blasku, rzucanym przez fioletowe panele jarzeniowe, ujrzała usta Jacena, rozciągnięte w
szerokim uśmiechu. Z ogromnym zadowoleniem stwierdziła, że na twarzy przyjaciela, który
posługując się wszystkimi zmysłami chłonął każdy szczegół niezwykłej komnaty, maluje się
niekłamany zachwyt.
Tenel Ka poczuła, że i w niej budzi się taki sam zachwyt. Naśladując Jacena,
rozejrzała się po komnacie, jakby widziała japo raz pierwszy. Pomieszczenie miało kształt
cylindra. Na wewnętrznej ścianie urządzono czterometrowej wysokości akwarium, zajmujące
cały obwód z wyjątkiem drzwi, przy których właśnie stali. Nozdrza dziewczyny przyjemnie
drażnił zapach słonej morskiej wody. W pomieszczeniu słychać było niemal hipnotyzujący
szmer i bulgot krążącej wody. W akwarium, oświetlonym za pomocą specjalnych paneli
jarzeniowych o regulowanym blasku, pływały barwne stworzenia różnych wielkości i
kształtów. Duszne powietrze było przesycone tropikalną wilgocią otaczającą wszystko
niczym ciepły całun. Tenel Ka z trudem powstrzymywała się, by nie ziewnąć.
Okazało się, że Jacen czynił to samo. Zachichotał, kiedy sobie to uświadomił.
- Nie sądzę, żebym mógł mieć jakikolwiek problem z zaśnięciem w tej komnacie -
oznajmił. - Jest po prostu wspaniała.
Tenel Ka zorientowała się, że chłopiec wyciąga rękę i przez chwilę szuka jej dłoni, a
pózniej lekko ściska palce. Cicho westchnęła. Od ścian tej komnaty promieniował naprawdę
niezwykły spokój.
Kiedy wszyscy się odświeżyli, Tenel Ka zabrała przyjaciół do jednego z ulubionych
miejsc; do stanowiącej część skalistego wybrzeża niewielkiej zatoczki ze spokojną wodą i o
brzegach chłodzonych cieniem zdumiewająco zielonej roślinności. Wszyscy czworo weszli
do rzucającej jaskrawe błyski ciepłej wody i zaczęli się pluskać i ochlapywać, zadowoleni, że
chociaż na kilka chwil mogą zapomnieć o niebezpieczeństwie, które przywiodło ich w to
miejsce.
Jacen i Jaina byli ubrani tylko w bieliznę, którą nosili pod kombinezonami, a która
mogła z powodzeniem pełnić funkcję kostiumów kąpielowych. Tenel Ka przebrała się w
sporządzony z elastycznej jaszczurczej skóry kusy kostium gimnastyczny. Czuła się w nim
bardziej sobą niż kiedykolwiek od chwili powrotu na Hapes.
- Jeżeli nie będzie pan potrzebował moich usług, panie Lowbacco - odezwał się Em
Teedee - czy mógłbym pozostać na brzegu i wyłączyć zasilanie, by przez jeden okres
odpocząć? Nie mam pojęcia, jakie szkody mogłaby wyrządzić morska woda moim
delikatnym podzespołom.
Tenel Ka zauważyła, że Lowbacca burknął coś w odpowiedzi, po czym rozchlapując
płytką wodę, wyszedł na brzeg, by położyć androida na wyniosłej suchej skale. Kiedy
powrócił, czworo młodych przyjaciół udało się na głębinę. Wszyscy cieszyli się, że mogą być
znów razem, zanurzeni w omywającej ich ciała jedwabistej wodzie.
Kiedy Jacen, Jaina i Lowbacca obrócili się na plecy i pogrążyli w rozmowie, leniwie
poruszając kończynami, Tenel Ka nie zastanawiając się nad tym, co robi, także wykonała
obrót i zaczęła płynąć. Natychmiast zorientowała się, że przecież nie ma jednej ręki...
Uzmysłowiła sobie jednak, że może płynąć równie łatwo, jeżeli tylko trochę zmieni ułożenie i
punkt ciężkości ciała. Eksperymentując, przekonała się, że potrafi płynąć zdumiewająco
szybko, nawet jeżeli będzie poruszała jedynie silnie umięśnionymi nogami.
Jacen, który zwrócił uwagę na jej nieporadne próby, podpłynął bliżej i obdarzył
dziewczynę czymś, co mogła uznać za uśmiech, w którym kryło się wyzwanie. Wiosłując
rękami, chłopiec uniósł brwi, jakby pragnął ją o coś zapytać. Tenel Ka także zaczęła
odgarniać ręką wodę i płynąć... Z początku szło jej trochę niezgrabnie, ale pózniej odnalazła
właściwy rytm ruchów ciała. Kiedy Jacen zmrużył bursztynowe oczy i zmienił styl, by
popłynąć na boku, wojowniczka bez namysłu także poszła w jego ślady.
Odpowiadając na jedno wyzwanie po drugim, naśladowała wszystko, co robił, chociaż
początkowo ze zmiennym szczęściem. Przekonała się jednak, że nawet dysponując tylko
jedną ręką, potrafi zrobić więcej, niż kiedykolwiek się spodziewała. A nawet kiedy nie
wszystko jej się udawało - jak na przykład salto pod wodą - sprawiało jej to bardzo dużo
przyjemności.
Kiedy krztusząc się i kaszląc po kolejnej próbie, wypłynęła w końcu na powierzchnię,
zwróciła uwagę na taksujące spojrzenie Jacena, zachęcające ją do poznania granicy własnych
sił i umiejętności.
- Zcigajmy się, które z nas pierwsze dopłynie do brzegu!
Tenel Ka obdarzyła go poważnym spojrzeniem, w którym kryło się ostrzeżenie.
- Tylko wtedy, jeżeli naprawdę będziesz zamierzał mnie pokonać - odparła.
Na twarzy Jacena odmalowała się taka sama powaga, gdy odrzekł:
- Dam z siebie wszystko, na co mnie stać - obiecał.
Dziewczyna kiwnęła głową.
- No, to w drogę!
Wytężając siły i przywołując na pomoc całą wytrzymałość, koordynację ruchów i
pomysłowość, na jakie umiała się zdobyć, puściła się ku brzegowi jak szalona. Skupiła się na
dążeniu tylko do tego celu i płynęła, zdecydowana go osiągnąć.
Zanim miała czas zrozumieć, co się stało, znalazła się na brzegu, witana radosnymi
okrzykami przez Jainę i ociekającego wodą Lowbaccę, którzy zdążyli dopłynąć i stali teraz na
występie skalnym.
Zdezorientowana Tenel Ka odwróciła się, szukając Jacena, i stwierdziła, że chłopiec
właśnie wychodzi z wody. Kiedy jednak ujrzała zdumienie malujące się na jego twarzy,
zrozumiała, że jej przyjaciel naprawdę zamierzał wygrać. Dał z siebie wszystko; wcale nie
pozwolił jej zwyciężyć.
Jaina podbiegła do nich, żeby objąć oboje ramionami, a Lowbacca, wydając głośny
ryk Wookiech, otrząsnął się, posyłając we wszystkie strony bryzgi słonej wody. Jacen
wrzasnął, a zaskoczona Jaina głośno zapiszczała.
Tenel Ka była jednak zadowolona, że uwagę przyjaciół odwróciło coś innego. [ Pobierz całość w formacie PDF ]