśmy sprawdzić, co się tu dzieje - rzucił wysoki,
piegowaty chłopak. - Ayknęliśmy parę piw w ,,Tangu" i
przyszliśmy tutaj rozejrzeć się za panienkami.
- Aha. Wygląda na to, że można tu znalezć naprawdę
chętne sztuki - dodał drugi, niski, krępy blondyn. - Dlaczego
nie pójdziecie zabawić się z nami?
- A dlaczego wy trzej stąd nie spłyniecie, zanim zawołam
bramkarza, żeby was wykopał? - odpowiedział Judd.
- Nikt w mieście nie tknie mnie palcem. - Trey spojrzał
Juddowi prosto w twarz. Jego oddech cuchnął kwaśno [ Pobierz całość w formacie PDF ]