Thad oparł się z ulgą o zaparkowany samochód. Nie wyjedzie, przynajmniej nie
teraz. Przyciągnął Lindy do siebie.
Nie strasz mnie tak. Nie mogę pozwolić ci odejść.
Jestem pewien, \e potrafisz dokonać ka\dej zmiany, jakiej zechcesz... Chocia\
osobiście wolę cię taką, jaką jesteś.
Dotknął palcem podbródka Lindy i odwrócił jej twarz ku sobie. Potem szukał
jej ust pragnąc w ten sposób znalezć u niej zrozumienie, o które nie potrafił prosić.
A kiedy oparci o zakurzony samochód całowali się w ciemnościach, pomyślał, \e
odnalazł to, czego szukał. Obudziła się w nim nadzieja i po raz pierwszy poznał w
pełni siłę uczuć, które \ywił do tej kobiety. Nie chciał ich nazywać. Wiedział tylko,
\e istnieją i nie przeminą szybko.
Lindy przerwała pocałunek, wzięła głęboki oddech i oparła głowę na jego
ramieniu.
Szeryfie, nie poddajesz się łatwo, prawda?
Nie. Mo\esz odesłać mnie w paczce, ja i tak wrócę przerwał czekając na jej
reakcję, Lindy jednak milczała. No? Zamierzasz to zrobić?
Odesłać cię w paczce? Westchnęła głęboko, a potem zaśmiała się. Nie,
przypuszczam, \e nie. Nie mam wystarczająco silnej woli.
Thad odetchnął z ulgą. Nie oczekiwał, \e od razu powrócą do wzajemnych
układów sprzed zerwania. Wiedział, \e Lindy musi przede wszystkim zrozumieć,
\e on pragnie du\o więcej, ni\ tylko jej ciała. Musiał się opanować. Ich uczucia
były teraz tak powierzchowne i niepewne, \e jedno niefortunne słowo lub gest
mogły obrócić w proch to wątłe pojednanie.
Mo\e powinniśmy wrócić na przyjęcie? Jesteś honorowym gościem. Myślę,
\e i tak dostarczyliśmy powodów do domysłów.
Rzeczywiście tego nie lubisz, prawda? spytała.
Być obiektem plotek? Owszem.
Jeśli zamierzasz zadawać się ze mną, to lepiej, \ebyś do tego przywykł. Mam
wra\enie, \e zazwyczaj dostaje mi się więcej, ni\ mi się nale\y... A mo\e na to
zasługuję? poprawiła się. Zawsze jestem obiektem plotek.
Thad w duszy przyznał jej rację, lecz zaraz pomyślał, \e Lindy nie byłaby sobą,
gdyby nie była taka zuchwała.
Ostatnio była zbyt nieuchwytna, stwierdził Thad pewnego wieczora. W ciągu
trzech tygodni widział się z Lindy trzy razy. Mo\e nale\ało przyprzeć ją do muru,
zastanowił się.
Termin wyjazdu Lindy z Corrigan zbli\ał się w alarmującym tempie. Była ju\
połowa września.
Choć temperatura wznosiła się jeszcze do czterdziestu stopni w ciągu dnia,
chłodne wieczory przypominały o jesieni. Kiedy jechał szosą do Corrigan, zapach
wiatru przywiódł mu na myśl to wszystko, co miały przynieść nadchodzące
tygodnie: opadające liście, ciepły jabłecznik, trzaskający na kominku ogień.
Pragnął dzielić to wszystko z Lindy, jeśli tylko zechciałaby poświęcić mu trochę
czasu.
Thad rozumiał jej ostro\ność. On sam był bardzo ostro\ny. Lecz działały tutaj
jakieś inne siły. Gdyby nie znał Lindy tak dobrze, pomyślałby, \e to inny
mę\czyzna. Mimo to postanowił sprawdzić, co tak bardzo zajmuje jej czas i uwagę.
Co ty tu robisz? spytała Lindy niechętnie, gdy Thad ukazał się w jej
drzwiach. Uśmiechnęła się z przymusem, by złagodzić to niemiłe pytanie. Jestem
cała upaćkana.
Jesteś najładniej upaćkanym stworzeniem, jakie kiedykolwiek widziałem
powiedział obrzucając ją aprobującym spojrzeniem. Wyblakłe obcięte d\insy,
poplamiona farbami bawełniana koszulka i potargane złote loki nadawały jej
łagodny i pociągający wygląd.
Przypuszczam, \e chciałbyś wejść, skoro ju\ tu jesteś.
To dobry pomysł. Je\eli nie przeszkadzam w niczym.
Raczej nie. Wejdz westchnęła i ustąpiła z drogi, by go wpuścić. Chcesz
coś do picia?
Woda wystarczy odparł z roztargnieniem, zaskoczony wyglądem
mieszkania. Kiedy Lindy zniknęła w kuchni, rozejrzał się szybko wokoło. Zciany
pomalowano na kremowo. W oknach wisiały nowe, blado-brzoskwiniowe firanki.
Meble okryto pokrowcami w wesołe brzoskwiniowo-kremowe paski.
Spostrzegł ksią\ki i gazety rozrzucone na kanapie i podłodze. Podszedł bli\ej i
spojrzał w otwarty notatnik.
Teraz znasz ju\ mój sekret. Lindy stała w drzwiach kuchennych, a na jej
twarzy malowała się niepewność.
Rachunki? spytał głośno.
I statystyka, i chemia. Jesteś zaszokowany?
Podeszła do niego trzymając przed sobą szklankę wody.
Bardzo się cieszę. Wziął szklankę i pociągnął mały łyk. Myślałem, \e...
Niewa\ne, co myślałem. Cieszę się, \e masz prawdziwy powód, aby mnie unikać.
Dlaczego wybrałaś takie przedmioty?
Nie wiem. Pewnie dlatego, \e lubię szkołę. Mo\e z tego powodu nigdy nie
ukończyłam studiów. Gdybym zdobyła stopień, straciłabym pretekst, aby zaczynać
naukę nowych przedmiotów.
Nie uwierzył jej. W tym szaleństwie musiała być jakaś metoda, której nie
chciała ujawnić. Był całkowicie pewien, \e miało to związek z ich rozmową na
przyjęciu urodzinowym. Mówiła wówczas o dokonywaniu zmian.
Thad uznał to za dobry znak. Lindy po raz pierwszy pokazała, \e potrafi
postawić sobie odległy cel i dą\yć do niego. Jeśli uda jej się ukończyć ten semestr,
mo\e pomyśli o zrealizowaniu wa\niejszych celów? Mo\e on sam będzie jednym z
nich?
Przełknął resztę wody i oddał szklankę Lindy.
Wyglądasz na zajętą. Zostawię cię z twoją pracą. Odwrócił się, \eby wyjść,
lecz Lindy zatrzymała go.
Dlaczego nie zostaniesz na chwilę? spytała.
Masz wa\niejsze sprawy. Nie chcę ci przeszkadzać.
Rozwią\ę jeszcze kilka zadań, a potem jestem wolna powiedziała.
Szczerze mówiąc, potrzebuję rozrywki.
Rozrywki? spytał z udanym oburzeniem.
Ranisz mnie.
Wyglądała na skruszoną z powodu swych słów.
Nie chciałam...
Thad przerwał te przeprosiny nagłym mocnym pocałunkiem.
Wiem. Zostanę na chwilę. Czy jadłaś ju\ obiad?
Potrząsnęła głową.
Przygotuję dla nas jakąś przekąskę, a ty skończ pracę domową.
Znajdziesz coś w lodówce powiedziała uśmiechając się z wdzięcznością.
Zrób parę kanapek, a ja rozwią\ę trzy ostatnie zadania.
Kiedy chwilę pózniej wyszedł z kuchni niosąc kanapki i dwie szklanki mleka,
zastał Lindy rozciągniętą na tapczanie. śuła koniec ołówka, wystukując cyfry na
kalkulatorze. Okulary w szylkretowej oprawce zsunęły się jej na koniec nosa.
Mo\esz włączyć telewizor powiedziała, kiedy postawił talerze na stoliku do
kawy. To mi wcale nie przeszkadza.
Powinien skrytykować jej przyzwyczajenia; czy nie słyszała o prawidłowej [ Pobierz całość w formacie PDF ]