wszystko o Myrninie i jego dziwnym zachowaniu, ale prawdą było, że Myrnin nie pokazał się bez
powodu. Coś było nie tak, a on powiedział, Nie mów nikomu. To niestety wliczało Shane a.
Spojrzała na klamkę, ale nie obróciła się, a po następnym cichym pukaniu, usłyszała jak jego kroki
przesuwają się, w kierunku jego pokoju.
Claire wypuściła oddech, potrząsnęła głową i wymamrotała. I znowu nienawidzę cię,
Myrnin.
Ubrana, nawet jeśli niezbyt dokładnie stylowo, Claire wysunęła głowę przez okno od jej
sypialni. Jak oczekiwała, Myrnin stąpał tam z rękami z tyłu i głową spuszczoną w dół. Miał na
sobie jakiś rodzaj neonowo-świecącej koszuli, która była prawdopodobnie trzymana z lat
osiemdziesiątych i powróciła z jego krótkimi spodenkami i wygodnymi sandałami. Te były
przynajmniej skórzane i wyglądały na coś, co facet by nosił. Jeśli wcisnąłby.
Niekoniecznie wampirzy szyk, jak kultura pop to określała, ale Myrnin był jedynym, do
którego to pasowało. Kiedykolwiek.
Spojrzał w górę na nią, czarne włosy opadły z jego bladej jak księżyc twarzy i powiedział, -
Więc? Skacz!
To była jedna rzecz dla wampira. Trochę inna dla łamliwego, niezbyt wysportowanego
człowieka. Claire potrząsnęła głową. Myrnin westchnął, pociągnął obiema rękami swoje włosy,
jakby chciał wyciągnąć swój mózg z korzeniami, a potem wydawał się mieć błyskotliwy pomysł.
Pędem oddalił się w ciemność.
Chwilę pózniej był z powrotem, niosąc drabinę i nie ich drabinę. Claire przypuszczała, że
ukradł ją sąsiadowi. Cóż, to było lepsze niż skakanie.
Schodzenie na dół było chłodne i przerażające, bo Myrnin nie pomyślał o przytrzymaniu
drabiny, która podskakiwała i przesuwała się niespokojnie z każdym krokiem, który robiła. Claire
przeskoczyła ostatnie kilka szczebli, lądując na płaskich stopach i wyszeptała, - Skąd ta rzecz
przyszła?
- Oh, stamtąd. powiedział Myrnin i pomachał niejasno w ciemność. Nie mamy czasu na
subtelności. Proszę, nadążaj.
Oh, prawda. Myrnin nie prowadził, więc nie było samochodu; to oznaczało pójście. W
ciemności. W Mieście Wampirów. Cóż, przynajmniej miała eskortę, mimo że miał dłuższe nogi i
nie przejmował się zwalnianiem dla niej, więc musiała prawie biec truchtem aby z nim zostać.
- Co się dzieje? zapytała, w czasie, kiedy dotarli do rogu Lot Street. Zwiatła uliczne były
wyłączone. Większość lamp ulicznych w Morganville pozostawało wyłączonych, kiedy najbardziej
ich potrzebowałeś. Co to za nagły wypadek?
- Dowiedziałem się, kto zabił twojego przyjaciela.
- Oh. zassała powietrze głębokim wdechem, kiedy przekroczyli ulicę i skręcili w prawo,
kierując się na Plac Założycielki w centrum miasta. Kto?
To było proste pytanie, ale nie oczekiwała prostej odpowiedzi. Myrnin zawsze był niejasny,
kiedy najbardziej potrzebowała przejrzystości.
Więc zaskoczyło ją kiedy powiedział, - Czy rzeczywiście chcesz wiedzieć?
- Oczywiście, że chcę!
- Pomyśl uważnie, przed tym jak odpowiesz. Chcesz wiedzieć, Claire?
To brzmiało groznie. A Myrnin brzmiał bardzo, bardzo poważnie i pod kontrolą, co było
dziwne, przynajmniej do powiedzenia.
- Czy jest jakiś powód, dla którego nie powinnam? zapytała. Rzucił na nią okiem, a ona była
znowu niepewna przez troskę w jego wyrazie twarzy.
- Tak. powiedział. Kilka, o których mogę pomyśleć.
- Czemu więc wywlekłeś mnie przez to z łóżka?
- Nie mój wybór. Rozkazy Amelie. Zaufaj mi, zaprotestowałem. Zostałem unieważniony.
Claire skoncentrowała się przez kilka chwil na chodzeniu, póki blada poświata lamp z Placu
Założycielki nie ociepliła przed nimi nocy. Domy, które minęli były ciche i ciemne. Z wyjątkiem
kilku szczekających psów, nikt nie wydawał się ich zauważyć.
- Powiedz mi. powiedziała. Powiedz mi, zanim tam dotrzemy. Będzie lepiej, jeśli będę
wiedziała, w co się pakuję.
- Wiedziałem, że to powiesz. Nie mogła zdecydować, czy Myrnin zaakceptował czy brzmiał [ Pobierz całość w formacie PDF ]