zycji gaunta.
Dla naszych celów wystarczy nam w zupełności nasze własne towarzy-
stwo.
Angel zwrócił się do geblinga chłodno:
Już jest nas zbyt wielu.
Strings posmutniał.
Proszę, tak bardzo nie lubię kłótni.
Oglądanie was było ogromną przyjemnością powiedziała Patience.
Ale moi przyjaciele geblingi mają rację. Jesteśmy tu, by skosztować rozkoszy
Wolnego Miasta, jednak czeka nas jeszcze bardzo długa droga.
Strings roześmiał się, a Kristiano dotknął jej kolana.
Pani, o wielka pani, Strings nie może odejść od kogoś, czyje pragnienia są
tak silne.
Wiem, gdzie idziecie powiedział Strings. I znam drogę.
Will odezwał się cicho:
Wyjdzmy stąd. Już.
Patience czuła rozterkę. Najwyrazniej gaunt był bardzo wrażliwym instrumen-
tem empatii. Ale nawet uwzględniając tę jego szczególną cechę, w jaki sposób
mógł się dowiedzieć, dokąd zmierzali? Przecież empatia nie umożliwiała mu od-
bierania nie wypowiedzianych słów i wyobrażonych obrazów.
W odpowiedzi na jej wątpliwości głowa Stringsa opadła w tył pod niemożli-
wym wprost kątem, jakby nie trzymały jej żadne kości ani mięśnie. Zaczął coś
mruczeć. Jego słowa brzmiały niby zaklęcie:
Nie jestem taki stary, żeby nie pamiętać smaku pragnień, które przebijają
sztyletem twoje serce. Zasmakowałem głodu, pragnienia dotarcia tam, gdzie lód
i gdzie on czeka, gdzie czeka. Przyzywa cię silniej, niż wołał kiedykolwiek, ale
pod pokładami żądzy, jaką śle do ciebie, czuję coś jeszcze mocniejszego. Jesteś
jego wrogiem. Jesteś jego kochanką. A ja jestem twoim przewodnikiem do kom-
naty miłości.
Podczas tej przemowy Kristiano nieświadomie zaczął się poruszać, jakby sło-
wa były poematem, a jego taniec kompozycją muzyczną. Nawet w niewielkiej
przestrzeni loży ruchy chłopca były pełne wdzięku. Ustawił się, prawdopodobnie
183
instynktownie, w taki sposób, by światło wyraznie obrysowywało linię ramion,
dłoni i profil twarzy i aby mógł współgrać z cieniem.
Jak ktoś tak młody może być jednocześnie tak doskonały w najtrudniejszej
ze sztuk? W chwili gdy Patience zadała sobie to pytanie, znała już odpowiedz:
Kristiano tańczył to, co pokazywał mu Strings. Chłopiec był jego marionetką.
A to by znaczyło, że Kristiano reaguje na starego gaunta jak na człowieka lub
geblinga kogoś o silnej woli.
W jaki sposób gaunt zmusza do tańca drugiego gaunta? zapytała.
Strings, wybity z transu, wyglądał na zmieszanego.
Tańca? Potem spojrzał na Kristiano, dopiero teraz uświadamiając so-
bie, że chłopak poruszał się. Nie teraz powiedział i Kristiano natychmiast
znieruchomiał.
Nakazałeś mu tańczyć, kiedy mówiłeś do mnie stwierdziła. Jak mo-
żesz tego dokonać, skoro nie masz woli?
Przygotowywał się do kłamstwa, widziała to. Ale jeśli rzeczywiście był wy-
znaczonym przez Nieglizdawca przewodnikiem na szczyt góry wysłanym kie-
dyś po Mądrych, którzy przybyli tutaj przed nią, a teraz po siódmą siódmą siódmą
córkę musiała poznać prawdę. Z jakiegoś powodu była pewna, że zadała ważne
pytanie.
Skrzywił się.
O pani, torturujesz mnie pragnieniem prawdy.
W takim razie ulżyj swej męce i odpowiedz mi.
Jestem potworem wśród gauntów powiedział.
Dlatego, że posiadasz wolę?
Ponieważ chcę mieć wolę. Chcę. Prowadziłem ich na górę. Od kiedy po-
trafiłem znalezć w sobie ich głód, prowadziłem wszystkich do złotych drzwi. Tam
właśnie chcieli pójść. Ale nigdy stamtąd nie wrócili. Ty dałaś mi tyle radości!
Czy myślisz, że potrafię ci wybaczyć, jeśli wydasz na świat poczęte w jaskini
życie? Woda, która spływa z jego jaskini, także daje życie. Zabiorę cię na górę
jak wszystkich innych i ty też nigdy już nie zejdziesz na dół. Co ja mam wte-
dy począć? Czy będziemy mogli kiedykolwiek znowu zatańczyć, gdy opuści nas
publiczność, która pobudza do życia?
I znowu Kristiano tańczył w rytm recytacji Stringsa, w niezwykły sposób przy-
dając życia słowom.
Jestem stary powiedział Strings. Ten chłopak to mój własny syn. Cóż
mogę jeszcze zatańczyć? Od lat już tylko stoję pomiędzy tancerzami i nagle się
zjawiłaś ty.
To oznacza, że masz siłę stwierdziła Patience. Wystarczającą, by
narzucać ją innym.
Nie mam woli, wielka pani, ale mam pragnienia równie silne jak wasze,
gorące jak płomienie, zimne jak oczekująca cię sypialnia. Pożądam doskonałości,
184
a tancerze podążają za mym pragnieniem i stwarzają ją. Pozwól mi pójść za tobą,
o pani. Wpatrywał się w nią błagalnym wzrokiem.
Starała się zrozumieć tę prośbę. Wszystko, co jej powiedział, było prawdą.
A czasami nawet więcej niż prawdą. Musiała wiedzieć i to, co przed nią ukrywał.
Pozwoliła, by owładnęło nią pożądanie, ujawniła, że pragnie Willa, i odkryła swój
strach. Na chwilę udało jej się stłumić potrzebę dotarcia tam, gdzie czekał na nią
Nieglizdawiec.
Twarz gaunta wykrzywiła się jakby w agonii. Oddychał z ogromnym trudem.
A potem odezwał się znowu: [ Pobierz całość w formacie PDF ]