Musimy stąd wyjść Haber przekrzyczał własny głos, a potem zdał sobie sprawę, że Orr
znajduje się już w hipnozie. Wyłączył taśmę i pochylił się tak, że mógł mówić Orrowi do ucha.
Wstrzymaj inwazję! krzyknął. Pokój, pokój, wyśnij, że ze wszystkimi jesteśmy w stanie
pokoju! A teraz zaśnij. Antwerpia! i włączył Wzmacniacz.
Nie miał jednak czasu, aby spojrzeć na EEG Orra. Jajowaty kształt unosił się tuż za oknem., Je-
go tępy dziób, oświetlony ponuro odblaskami płonącego miasta, celował prosto w Habera. Skulił się
przy kozetce, czując się straszliwie miękki i odsłonięty, usiłując osłonić Wzmacniacz swym nieod-
powiednim ciałem, rozkrzyżowując na nim ręce. Wyciągnął szyję w tył ponad ramieniem, aby obser-
wować statek Obcych. Ten przybliżył się. Dziób wyglądający jak tłusta stal, srebrny od fioletowych
178
smug i błysków, wypełnił całe okno. Coś zatrzeszczało i pękło, gdy wepchnął się we framugę. Haber
zaszlochał głośno z przerażenia, ale pozostał rozciągnięty pomiędzy Obcym i Wzmacniaczem.
Dziób zatrzymał się i wypuścił długą cienką mackę, która wiła się pytająco w powietrzu. Jej ko-
niec, wzniesiony jak kobra, zatrzymywał się co pewien czas, w końcu skierował się w stronę Habera.
Następnie cofnął się z sykiem i trzaskiem jak metalowa miarka i ze statku zaczął się wydobywać wy-
soki, buczący dzwięk. Metalowy parapet okna zazgrzytał i wykrzywił się. Dziób statku zawirował
i spadł na podłogę. Coś wychynęło z dziury, która się za nim rozwarła.
Ogromny żółw pomyślał Haber z beznamiętnym przerażeniem. Po chwili zdał sobie spra-
wę, że chroni go jakiś kombinezon, sprawiający wrażenie, że to gruby, zielonkawy, opancerzony,
nieciekawie wyglądający ogromny żółw morski stoi na tylnych łapach.
Stał bez ruchu obok biurka Habera. Bardzo powoli uniósł lewe ramię, kierując na Habera meta-
liczne urządzenie z dyszą.
Doktor stanął oko w oko ze śmiercią.
Ze stawu łokciowego doszedł go bezbarwny, płaski głos.
Nie czyń innym tego, czego nie chcesz, aby inni czynili tobie powiedział.
Haber wytrzeszczył oczy, czując, jak zamiera mu serce. Ogromne, ciężkie metalowe ramię znów
się uniosło.
179
Usiłujemy przybyć w pokoju powiedział łokieć na jednym tonie. Proszę poinformować
innych, że to pokojowe przybycie. Nie mamy broni. W ślad za bezpodstawnym strachem idzie wiel-
kie samozniszczenie. Proszę zaprzestać niszczenia siebie i innych. Nie mamy broni. Jesteśmy nie
agresywnym gatunkiem,
Nie. . . nie. . . nie mam kontroli nad lotnictwem wyjąkał Haber.
Właśnie jest nawiązywany kontakt z osobami w latających pojazdach powiedział staw
łokciowy istoty. Czy to obiekt wojskowy.
Pierwszy wyraz wskazywał, że to jest pytanie.
Nie odparł Haber. Nie, nic takiego. . .
W takim razie przepraszam za bezpodstawne najście. Ogromna, opancerzona postać lekko
zahuczała i jakby się zawahała. Co za urządzenie powiedziała, wskazując prawym stawem
łokciowym na maszynerię podłączoną do głowy śpiącego mężczyzny.
Encefalograf, maszyna, która rejestruje elektryczną aktywność mózgu. . .
Wartościowe powiedział Obcy i zrobił krótki, kontrolowany krok w kierunku kozetki,
jakby zapragnął popatrzeć. Pojedyncza osoba jest iahklu. Maszyna rejestrująca może to rejestruje.
Czy cały wasz gatunek potrafi iahklu.
Ja nie. . . nie znam tego terminu, czy możesz opisać. . .
180
Postać nieco zabuczała, uniosła lewe ramię ponad głowę (która, jak u żółwia, ledwo wystawała
nad ogromnymi spadzistymi ramionami i pancerzem) i powiedziała:
Proszę, wybacz. Nieprzekazywalne przez urządzenie komunikacyjne pośpiesznie wynalezio-
ne w bardzo niedawnej przeszłości. Proszę wybacz. Konieczne jest, abyśmy w bardzo bliskiej przy-
szłości szybko podążali w kierunku innych pojedynczych osób uległych panice i zdolnych zniszczyć
siebie i innych. Dziękuję bardzo. I wczołgał się z powrotem do dziobu statku.
Haber patrzył, jak wielkie, okrągłe podeszwy stóp znikają w ciemnym otworze.
Stożek dziobowy podskoczył z podłogi i zakręcił się sprawnie na miejsce. Haber miał przemożne
wrażenie, że nie działa mechanicznie, ale czasowo, powtarzając poprzednie czynności w odwróconej
kolejności, dokładnie jak film puszczony od końca. Statek Obcych wycofał, się wstrząsając gabine-
tem i wydzierając ze ściany resztę framugi okna z paskudnym hałasem, po czym zniknął w upiornym
mroku na zewnątrz.
Dopiero teraz Haber zdał sobie sprawę, że już od pewnego czasu nie było słychać narastającego
huku eksplozji. W gruncie rzeczy zrobiło się dość cicho. Wszystko trochę drżało, ale to od góry,
nie bomb. Daleko za rzeką wydzierały się smutno syreny. George Orr leżał nieruchomo na kozetce,
oddychając nieregularnie. Skaleczenia i opuchlizna wyglądały nieprzyjemnie na bladej twarzy. Przez
strzaskane okno ciągle napływało chłodne, duszące powietrze pełne popiołu i dymu. Nic się nie
181
zmieniło. Niczego nie odczytał. Czyżby nic jeszcze nie zrobił? Pod zamkniętymi powiekami było
widać lekki ruch gałek ocznych, a więc jeszcze śnił. Nie mogło być inaczej, skoro Wzmacniacz
miał przewagę nad impulsami jego własnego mózgu. Dlaczego nie zmienił kontinuum, dlaczego nie
przerzucił ich do pokojowego świata, jak kazał mu Haber? Sugestia hipnotyczna nie była jasna albo [ Pobierz całość w formacie PDF ]