zastanowienia sięgnął przez stół i wziął Tallie za rękę. Wzdrygnęła się i
zesztywniała. Przesunął pieszczotliwie kciukiem po wierzchu jej dłoni.
- Nie przejmuj się jutrzejszą rozprawą. I nie martw się o Lorettę -
ujął jej dłoń w swoją. - Wszystko będzie dobrze.
- Będzie?
Pytanie Tallie oszołomiło go. Doskonale wiedział, że nie ma na
myśli tylko rozprawy i Loretty, ale przyszłość - ich przyszłość.
- Chyba musimy przedyskutować kilka spraw po procesie. Ty i ja.
- Czemu nie teraz?
48
RS
Peyton nie był gotowy zerwać więzi łączących go z Tallie. Jeszcze
nie teraz. Nie tej nocy. Ale dla dobra ich obojga, po procesie będzie musiał
to zrobić. Wzajemne pożądanie sprawiało ból im obojgu.
- To wcale nie tak długo. Zabiorę cię po rozprawie na kolację i
odwiozę do domu. Wtedy porozmawiamy.
Tallie nie potrafiła spojrzeć mu w oczy. Bała się, że wyczyta
cierpienie w jej wzroku i pozna, jak bardzo go kocha.
Po procesie miał zamiar zostawić ją samą sobie i uwolnić się od
ciężaru. Przeniosła wzrok na ekspres do kawy. Gorący, czarny napój był
już gotowy.
- Kawy? - Zerwała się, nie czekając na potwierdzenie, i zakrzątnęła
się koło ekspresu. Nalała sobie i jemu. Postawiła filiżanki na stole.
Siadając, podniosła swoją, jakby miała wznieść uroczysty toast.
- Za jutrzejszy wieczór, po rozprawie. Za zakończenie tego, co nigdy
nie powinno zaistnieć - jej oczy zwilgotniały. Przełknęła łzy. Filiżanka
drżała w jej dłoni.
- Tallie... - Popatrzył na nią i zaraz pożałował, że to zrobił. Była
bliska płaczu. - Między nami nic naprawdę nie zaistniało, wiesz o tym.
Tylko przyjazń, w swoim rodzaju. Braterska troska z mojej strony.
Dziewczęce zauroczenie z twojej.
Tallie gwałtownie postawiła filiżankę, wychlapując kawę na biały
blat stołu. Odwróciła krzesło, siadając plecami do Peyta, i wpatrzyła się w
niewidoczny punkt za oknem.
- Zapraszanie ciebie na kawę to był głupi pomysł. Zgodziłeś się, bo
nie chciałeś zrobić mi przykrości, prawda?
- Nie, Tallie, to nieprawda.
49
RS
- Tak... właśnie, że tak - jej głos załamał się płaczliwie. Nie chciała
się rozkleić i rozbeczeć. Jeszcze nie. Dopóki Peyt tutaj był. - Opiekujesz
się mną od wielu lat. Nie dlatego, że chcesz, tylko z poczucia obowiązku.
Przez przyjazń z moimi braćmi.
- Tallie...
Tak trudno było powstrzymywać łzy. Jej ramiona zadrżały.
- Wiesz, że mogłam dawać sobie radę bez ciebie. Nie potrzebuję,
żebyś ciągle przybywał mi na ratunek. Po procesie już nigdy do ciebie nie
zadzwonię.
- Tallie, to nie jest dobry moment...
- Dobrze. Zaczekamy. Niech będzie, jak chcesz. Zawsze jest tak, jak
chcesz.
Peyton wstał i podszedł do Tallie. Zrobił ruch, chcąc ująć ją za
ramiona, ale zawahał się. Nie dotykaj jej! - zakrzyknął rozsądek. Ale ona
cierpi, a tylko ty możesz jej pomóc - odezwało się serce. Chwytając za
ramiona, odwrócił dziewczynę ku sobie. Patrzyła w ziemię, unikając jego
spojrzenia.
- Spójrz na mnie, Tallie.
- Jedz do domu. Idz sobie - spróbowała się uwolnić, ale nie puszczał.
- Nie rób sobie tego, skarbie. Nie rób tego mnie. Podniosła wzrok,
niepewna, co wyczyta z jego oblicza.
- Co takiego ci robię?
- Doprowadzasz mnie do szaleństwa.
- Ja...
Gwałtownie, lekceważąc wszelkie przestrogi rozsądku, Peyton
zamknął jej usta pocałunkiem. Zaskoczona nieoczekiwaną drapieżnością,
50
RS
Tallie nie reagowała, dopóki język Peytona nie wśliznął się do jej ust, a
ramiona nie ogarnęły jej mocnym uściskiem. Poddała się. Dzika, gorąca
słodycz rozlała się po jej ciele. Przez chwilę czuła, że Peyton całuje ją tak,
jak zawsze marzyła I wtedy przestała w ogóle myśleć. Tylko czuła.
Puścił ją, równie gwałtownie, i cofnął się. Wpatrywał się w nią, jak
gdyby nie mógł uwierzyć, że to się naprawdę stało. Jej wzrok wyrażał to
samo.
- To nie powinno się stać - powiedział. Milczała. Nabrał powietrza
do płuc. Potrząsnął głową.
- Bądz w sądzie o wpół do dziesiątej. Będę na ciebie czekał.
Omówimy wszystko w skrócie przed rozprawą.
Kiedy wychodził z kuchni, Tallie poszła za nim. Zatrzymał się, ale
nie odwrócił.
- Sam się odprowadzę.
Tallie stała w milczeniu, patrząc, jak odchodzi. Jutro, po rozprawie,
odejdzie z jej świata. I nic nie mogła na to poradzić. Nic, dopóki nie
chciała zmienić swojego życia, stać się kimś, kim nie była.
Nie mogła tego uczynić. Nawet dla niego.
51
RS
ROZDZIAA CZWARTY
Tallie westchnęła z ulgą. Sala rozbrzmiała brawami i wiwatami
powstających z miejsc przyjaciół i znajomych. Podnosząc młotek, sędzia
Proctor zaapelował o spokój. Bez zastanowienia Tallie objęła Peytona i
dziękując, przytuliła z całej siły. Wokół zabłysły flesze. Podbiegli
dziennikarze. Ale do Tallie nie docierała męcząca wrzawa. Nie pójdzie do
więzienia! Sędzia uznał ją winną wykroczenia, ukarał wysoką grzywną i
pouczył, żeby na przyszłość wystrzegała się podobnie bezmyślnych
działań. Wiedziała, że zawdzięcza ten wyrok nie tylko dobrotliwemu
sędziemu, ale i błyskotliwej argumentacji broniącego jej Peytona.
- Już po wszystkim. Skończone - powiedział Peyton, zdejmując z
siebie ręce dziewczyny i odsuwając ją lekko.
Zaglądając w jego głębokie, błękitne oczy, wiedziała, że słowa te nie
odnoszą się tylko do rozprawy. Ich związek był już skończony. Od dziś
dnia nie będzie widywać Peytona. Tak będzie najlepiej. Wiedziała to
równie dobrze jak on. Zresztą, pomyślała sobie, popatrz tylko na tych
reporterów. Nie wszyscy byli miejscowi, jak by sobie życzyła. Nawet
gazety z Memphis i Nashville wysłały dziennikarzy po materiał na
pierwszą stronę: Peyton Rand broni kobiety, jeżdżącej holowniczą
ciężarówką, w sprawie o postrzelenie człowieka ze śrutówki. Nie na takich
aferach Peyton zbudował swoją reputację.
- Zajmę się grzywną - powiedział Peyton, ściskając Tallie za łokieć.
Podniósł teczkę. - Chodzmy, zabierajmy się już stąd.
52
RS
- Sama zapłacę grzywnę, dziękuję - kiedy chciała się odsunąć, tylko
wzmocnił uścisk, obejmując dłonią jej ramię.
- Nie masz tyle wolnych pieniędzy, Tallie. Jeśli chcesz, uznaj to za
pożyczkę. Możesz zwrócić w miesięcznych ratach na moje konto -
przyciągając ją do siebie, ruszył torując drogę przez tłum. - Nie sprzeczaj
się. Wyjdzmy już z tego cyrku. Obiecałem ci kolację, pamiętasz?
- Nie ma potrzeby. Sheila przywiozła mnie do Marshall-ton i mogę
zabrać się z nią z powrotem. Albo z Mikiem, są tu oboje.
- Zdaje się, że większość mieszkańców Crooked Oak jest tutaj. -
Gdyby Peyton kiedykolwiek wątpił w jej popularność w miasteczku,
dzisiejsze wsparcie dla Tallie rozwiałoby wszelkie wątpliwości.
Tallie rzuciła okiem ku ogolonemu i wyjątkowo trzezwemu Cliffowi
Nolanowi. Zimne spojrzenie przekrwionych oczu wbiło się w nią jak
zatruty sztylet. Przeniknął ją chłodny dreszcz. [ Pobierz całość w formacie PDF ]