dymiącymi glinianymi miseczkami. Postawiła je na stole, wyciągnęła
z kieszeni zapalniczkę, po czym zapaliła świeczkę stojącą na środku stołu.
Bez słowa odwróciła się i odeszła, pozostawiając dzieci wpatrzone w dziwną zawartość miseczek.
Cassoulet był to rodzaj gęstej zapiekanki w kolorze ce-glastym, z której sterczały kawałki kości i...
- Fasola - stwierdził Jason. Zanurzył już łyżkę w dymiącej potrawie i mieszał, wydobywając różne
składniki i próbując je zidentyfikować. - Ziemniaki. Warzywa. Kawałek mięsa. Kawałek dziwnego
mięsa. O Boże.... to wygląda jak... świńska nóżka.
- Bo to jest świńska nóżka - powiedział Rick, mieszając w swojej misce. Spróbował pierwszą łyżkę.
Parzyła. Parzyła, że aż strach.
Anita odsunęła z niechęcią swoją miskę z cassoulet.
- Nie sądzę, by mi to pasowało - powiedziała.
Wyciągnęła z plecaka zeszyt książeczkę Morice'a Moreau.
-Posunę się trochę z robotą - wyjaśniła, otwierając książeczkę.
- Strzeż się tego typa na stosie poduszek... - uprzedził ją Jason. - Dziś go widziałem!
- Naprawdę? I co ci powiedział?
Chłopcy mieli już porządnie zaczerwienione policzki, a oczy załzawione, ale nie przestawali zajadać
z apetytem. Anita poprosiła Jasona, żeby opowiedział jej o rozmowie,
jaką odbył z mężczyzną na stosie poduszek, a potem prze-kartkowała zeszyt, by się przekonać, czy
równocześnie jeszcze ktoś inny zagląda do książeczki.
Skupiła się na stronie z podróżnikiem, który spacerował nad strumieniem, potem przekartkowała
dalsze strony aż do tych czystych, jakby Morice Moreau nie miał nic więcej do narysowania. Albo
może nie miał już czasu, by to zrobić.
Jason wytarł sobie usta serwetą.
- Jesz swoją zupę, czy nie?
Anita pokręciła przecząco głową.
- Jednak to dziwne - powiedziała. - Dlaczego nie skończył swojej książki?
Jason przechylił się nad stołem, żeby zabrać od Anity cassoulet.
- Jak ty nie jesz, to my się nią podzielimy.
Wziął-w ręce glinianą miskę i uniósł ją nad stołem. Kiedy przenosił ją nad płomieniem świecy,
sparzył sobie rękę i drgnął.
- Uważaj! - krzyknęła Anita.
Za pózno. Jason potrącił świecę glinianą miską i przewrócił ją wprost na otwarte stronice zeszytu.
Anita zareagowała błyskawicznie. Zgasiła natychmiast płomień, potem spiorunowała Jasona
wzrokiem, całkiem jak Julia.
- Nie mógłbyś bardziej uważać? Niewiele brakowało, a spaliłbyś całą książkę.
- Przepraszam... - wyjąkał Jason. - Nie zrobiłem tego specjalnie.
- Kurczę! - wykrzyknął Rick. - Spójrzcie na te strony!
Anita spojrzała na zeszyt. Wokół miejsca, gdzie upadła
świeca, na pustych dotąd stronach zaczęły ukazywać się dziwne plamy
Tyle że to nie były plamy, lecz rysunki. Stylizowane rysunki, które ciepło płomienia wydobyło na
powierzchnię.
- Sok z cytryny - odgadł natychmiast chłopiec o rudych włosach. - Jacy byliśmy głupi! To nie były
czyste strony! To były strony zapisane sokiem z cytryny! Nie przesyłaliście nigdy żadnej wiadomości
zapisanej sokiem z cytryny?
Jason i Anita pokręcili głowami.
- Maczasz pióro w soku z cytryny, piszesz, co chcesz, a kiedy sok wyschnie, napis znika. %7łeby
odczytać tekst, musisz ogrzać papier.
- A sok z cytryny zachowa się przez ponad pięćdziesiąt lat?
- Może nie użył soku z cytryny, lecz czegoś w tym rodzaju, jakiegoś innego atramentu sympatycznego.
Ostatecznie był malarzem, nie? I... popatrzcie!
Na stronie, gdzie był szkic jeżozwierza i litery TER i R, ukazał się teraz rysunek bardziej kompletny.
Jeżozwierz znajdował się pod arkadami rzymskiego akweduktu.
Litery, dotąd rozrzucone na stronicy bez ładu i składu, teraz układały się w krótkie zdanie:
^ gospoda ze świeczkami_ ^
Trzy kolumny wskażą dróżkę w trawie, która prowadzi do granicy wody.
- Kurczę! - zawołała Anita. - Coś podobnego!
- Szybko! - prawie wrzasnął Jason. - Przejedz teraz świeczką po następnych stronach!
Uważając, żeby nie podpalić książki, zbliżyli płomień do papieru, ujawniając dalsze napisy i rysunki.
Na pierwszej z czystych stron ukazał się rysunek uskrzydlonej kobiety z mieczem w dłoni.
Jak tylko dojdziecie do granicy, okażcie swoje dokumenty, żeby przejść dalej.
Następnie Morice Moreau narysował bramę, która wychodziła na małe jezioro.
Jeśli brama będzie zamknięta, pamiętajcie, żeby nie stukać.
Natomiast nie będzie niegrzecznie zamknąć wodę.
Dalej widać było zarys jakiejś wysokiej wieży otoczonej drzewami, wokół której unosiły się w
powietrzu spadające ludziki.
Gorąco radzimy nie ustawać podczas wspinaczki: Strzeżcie się złudnych schronisk.
Kiedy właścicielka powróciła, żeby zabrać naczynia, zobaczyła dzieci pochylone nad książką i nad
świeczką.
Odchrząknęła znacząco. Cała trójka w jednej chwili oderwała się od zeszytu.
- %7łyczycie sobie jeszcze czegoś? - zapytała
- O, tak... Jednej rzeczy... - odparł Jason, podczas gdy Anita chowała pospiesznie książkę. - Czy jest
tu w pobliżu strumyk?
- Chodzi o stary rzymski akwedukt?
Rozdział 9
SEZON MAAP
To nie była jedna małpa.
To było całe mnóstwo małp. Co najmniej z dziesięć biegało po dachach hal Arsenału, zeskakiwało na [ Pobierz całość w formacie PDF ]