[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wyjął pilota z ręki Willowo
- Zaraz, chwileczkę, nie obejrzałam jeszcze informacji z
giełdy - zaoponowała.
- Obejrzysz jutro - odparł krótko.
Wyłączył telewizor i odło\ył pilota na nocny stolik poza jej
zasięgiem.
Willow spojrzała na niego spod zmarszczonych brwi.
- Chciałam obejrzeć teraz - zaprotestowała bez przekonania.
- A ja chcę się teraz kochać z moją \oną. I co ty na to?
Willow poczuła, \e robi jej się gorąco. śona. To tak
cudownie brzmiało. Seksownie. Czarodziejsko. Od dwóch
dni, odkąd wzięli ślub w niewielkim kościele w Las Vegas,
nie mogła się tego dość nasłuchać. Mo\e powinna się przy-
zwyczaić, ale na razie była jeszcze od tego daleka.
- Masz coś przeciw temu? - uśmiechnął się i leniwym ruchem
zaczął rozwiązywać krawat.
- Nie - przyznała, sięgając do najwy\szego guzika czarnej;
wieczorowej sukni. - Nie mam nic przeciwko temu.
Pochyliła głowę i rzuciła mu uwodzicielskie spojrzenie spod
rzęs.
- Za pół godziny będą powtarzali wiadomości.
- Czy to wyzwanie, pani Hart?
- A jak pan sądzi, panie Hart? - odpowiedziała i rozpięła
kolejny guzik.
Suknia rozchyliła się i Steve mógł ujrzeć rysujący się w
dekolcie zarys piersi skrytych za czarnymi koronkami
stanika.
- Obawiam się - odezwał się niezbyt pewnym głosem - \e
zajmie nam to trochę więcej ni\ pół godziny.
Willow zsunęła suknię z ramion. Steve upuścił krawat na
podłogę.
Steve ściągnął koszulę, a potem rozpiął klamrę od pasa i
zaczął rozpinać spodnie.
Willow wstała i zrzuciła z siebie suknię. Czarny jedwab
bezszelestnie opadł na podłogę.
Steve ściągnął buty i zdjął spodnie.
Willow usiadła i podkuliła nogę, by odpiąć klamerkę
pantofla.
- Nie zdejmuj ich - mruknął ochrypłym z podniecenia
głosem. .
- Nie zdejmować pantofli?
- Kiedy cię pierwszy raz zobaczyłem, pomyślałem sobie, \e
chciałbym, \ebyś miała je na sobie, kiedy będziemy się
kochać. I nic więcej.
Przygryzła wargę i czekała niecierpliwie na to, co miało
nastąpić.
Steve zsunął slipy i podszedł do niej. Poło\ył jej ręce na
ramionach i popchnął na miękkie łó\ko nakryte czerwonym
satynowym prześcieradłem. Przez długą chwilę sycili się
swoim widokiem.
_ Jest jeszcze lepiej, jeszcze piękniej, ni\ to sobie
wyobra\ałem.
Pochylił się nad nią i ujął jej twarz w dłonie.
_ Kocham cię - powiedział, patrząc jej głęboko w oczy.
Zarzuciła mu ręce na szyję.
- Ja te\ cię kocham, twardzielu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • arachnea.htw.pl