który zawędrował za daleko od domu.
Kiedy znalazł się na posterunku policji, który składał się z biura od
frontu oraz jednej celi i pomieszczeń mieszkalnych na tyłach, powiesił na
drzwiach informację, aby wszelkie pytania kierować do Strathbane. Potem
wszedł do środka i dokładnie zamknął się wewnątrz posterunku.
Telewizja i prasa niedługo tu dotrą, a Hamish wiedział, że zwykły po-
sterunkowy nie wygłasza oświadczeń dla mediów. Aatwiej będzie zamknąć
się i udawać, że go nie ma, niż co pięć minut otwierać i powtarzać: bez
komentarza".
Zjadł pózne śniadanie, a potem wziął Towsera i postanowił obejść
miasteczko, żeby się upewnić, że wszędzie jest spokojnie. Morderstwo na
zamku nie powinno odciągnąć go od innych, drobniejszych przestępstw. Do
wykroczeń popełnianych w Lochdubh zaliczały się pijaństwo, małe kra-
dzieże, bicie żony lub męża. Narkotyki jeszcze nie dotarły do tej części
północno zachodniej Szkocji.
Udał się więc na swój obchód, wstępując po drodze do różnych domów
na kubek herbaty. Potem poszedł do hotelu Lochdubh, żeby spędzić trochę
czasu z panem Johnsonem, jego zarzÄ…dcÄ….
Co ja słyszę? powiedział Johnson, ciągnąc Hamisha w stronę
ciemnego gabinetu w hotelu. Mówią, że na zamku Tommel kogoś za-
mordowano.
LR
T
Plotki szybko do ciebie dotarły odpowiedział policjant.
To Jessie. Czy ona w ogóle czasem pracuje? Ciągle szwenda się
gdzieś po miasteczku z tym swoim kawalerem. Mówi, że to mafia wykoń-
czyła kapitana Bardetta. Wyświetlali ostatnio nowy amerykański film, chyba
Ojca Chrzestnego"...
Nie, to nie była mafia powiedział Hamish z uśmieszkiem ale
ja nie będę się zajmował tą sprawą. Ten gnojek Blair ze Strathbane kazał mi
się trzymać z daleka.
Blair nie potrafiłby odróżnić swojego tyłka od łokcia powiedział
pan Johnson bez ogródek.
Z recepcji dobiegł ich dzwięk dzwonka. Johnson pospieszył, żeby
sprawdzić, kto to. Hamish słuchał, rozbawiony wyrafinowanym nagle ak-
centem zarzÄ…dcy hotelu.
Ach, tak, major Finlayson, proszę pana ćwierkał pan Johnson.
Mamy bardzo dobrą piwnicę, a monsieur Pierre, nasz somellier, z radością
omówi z panem listę win. Czy madame ma się dobrze? Wspaniale, wy-
śmienicie. Doskonały dzień na ryby, ha, ha.
Stary piernik powiedział zarządca, wracając do gabinetu i za-
mykając za sobą drzwi. Nienawidzę tych snobów od wina.
Kim, do kroćset, jest ten monsieur Pierre? spytał Hamish.
LR
T
Ach, to Jimmy Cathcart z Glasgow. Stwierdził, że będzie wyglądać
lepiej, jeśli będzie udawał Francuza. Kiedy zaś mamy francuskich turystów,
on robi za Amerykanina. No, a teraz, co z tym morderstwem, Hamish?
Posterunkowy spojrzał z nadzieją na automat z kawą stojący w rogu.
Pan Johnson zrozumiał aluzję i nalał mu pełny kubek.
Hamish usiadł i rozkoszując się swoją kawą zaczął opowiadać, do czego
doszedł.
Ale nie możesz teraz tak tego zostawić! wykrzyknął pan Johnson,
kiedy mężczyzna skończył swoją opowieść.
To nie moje morderstwo. To morderstwo Blaira.
Wielkie nieba! Ten człowiek nie potrafiłby znalezć własnych dłoni,
gdyby nie były przyczepione do jego rąk. Pozwolisz, żeby zabójca pozo-
stawał na wolności? Znów może kogoś zamordować.
To nie moje śledztwo powtórzył twardo Hamish. Wypił swoją
kawę jednym haustem i odstawił kubek na biurko. Prawdę mówiąc, nie
obchodzi mnie, czy jutro rano wszyscy w tym zamku nie zostanÄ… zabici.
LR
T
ROZDZIAA SIÓDMY
...jeden z tych ludzi,
któremu ze śmiercią jest do twarzy.
Saki
Pod wieczór mgła jeszcze zgęstniała. Hamish zdołał rozpoznać kilka
osób zgromadzonych pod komisariatem. Udało mu się po cichu przedostać
się do tylnego wejścia, bo mgła tłumiła także dzwięki.
Posterunkowy usmażył sobie na kolację kilka śledzi i postawił przed
Towserem miskę pełną Marvel Dog", nowej psiej karmy, którą dostał w
prezencie na wypróbowanie z lokalnego sklepu. Towser zjadł tro-
szeczkę, po czym popiskując zaczął dreptać po kuchni.
Nie dramatyzuj powiedział Hamish. Wiesz, że mam dla
ciebie trochę wątróbki na wypadek, gdyby nie zasmakował ci Marvel Dog".
Siedz grzecznie, nim nie skończę gotować. [ Pobierz całość w formacie PDF ]