nogę.
- Dziadek opowie nam dziś historie! - Magnus odetchnął i spojrzał na
gotowe dzieło. Cztery materace leżały obok siebie, gotowe do użytku. Chłopiec
cieszył się, że będzie spał przed kominkiem razem z Małym Olem.
- Bjorn i Harald - wyliczał dla pewności i wskazał na pierwszy materac, na
którym miały spać blizniaki. - Mały Ole tam, ja obok, a tutaj Mała Hannah.
- Zwietnie - pochwaliła go Ashild. - Benedikte i mama będą spały na sofie.
Hannah chciała być z dziećmi na wypadek, gdyby któreś się w nocy
obudziło i potrzebowało pomocy. Widziała, jak dobrze jest ojcu z wnukami, i
poczuła ukłucie żalu, że nie mieszkają bliżej dziadków. Była pewna, że to lato
Mała Hannah i Magnus zapamiętają na całe życie.
- Całkiem możliwe, że znajdzie się jakaś historia na dziś - zaśmiał się Ole
pod wąsem. Benedikte, zadowolona, leżała w jego objęciach i gaworzyła. Ole
przypomniał sobie, jak Hannah, Knut i Sebjorg byli mali i siadywali razem
przed kominkiem, a on opowiadał im nie tylko bajki, ale także o tym, co się
wydarzyło we wsi. Opowiadał im też o różnych zwierzętach i teraz uznał, że
powinno to również zainteresować jego wnuki. Cieszył się niemal na równi z
nimi na ten wieczór.
- Myślisz, że powinniśmy tej jesieni rozpocząć remont Sorholm? - spytała
Hannah.
- Tak, zaczynajcie. Macie na to środki, a trzeba dbać o stan posiadłości i nie
dopuścić do zaniedbania.
- No to przynajmniej wiesz, czym będziemy zajęci tej zimy - zażartowała
Hannah. - Tynki, malowanie, nowe okna i schody zewnętrzne...
- Coś chyba może poczekać do wiosny - wtrącił się Ole. - Tynki i malowanie
wymagają cieplej pogody.
- Tak, wiem - westchnęła Hannah z udawaną rezygnacją. - Zaczniemy od
środka. Ech, byłoby łatwiej, gdyby cały dwór był zbudowany z solidnych,
drewnianych bali.
- Byłby zimniejszy i ciemniejszy - zauważyła Ashild. Nie potrafiła sobie
nawet wyobrazić rezydencji z bali.
- W każdym razie to było niezapomniane lato - zmieniła temat Hannah, po
czym wstała i wzięła Benedikte z kolan dziadka, bo mała zaczęła marudzić. -
Nie tylko byliśmy na letnim pastwisku, wzięliśmy udział w sianokosach i w
ogóle we wszystkim, co się wiąże latem z Rudningen, ale także bawiliśmy się
na trzech weselach. Nawet przez chwilę nie zatęskniłam za Sorholm!
- Ale teraz nadchodzi zima i wam będzie tam łatwiej, niż nam tutaj - rzuciła
Ashild pocieszająco. - Gdyby nie mój warsztat i daleka droga, pewnie byśmy z
ojcem chętnie spędzili ją u was.
- Nic by mnie bardziej nie ucieszyło - zapewniła Hannah z uśmiechem.
Dobrze jednak wiedziała, że rodzice nie wyjadą z Rudningen, dopóki Ashild
będzie zajmowała się srebrem. - Ale mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się do nas
wybierzecie. - Hannah zawahała się i znów uśmiechnęła. - Teraz trudno mi
myśleć o życiu w posiadłości. I o tym, że moja rodzina jest tak daleko... -
Musiała mocno zebrać się w sobie, żeby się nie rozpłakać. Nie mogła płakać
przy dzieciach dlatego, że lato dobiegło końca.
- Twoja rodzina jest zawsze blisko ciebie, moja Hannah - powiedział
spokojnie Ole, a jego ciepłe spojrzenie wyrażało siłę i poczucie
bezpieczeństwa. - Nigdy nie jesteśmy od was daleko.
Hannah pocałowała Benedikte i przytuliła ją mocno do piersi.
- Wiem, że jesteście z nami, ale będzie mi brakowało tych dobrych rozmów.
- Macie w pobliżu Birgit i Stena - pocieszała ją Ashild. Rozumiała, że córka
porównuje życie w Rudningen z życiem w posiadłości. A przecież Sorholm
oferowało bez porównania więcej możliwości!
- Tak, nie sądzcie, że jestem niewdzięczna. Po prostu będę za wami strasznie
tęskniła!
- %7łycie jest pełne rozstań i tęsknoty - powiedział Ole cicho. - Trzeba
doceniać to, co się ma, póki to jest.
- Będę o tym pamiętać. - Hannah spojrzała z miłością na Małą Hannah i
Magnusa. Tak, teraz miała dzieci. Za kilka lat dorosną, wyprowadzą się i
rozpoczną własne życie, tak jak Sebjorg, Knut i ona sama. Matka i ojciec już to
przeżywali. Oczywiście, nie stracili dzieci, ale nie były już one z nimi tak jak
wtedy, gdy mieszkali razem w Rudningen.
- Mamo, idziemy już spać? Kiedy przyjdzie Mały Ole? - spytał Magnus,
pomagając Ashild i Małej Hannah układać kołdry i koce na materacach.
- Najpierw zjemy kolację - odparła Hannah. - Chodzmy do Knuta i Emilie.
W przedostatni wieczór wszyscy zgromadzili się przy długim stole w
nowym salonie. Hans i Sebjorg także przyjechali, żeby być razem z rodziną. W
cieple ognia, trzaskającego z kominka, słuchali opowieści Jana Kaasa o jego
podróży na zachód kraju. Pastor dotarł właśnie do kościoła w Kaupanger, w
prowincji Sogndal, gdy otrzymał wiadomość, że jest potrzebny do udzielenia
ślubu Josteinowi i Jorid. Wcześniej jednak zdążył wiele przeżyć. Najbardziej
utkwiła mu w pamięci przeprawa łodzią przez fiord, wciśnięty między pionowe
ściany skał, wznoszących się ku niebu.
- W łodzi było więcej krów i koni niż ludzi - zaśmiał się pastor Jan. -
Najwyrazniej przenoszono całe gospodarstwo. W pewnej chwili jałówce coś
strzeliło do łba i chciała wyskoczyć. Powiem wam, że zrobiło się
niebezpiecznie!
- Wyskoczyła do morza? - spytał z napięciem Mały Ole.
- Nie, jałówka nie, ale jedna z owiec - odparł Jan. - Nigdy wcześniej nie
widziałem płynącej owcy, a ta o mało nie utonęła.
- Nie umiała pływać? - spytała Mała Hannah. Najwyrazniej uważała, że
pastor mówi za wolno, i chciała przyspieszyć relację.
- Umiała, ale kiedy wełna nasiąkła wodą, stała się ciężka i owca powoli się
zanurzała. Pod koniec już z trudem trzymała pysk nad wodą.
- Nie mogliście jej wciągnąć do łodzi? - zdziwił się Magnus. Wszystkie
dzieci pilnie słuchały opowieści młodego pastora i nie spuszczały z niego
wzroku.
- Na szczęście byliśmy blisko brzegu i jakiś mężczyzna, który stał na
przystani, zobaczył, co się dzieje, wskoczył do morza i przyholował ją na ląd.
- Och, jak to dobrze, że uszła z życiem. - Emilie odetchnęła z ulgą.
- Jak się wam podoba kościół w Kaupanger? - spytał Ole, gdy dzieci poszły
się bawić do starego salonu. - Odnowiono go chyba ze trzy lata temu, prawda?
- Tak, w tysiąc osiemset sześćdziesiątym drugim pomalowano go i
wstawiono nowe okna - odparł pastor. - Nadal są podzielone opinie na temat
doboru kolorów. Teraz kościół jest biały na zewnątrz i kremowy w środku. -
Młody pastor rozłożył ręce z uśmiechem. - Ale dla mnie najważniejsze jest,
żeby był wypełniony wiernymi, a nie jakiego koloru są lawy.
- To prawda. - Knut rozumiał, że duński pastor przeżył ciekawą podróż tego
lata i nie zdziwiłby się, gdyby zechciał tu powrócić. - Poznaliście innych
pastorów?
- Tak, zarówno w kościele w Borgund, jak i w Tonjum przyjęto mnie bardzo
serdecznie. Wierzcie mi, odbyłem tam niejedną ciekawą dysputę teologiczną!
Jestem teraz dobrze przygotowany do objęcia parafii w Roskilde. Ta podróż
świetnie mi zrobiła.
- Naprawdę mnie to cieszy - zapewniła Hannah - bo to przecież ja was
namówiłam do przyjazdu tutaj. Teraz życzyłabym sobie, byście otrzymali stałą
posadę w Danii, najchętniej blisko Sorholm. [ Pobierz całość w formacie PDF ]