[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przynajmniej wysłuchać ją do końca. Ale on nie chciał. Stojąc na galerii i
opierajÄ…c siÄ™ o kolumnÄ™ podpierajÄ…cÄ… Ä…ach starego drewnianego domu,
obserwował ją tylko i czekał, aż skończy rozmowę i sobie pójdzie. Julie
odwróciła wzrok, szukając w myśli jakichś przekonujących argumentów.
Dom stał przy Great River Road, która była szeroką ulicą biegnącą
równolegle do wijącej się Missisipi. Stał w cieniu starych dębów, których.
grube gałęzie opadały aż na ziemię, a zbudowany był z drewna
cyprysowego, nie malowanego i srebrnoszarego ze starości. Nie był zbyt
duży, miał sześć pokoi i sypialnię na mansardzie. Nie sprawiał jednak
wrażenia małego, gdyż pokoje były przestronne. Stał na ceglanych filarach
mających siedem lub osiem stóp wysokości i zapewniających dobrą
cyrkulacjÄ™ powietrza oraz zabezpieczajÄ…cych przed powodziÄ…. W ciÄ…gu
ostatnich trzydziestu czy czterdziestu lat w przestrzenie między filarami
wbudowano ceglane ściany, dzięki czemu powstała suterena służąca jako
skład i garaż. Wzdłuż frontowej i tylnej ściany domu biegły długie
werandy, zwane w tych stronach galeriami. Na galeriach były barierki z
prostymi słupkami, przytwierdzone do kanciastych kolumn, które z kolei
podtrzymywaÅ‚y dach z zardze¬wiaÅ‚ej blachy.
Rey i Julie stali na galerii z tyłu domu. Za domem znajdowało się patio,
wyłożone ręcznie cegłami, do którego prowadziły wysokie stopnie. Tuż
obok rogu domu rósł krzew jaśminu, wysoki na dziesięć stóp i rozrośnięty
wszerz na sześć. Na trawniku natomiast rosły gdzieniegdzie krzewy mirtu
z pniami powykręcanymi i srebrnymi ze starości. W pewnej odległości
znajdował się ogródek, w którym uprawiano dynie i fasolę szparagową,
cebulę, rzepę i kapustę ogrodową i w którym były grządki różnych ziół.
Dalej, na podwórku dla kur, za płotem, grupka leghornów skrobała
pazurami gołą ziemię. Po trawniku spacerował dumny władca tego
królestwa - paw o piórach lśniących w słońcu odcieniami błękitu i zieleni.
Towarzyszyło mu stadko składające się z kilku samiczek
- Dlaczego? - spytała w końcu Julie. - Dlaczego nawet nie zastanowi się
pan nad moją propozycją? Sam pan mówił, że nie ma pan stałej pracy i nie
ma pan co robić.
- Powiedziałem, że jestem na emeryturze, a to niezupełnie to samo.
- Jakie to ważne zajęcia powstrzymują Pilna od popracowania ze mną
przez kilka tygodni? Myślę, że to coś, cokolwiek by to było, może zostać
odłożone na pózniej, a pan tymczasem może niezle zarobić. Dzięki temu
będzie mógł pan coś kupić albo dokonać modernizacji domu.
- Uważa pani, że ten dom wymaga modernizacji? - Rey rozejrzał się.
- Tego nie powiedziałam - odrzekła pospiesznie Julie, dostrzegając w jego
głosie nutę ironii. - Ale wielu ludzi w ten sposób wykorzystuje
niespodziewanie otrzymane pieniÄ…dze.
- Ten dom należy do mojej ciotki, a ona woli jego naturalny wygląd.
Cyprys jest praktycznie niezniszczalny, niezależnie od tego, czy się go
pomaluje, czy nie. Farba pleśnieje pod wpływem wilgoci, więc skoro raz
się taki dom pomaluje, trzeba go ciągle na nowo malować. Taki wygląd to
nie zawsze sprawa pieniędzy czy braku dbałości.
Julie popatrzyła na niego, a potem uśmiechnęła się nerwowo.
- Rozumiem. Rzeczywistość nie zawsze jest taka, na jaką wygląda.
- Ja też nie jestem taki, na jakiego wyglądam.
- Co pan chce przez to powiedzieć?
- A co daje pani taką pewność, że jestem odpowiednim człowiekiem do
roli, którą chce mi pani narzucić? Nic przecież pani o mnie nie wie.
- Wiem to, co chciałabym wiedzieć.
- Hm - mruknął - miło jest spotkać kobietę tak pewną siebie. Ale skąd pani
może wiedzieć, skoro pani jeszcze ze mną niczego nie próbowała?
Na jej policzki wypłynął rumieniec.
- Miałam na myśli tylko interesy - powiedziała nerwowo. Uśmiech, który
powoli pojawił się na jego twarzy, wskazywał
w równym stopniu na rozbawienie, jak na skruchę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • arachnea.htw.pl