- W takim razie nic dziwnego, że zerwałaś z Chazem - zauważyłam, kiedy
winda, jęcząc z wysiłku, wreszcie nadjechała.
- Ha, ha - mruknęła Shari. A potem uściskała mnie i powiedziała: - Zajmiesz
się nim, prawda? Nie pozwól, żeby popadał w te swoje doły, kiedy przez cały dzień
siedzi w domu, czyta Heideggera i wychodzi tylko po to, żeby kupić jakiś alkohol.
Obiecujesz?
- Jakbyś musiała prosić. Kocham Chaza jak przybranego brata. Dopilnuję,
żeby Tiffany zaprosiła go gdzieś razem z tymi swoimi przyjaciółkami modelkami. To
go powinno trochę rozerwać.
- Rzeczywiście, powinno - zgodziła się Shari.
A potem drzwi windy zamknęły się i Shari zniknęła mi z oczu. I to już
wszystko.
Poza tym że teraz nie mogę nocą zasnąć, bo ciągle to wszystko odtwarzam w
myślach na nowo.
- Hej. - Słysząc to słowo, wypowiedziane cicho tuż obok mnie, aż podskakuję.
Obracam głowę. Luke nie śpi i patrzy na mnie, sennie mrugając oczami.
- Przepraszam - szepczę. - Obudziłam cię? - Nie hałasowałam. Czyżbym
zdołała wyrwać go ze snu samymi natrętnymi myślami? Czytałam o tym, że pary
potrafią tak się do siebie zbliżyć, że zaczynają czytać sobie nawzajem w myślach.
Luke, poproś mnie o rękę. Luke, poproś mnie o rękę. Luke, jestem twoim ojcem...
Och nie, coś mi się po...
- Nie - mówi. - To ta cholerna metalowa poprzeczka.
- Och. Tak. Mnie też się daje we znaki.
- Przepraszam cię za to. - Luke wzdycha. - Musimy z nimi wytrzymać jeszcze
tylko jedną noc, a potem wyjadą.
- Nie przejmuj się - pocieszam go. W głowie mi się nie mieści, że on się
martwi takimi drobiazgami, kiedy powinna go zaprzątać znacznie poważniejsza
sprawa - to znaczy romans jego matki.
Tyle że on przecież jeszcze o nim nie wie. Bo mu nie powiedziałam.
Jakżebym mogła? Jest taki szczęśliwy, że jego rodzice znów są razem.
A coś takiego mogłoby naprawdę raz na zawsze zrazić go do idei małżeństwa
No bo co, jeśli, biorąc pod uwagę wybryki swojej matki - nie wspominając już o tym,
że Shari ostatnio rzuciła Chaza, a była dziewczyna Luke'a związała się z jego
własnym kuzynem - dojdzie do wniosku, że kobiety są niezdolne do dochowania
wierności?
A tak dobrze się między nami układało - pomijając te rodzinne odwiedziny.
Nawet zaproszenie Tiffany i Raoula na obiad w Zwięto Dziękczynienia nie okazało
się katastrofą; wręcz przeciwnie. Odwrócili uwagę Chaza, który z dość wyrazną
przyjemnością obserwował, jak Tiffany paraduje w swoich kozakach do połowy uda i
obcisłym kombinezonie. Według mnie Luke powinien był już całkowicie zapomnieć
o tym stwierdzeniu, że ludzie w naszym wieku nie mają pojęcia, czym jest miłość .
A może nawet dostanę jakiś dodatkowy, wspaniały prezent na Gwiazdkę.
Taki, który mieści się w bardzo malutkim pudełeczku.
Hej. Nigdy nic nie wiadomo.
- Jesteś znakomitą aktorką - mówi Luke z ustami tuż przy moich włosach. -
Zrobiłaś znacznie więcej, niż wymagał obowiązek. A czyja ci już mówiłem, że ten
indyk, którego upiekłaś, był pyszny?
- Och! - wzdycham skromnie. - Dzięki.
I co? Przecież on nie musi wiedzieć, że już był kupiony prawie gotowy.
- Moim zdaniem jesteś prawdziwym aniołem, Lizzie Nichols - dodaje, a jego
wargi suną teraz niżej, w stronę tych części mojego ciała, które bardziej docenią ich
dotyk niż moje włosy.
- Och! - wzdycham już innym tonem. - Dzięki! - No proszę, przecież to są
prawie oświadczyny. Nazwać kogoś aniołem, to jak powiedzieć mu, że nigdy się już
nie będzie chciało rzucić tego kogoś z powrotem na pastwę rynku randkowego, żeby
tam wyłowił go ktoś inny. Prawda?
- I jesteś pewna - zagaja z tych niższych rejonów - że ty i Shari nigdy nie...
Siadam na kanapie i przez mrok panujący w pokoju rzucam mu gniewne
spojrzenie.
- Luke! Mówiłam ci! Nie!
- No, nieważne! - Uśmiecha się. - Tak tylko pytam. Wiesz, że Chaz też cię o to
zapyta.
- Tłumaczyłam ci. - W głowie mi się to wszystko nie mieści. - Nie możesz nic
powiedzieć Chazowi, dopóki Shari sama z nim nie porozmawia. Ja nawet tobie nie
powinnam była o tym wspominać...
Luke się śmieje - chciałabym dodać, że to z jego strony niezbyt uprzejme.
- Shari powiedziała ci coś i liczyła, że ty to utrzymasz w sekrecie?
- Wiesz, ja umiem dotrzymywać sekretów. - Czuję się urażona. No bo serio...
Gdyby tylko wiedział, co zachowuję dla siebie, odkąd się tu wprowadziłam.
- Wiem! - mówi i się śmieje. - Tak ci tylko dokuczam. Nie martw się, nic mu
nie powiem. Ale wiesz, co powie Chaz.
- Co? - pytam, ustępując mu, ale tylko dlatego, że wygląda tak pociągająco w
świetle księżyca padającego od strony okien.
- %7łe jeśli Shari chciała zostać lesbijką, to przecież nie musiała z tym czekać aż
do zerwania z nim.
Szarpię za pościel, żeby zakryć te części ciała, które najwyrazniej wydają mu
się takie interesujące.
- Dla twojej informacji Shari nie jest żadną lesbijką.
- Lesbijką, biseksualistką, nieważne. Czemu się obrażasz? - Ciągnie za kołdrę.
- Po co przylepiasz jej jakąś etykietkę? - pytam i szarpię za swój skraj kołdry.
- Dlaczego ludzie mają być definiowani przez swoje preferencje seksualne? Czy Shari
nie może być po prostu Shari?
- Jasne - mówi Luke, lecz minę ma zdziwioną. - Ale dlaczego tak jej bronisz?
- Ponieważ nie chcę, żeby ludzie nazywali Shari moją lesbijską
przyjaciółką . I jestem pewna, że ona też by tego nie chciała. Chociaż myślę, że Shari
nic by to nie obeszło. Ale nie w tym problem. Ona już taka po prostu jest. Ja nie
nazywam Chaza twoim heteroseksualnym kumplem.
- Dobra - powiada Luke. - Przepraszam. Jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło, [ Pobierz całość w formacie PDF ]