Zamierzałam się trochę przespać. Zanim się położyłam, zadzwoniłam jeszcze do domu
Petera Burke a. Uznałam, że tam właśnie zastanę Johna. Po piątym sygnale włączyła się
automatyczna sekretarka.
- Mówi Anita Blake. Być może udało mi się zdobyć informację dla Johna Burke a w sprawie,
o której rozmawialiśmy we czwartek. - Informacja była dość niejasna, ale nie chciałam
powiedzieć wprost: - Zadzwoń do mnie w sprawie dotyczącej morderstwa twego brata. - To
zabrzmiałoby zbyt melodramatycznie i okrutnie. Prócz mojego, zostawiłam także numer do
127
hotelu. Tak na wszelki wypadek. Zapewne wyłączono telefon. Ja tak bym zrobiła. Sprawa
trafiła na pierwsze strony, bo Peter był animatorem. Animatorzy nie padają ofiarami
pospolitego morderstwa. Zwykle przydarza im się coś znacznie bardziej niesamowitego.
W drodze do domu odwiozę akta Gaynora. Zamierzałam zostawić teczkę w recepcji. Nie
miałam ochoty rozmawiać z Irvingiem o wywiadzie. Nie chciałam dowiedzieć się, jak
cudowny był Jean-Claude ani jak wspaniałe miał plany dla naszego miasta. Na pewno w
rozmowie z reporterem zachował daleko posuniętą ostrożność. To powinno dobrze
wyglądać w druku. Ale ja znałam prawdę. Wampiry są w takim samym stopniu potworami jak
zombi. Kto wie - może nawet bardziej. Wampiry zwykle powstają za przyzwoleniem ofiar.
Zombi nie. Irving też z własnej woli udał się do Jean-Claude a i został z nim. Rzecz jasna,
gdyby Irving nie był wtedy ze mną, mistrz zostawiłby go w spokoju. Chyba. Tak więc to była
jednak moja wina, nawet jeśli decyzja ostatecznie należała do Irvinga. Byłam potwornie
zmęczona, ale wiedziałam, że nie zmrużę oka, dopóki nie usłyszę głosu Irvinga. Mogłabym
zadzwonić do niego pod pretekstem, że oddam mu akta pózniej, niż się umawialiśmy.
Nie byłam pewna, czy Irving wybierał się dziś do pracy. Spróbowałam najpierw złapać go w
domu. Odebrał po pierwszym sygnale.
- Halo.
- Cześć, Irving. To ja. - Ucisk w żołądku nieznacznie zelżał.
- Panna Blake, czemu zawdzięczam telefon o tak wczesnej porze? - Jego głos brzmiał tak
zwyczajnie.
- Wczorajszej nocy w moim mieszkaniu zaszły pewne nieprzewidziane wydarzenia. Liczyłam
na to, że będę mogła oddać teczkę z aktami nieco pózniej, niż obiecałam.
- O jakich nieprzewidzianych wydarzeniach mowa? - Aż się prosił o dalsze wyjaśnienia.
- To sprawa policji, a nie twoja - odparowałam.
- Spodziewałem się, że to powiesz - mruknął. - Dopiero się kładziesz?
- Tak.
- Cóż, chyba ciężko pracująca animatorka zasługuje na odrobinę snu. Nawet moja siostra
reporterka pewnie by to zrozumiała.
- Dzięki, Irving.
- Wszystko w porządku, Anito?
Chciałam odpowiedzieć, że nie, ale nie zrobiłam tego. Puściłam to pytanie mimo uszu.
- Czy Jean-Claude zachował się jak dżentelmen? - spytałam.
- Był wspaniały! - Entuzjazm Irvinga był szczery, podobnie jak brzmiące w jego głosie
podniecenie. - Wywiad udał się doskonale! - Milczał przez chwilę. - Ej, zadzwoniłaś do mnie,
aby sprawdzić, czy wszystko w porządku. Martwiłaś się o mnie.
- Wcale nie - zaoponowałam.
- Dzięki, Anito. To wiele dla mnie znaczy. Ale naprawdę zachował się wobec mnie bardzo
elegancko.
- Zwietnie. Wobec tego ja już kończę. Miłego dnia. Baw się dobrze.
128
- Dzięki. Mam taki zamiar. Naczelny nie posiada się z radości, odkąd dowiedział się o
wywiadzie z Mistrzem Miasta.
Zaśmiałam się, słysząc, z jakim namaszczeniem wymówił ten tytuł.
- Idz spać, Irving.
- Ty też się prześpij, Blake. Zadzwonię do ciebie za dzień, dwa w sprawie tych artykułów o
zombi.
- To na razie - odparłam. Rozłączyliśmy się. Irvingowi nic się nie stało. Powinnam bardziej
martwić się o siebie niż o cały świat. Zgasiłam światło i wślizgnęłam się do łóżka. W
ramionach tuliłam pingwinka. Browninga włożyłam pod poduszkę. To nie to samo, co olstro
przy łóżku w moim mieszkaniu, ale lepsze niż nic. Nie byłam pewna, co uspokajało mnie
bardziej, pistolet czy pingwinek. Chyba jedno i drugie, choć każde z nich na inny sposób.
Jak grzeczna dziewczynka zmówiłam paciorek. I poprosiłam w modlitwie, aby tej nocy nic mi
się nie przyśniło.
129
19
Ekipie sprzątającej odwołano jakieś zlecenie i przyjechali do mnie wcześniej, niż się
zapowiadali. Po południu moje mieszkanie było już czyste i pachniało świeżością. Przysłany
przez właściciela domu szklarz wstawił nową szybę w oknie. Dziury po kulach
zaszpachlowano i zamalowano na biało. Otworów prawie nie było już widać. W sumie
mieszkanie wyglądało całkiem niezle.
John Burke nie oddzwonił. Może okazałam się za sprytna. Spróbuję pózniej i będę bardziej
bezpośrednia. Teraz jednak miałam na głowie przyjemniejsze sprawy. Przebrałam się do
joggingu. Ciemnoniebieskie szorty z białymi wstawkami, białe adidasy z niebieskimi [ Pobierz całość w formacie PDF ]