krwawiący, na pół uduszony Lefkin zrobił, co mu kazano.
- A teraz - rzekł Aporat surowo - mamy łączność z Anakreonem przez ultrafalówkę. Mów, co
każę.
Lefkin pokręcił przecząco głową. Tłum za jego plecami groznie zaszmerał.
- Mów! - rzekł Aporat. - Zaczynaj: "Flota anakreońska..."Kiedy na ekranie telewizora ukazał się
książę Lefkin, w komnacie Wienisa zapadła absolutna cisza. Na widok nieprzytomnego wzroku i
porwanego munduru syna regent wydał krótki jęk, a potem osunął się bezwładnie na krzesło, z
twarzą wykrzywioną zdumieniem i trwogą. Hardin nie zdradzał żadnych emocji - słuchał, siedząc z
rękoma splecionymi na brzuchu.
Natomiast świeżo koronowany król Leopold wcisnął się w najciemniejszy kąt pokoju i obgryzał
w zdenerwowaniu haftowany złotem rękaw swej szaty. Nawet żołnierze nie zdołali zachować
zwykłej zawodowej obojętności i od drzwi, gdzie stali rzędem, z miotaczami gotowymi do strzału,
wyciągali ciekawie głowy w stronę telewizora.
Lefkin mówił z ociąganiem, zmęczonym głosem i często przerywał, jakby go ktoś poganiał i to
niezbyt łagodnie.
- Flota anakreońska... świadoma charakteru swej misji... odmawia udziału... w odrażającym
świętokradztwie... i powraca na Anakreona... z następującym ultimatum do... tych grzeszników i
bluznierców... którzy ośmielili się targnąć... na Fundację... zródło wszelkich łask... i na Ducha
Galaktyki. Przerwać od razu wszystkie działania skierowane przeciw... prawdziwej wierze... i
zagwarantować w sposób zadowalający nas, ludzi z floty... reprezentowanych przez naszego...
naczelnego kapelana, Theo Aporata.. że działania takie nie zostaną już nigdy... podjęte i że - tu
nastąpiła długa pauza, po czym książę Lefkin podjął na nowo - i że były książę regent, Wienis...
zostanie uwięziony... i postawiony przed sądem kościelnym... gdzie odpowie za swe zbrodnie. W
przeciwnym razie flota królewska... wróciwszy na Anakreona... obróci pałac w proch... i
żpodejmie wszelkie inne... konieczne... kroki... aby zniszczyć gniazdo grzechu... i jaskinię
wrogów naszych dusz.
Głos załamał się i urwał, a ekran zgasł.
Palce Hardina zacisnęły się szybko wokół żarówki Atomo i jej światło przygasło, a w
powstałym półmroku ledwie widać było rozmazane kontury sylwetek niedawnego regenta, króla i
żołnierzy, za to Hardina otoczyła poświata.
Nie było to oślepiające światło, które było atrybutem kióła, lecz mniej teatralne i mniej
imponujące, ale mimo to na swój sposób bardziej sugestywne i bardziej w tej sytuacji przydatne
łagodne lśnienie.
W głosie Hardina wyczuć się dało lekką ironię, gdy zwrócił się on do tego samego Wienisa,
który zaledwie godzinę wcześniej oznajmił mu że jest on jeńcem wojennym, a Terminus
znajduje się o krok od zagłady, a który teraz, złamany i milczący, był tylko niepozornym cieniem.
- Jest taka stara bajka - zaczął Hardin - prawdopodobnie stara jak ludzkość, gdyż jej najstarsze
przekazy są zaledwie kopiami znacznie starszych tekstów. A brzmi ona tak:
- "Koń, który miał potężnego i groznego wroga - wilka, żył w ustawicznym strachu o swe
życie. Doprowadzony do rozpaczy, postanowił poszukać sobie silnego sprzymierzeńca. Jak
pomyślał, tak zrobił. Udał się do człowieka i zaproponował mu przymierze, dowodząc, że wilk jest
również jego nieprzyjacielem. Człowiek przystał na to chętnie i przyrzekł natychmiast zabić wilka,
jeśli tylko jego nowy sprzymierzeniec pozwoli mu skorzystać ze swojej szybkości. Koń zgodził się
i pozwolił, by człowiek założył mu siodło i uzdę. Zrobiwszy to, człowiek dosiadł konia, dopędził
wilka i zabił go.
Koń, zadowolony i szczęśliwy, podziękował człowiekowi i rzecze:
- Teraz, gdy nasz wróg już nie żyje, zdejmij ze mnie uzd ę i siodło i zwróć mi wolność.
Człowiek roześmiał się na to i powiada:
- I na diabła to mówisz? Nazad, koniku! -i wpił mu w bok ostrogi." Panowało milczenie. Cień,
który był Wienisem, nie poruuszył się.
- Mam nadzieję, że dostrzegasz tu analogię - podjął Hardin. - Dążąc do zdobycia trwałej władzy
nad swym ludem, władcy Czterech Królestw przyjęli religię nauki, która uświęcała i sankcjonowała
ich panowanie. Ale ta religia stała się dla nich tym, czym siodło i uzda dla konia, gdyż przekazała
życiodajną energię jądrową w ręce kapłanów, którzy - zauważ - otrzymywali rozkazy od nas, a nie
od was. Zabiliście wilka, ale nie możecie się pozbyć... [ Pobierz całość w formacie PDF ]